Bardzo słaby występ Heidfelda w Australii

Nick Heidfeld, zastępujący Roberta Kubicę w zespole Lotus - Renault nie zajął dobrego miejsca w GP Australii, tak, jak zapowiadał kilka dni przed wyścigiem. Mało tego, Niemiec nie zdobył nawet punktów. Pięknie jednak się tłumaczy.

Bardzo słabo spisał się Nick Heidfeld w inauguracyjnym GP sezonu 2011 na torze Albert Park w Australii. Niemiec, który zastępuje w ekipie z Enstone Roberta Kubice, na kilka dni przed pierwszym weekendem wyścigowym, bardzo pewnie wypowiadał się o swoich umiejętnościach i wartości bolidu R31. Były partner Roberta Kubicy zapowiadał walkę o miejsca w pierwszej trójce, od pierwszego tegorocznego GP. Życie szybko zweryfikowało zapowiedzi Quick Nick'a i zaczęło się tłumaczenie, które nierzadko przypomina zwykłe biadolenie. Już po pierwszych treningach na torze Albert Park, Heidfeld zaczął narzekać na prowadzenie bolidu.

Reklama

"Trudno było znaleźć przyczepność na twardych oponach, a drobne problemy, z którymi się borykaliśmy oznaczały, że nie mogłem wykonać długiego przejazdu w końcówce sesji. Dodatkowo przelotne opady sprawiły, że warunki nie były idealne do uczenia się bolidu - myślę jednak, że mieliśmy szczęście, ponieważ tor właściwie pozostał suchy. Nadal trudno powiedzieć gdzie znajdujemy się pod względem formy, ale dysponujemy teraz nieco jaśniejszym obrazem niż wczoraj" - mówił po drugim treningu Heidfeld.

Gdzie się znajduję bolid Lotus - Renault, pokazał w inauguracyjnym GP Witali Pietrow przywożąc trzecie miejsce dla siebie i zespołu. Należy raczej zapytać Heidfielda, gdzie znajduje się Nick Heidfeld.

Niemiec w kwalifikacjach, przed ściganiem w Australii nie przebrnął nawet pierwszego etapu, odpadając w towarzystwie maruderów tegorocznego sezonu. Po raz kolejny z ust Niemca padła cała gama tłumaczeń.

"Jestem rozczarowany, że sezon zaczynam z tak dalekiej pozycji. To nie była dla mnie łatwa sesja ponieważ miałem kłopoty z KERS, co wymusiło zmianę ustawień, która kosztowała mnie jedno z pomiarowych okrążeń. Później natrafiłem na tłok na torze i próbowałem zrobić sobie trochę wolnego miejsca, jednak nie udało się. Miałem pecha, ale teraz muszę spróbować o tym zapomnieć. Tempo Witalija pokazało, że samochód jest szybki. Wyścig pozostaje kwestią otwartą. Mam nadzieję, że przebiję się do przodu i będę walczył o punkty - tłumaczył się Heidfeld

Quick Nick zakończył pierwsze GP na 14 pozycji. Jak zatem widać odrobił niewiele w trakcie wyścigu, a gdyby nie fakt, iż z wyścigu wycofało się kilku kierowców jadących w stawce przed Niemcem, to jego występ można by określić jednym słowem katastrofa. Kolejny jednak raz Heidfeld znalazł wytłumaczenie swojego żenująco słabego występu.

"To był trudny wyścig. Jestem rozczarowany, że nie udało mi się wywalczyć punktów, ale to nie było możliwe. Zwłaszcza po tym, jak trafiono mnie na pierwszym okrążeniu. Szkoda, bo dobrze wystartowałem z 18. na 12. miejsce. Obrażenia samochodu były całkiem pokaźne, najwięcej z prawej strony (Heidfeld jechał cały wyścig z wyrwaną osłoną silnika). Ale cieszę się ze świetnego wyniku Witalija. Oznacza to, że mamy dobry samochód, którym w tym roku możemy walczyć" - powiedział po wyścigu Nick Heidfeld

Nick Heidfeld, gdyby nie nieszczęśliwy wypadek Roberta Kubicy, nie miałby miejsca, jako kierowca wyścigowy w żadnej stajni, które rywalizują w tegorocznym sezonie. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta... po tym, co pokazał w GP Australii na takowe nie zasługuje.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy