Adrenalina na maksa!
Silnik o mocy 300 koni mechanicznych ryczy jak oszalały! Z ogromną prędkością wjeżdżamy na strome wzniesienie, bo po chwili zsunąć się równie szybko na ogromne kamienie wyschniętego koryta rzeki.
Nasz pojazd bez trudu przejeżdża przez połamane drzewa, błotniste koleiny i góry kamieni. Krzyczymy jak opętani! Adrenalina na maksa!
Nie, nie testowaliśmy najnowszej wersji auta terenowego. Po prostu przejeżdżając przez Słowację zauważyliśmy nagle w miejscowości Podbiel zaparkowany przy drodze bojowy wóz piechoty ze słowacką flagą. Starsi skojarzyli ten widok od razu z historycznym "czołgi na ulicach", ale brak w pobliżu bwp uzbrojonej załogi wskazywał raczej na to, że pojazd jest wyłącznie eksponatem...
Zawróciliśmy zaciekawieni. Jozef Krupa, sympatyczny właściciel ogromnego pojazdu gąsienicowego, ubrany w spodnie i bluzę moro, były słowacki policjant, zaproponował przejażdżkę. Za niewielkie pieniądze, więc od razu się zgodziliśmy.
Okazało się, że jego bojowy wóz piechoty przystosowany jest do przejażdżek turystycznych: w części tzw. pasażerskiej zamontowano poprzeczne belki, których podczas jazdy należy się mocno trzymać. Pan Jozef zajął miejsce kierowcy-mechnika, uruchomił 300-konny silnik i... ruszyliśmy!
Dla 13-tonowego kolosa, zdolnego rozwijać prędkość do 65 km/h, długiego na 6,7 m i szerokiego na prawie trzy metry, nie było przeszkód nie do pokonania. Przynajmniej na trasie, jaką pojechaliśmy: przez las, po ogromnych głazach, przez zagajniki połamanych drzew, przez ogromne pagórki i strome, kamieniste zbocza.
Dużą sztuką było zachowanie równowagi na "turystycznym" pokładzie bwp. Kilka razy wydawało się, że nasz kolos przewróci się na bok lub przekoziołkuje... Z czasem przywykliśmy do śmiałych manewrów pana Jozefa, ale po zakończeniu przejażdżki wszyscy byli spoceni! Niezapomniane przeżycie! (sp)