ACTA a motoryzacja: Będzie drożej? Może, ale bez paniki prosimy!

Czy osławione porozumienie handlowe ACTA uderzy również w zmotoryzowanych, blokując dostęp do nieoryginalnych, a zatem również tańszych części zamiennych?

Niektórzy obawiają się, że tak. Nie brakuje utrzymanych w alarmistycznym tonie wypowiedzi, wskazujących, że jeden z artykułów wspomnianej umowy międzynarodowej pozwala służbom celnym zatrzymać - choćby na podstawie zwykłego donosu - każdy transport części, co do których pochodzenia i autentyczności istnieją jakiekolwiek wątpliwości. Spowoduje to, że handel takimi elementami może zostać uznany przez niektórych zajmującym się nim obecnie przedsiębiorców za zbyt ryzykowny.

Na ich rejteradzie skorzystałyby wielkie koncerny, którym z oczywistych względów zależy, by użytkownicy aut naprawiali swoje pojazdy, wykorzystując drogie części opatrzone logo producenta samochodu.

Reklama

Na zdrowy rozum taka interpretacja zapisów ACTA wydaje się naciągana. Owszem, tak mocno w ostatnich dniach krytykowane porozumienie może dodatkowo utrudnić sprzedaż (już teraz zresztą na terenie Unii Europejskiej zakazaną) podróbek i fałszywek, czyli na przykład produkowanych pokątnie gdzieś w Chinach tarcz i klocków hamulcowych, sprzęgieł, wahaczy, amortyzatorów itp., z "oryginalnym" oznakowaniem renomowanych firm i w "oryginalnych" opakowaniach czy stanowić dodatkową tamę, powstrzymującą import dalekowschodnich kopii europejskich i amerykańskich modeli samochodów.

Wydaje się jednak nieprawdopodobne, by wywarło jakikolwiek wpływ na handel częściami sygnowanymi przez niezależnych producentów - legalnie wytwarzanymi, mającymi wszelkie niezbędne atesty i homologacje. Gdyby miało być inaczej, takie firmy jak Valeo, Hella, Monroe, TRW, ale także Bosch, musiałyby zwijać interes albo przynajmniej bardzo ograniczyć swoją działalność.

Opinie prawników na temat związków ACTA z rynkiem motoryzacyjnych części zamiennych są, jak zwykle, ostrożne i niejednoznaczne. Zdaniem niektórych specjalistów zapisy rzeczonej umowy są tak ogólne i pojemne, iż nie da się wykluczyć, że rzeczywiście ograniczy ona dostęp do tańszych zamienników. Choćby wskutek walki konkurencyjnej, której uczestnicy mogą wykorzystywać nieprecyzyjność ACTA do utrudniania życia rywalom.

Czy oznacza to, że zmotoryzowani powinni wesprzeć internautów i dołączyć do organizowanych przez nich ulicznych demonstrantów? Niekoniecznie, tym bardziej, że mają przecież inny, pilniejszy powód do protestowania, czyli horrendalnie wysokie ceny paliw.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama