Zapłacił prawie 50 tys. zł za ubezpieczenie auta. Ale i tak się opłacało

Ponad 48 tys. zł zapłacił pewien właściciel samochodu w Polsce za dobrowolną polisę autocasco swojego pojazdu. Miał nosa, bo w ten sposób udało mu się zaoszczędzić ponad 750 tys. zł, gdy niedługo później jego samochód stanął w płomieniach na jednej z autostrad. Jakie jeszcze szkody z ubiegłego roku na długo zapadną w pamięć polskim ubezpieczycielom?

Ubezpieczenie autocasco pojazdu to dobrowolna polisa, która w zależności od zakresu chroni nas np. przed kradzieżą czy kosztami naprawy własnego auta, będącymi efektem spowodowanej przez nas szkody. Z danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wynika, że w 2023 roku aktywnych było w Polsce 7,32 mln takich polis. Dla w porównania, obowiązkowych polis ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych zawarto w tym czasie ponad 28,52 mln. Chociaż liczenie na wprost obarczone jest dużym marginesem błędu (nie wszystkie polisy zawierane są na cały rok), z dużym przybliżeniem można stwierdzić, że jedna polisa autocasco przypada w Polsce na cztery samochody z obowiązkowym OC.

Reklama

Najdziwniejsze szkody z ubezpieczenia AC w 2023 roku Polsce

Jak poinformowała Interię Polska Izba Ubezpieczeń, w ostatniej dekadzie z tytułu AC zlikwidowano w Polsce prawie 8 mln szkód, co daje wynik 2 tys. zdarzeń dziennie. Średnia wysokość takiej szkody opiewała na kwotę ponad 9 tys. zł. Z danych UFG wynika, że w samym ubiegłym roku szkody z tytułu ubezpieczenia autocasco kosztowały polskich ubezpieczycieli ponad 7,06 mld zł. Właściciele pojazdów zgłosili w tym czasie ponad 789 tys. takich zdarzeń. Które z ubiegłorocznych szkód zlikwidowanych z tytułu polisy AC pojazdu szczególnie mocno zapadły w pamięć przedstawicielom firm ubezpieczeniowych?

Pożar auta za blisko 800 tys. zł

O gigantycznym wręcz szczęściu mówić może pewien mężczyzna, który wykupił na swój pojazd (ubezpieczyciel nie chwali się marką ani modelem) roczną polisę AC za kwotę - uwaga - 45 280 zł. Opłaciło się, bo samochód stanął w płomieniach w czasie jazdy po jednej z autostrad. Ostatecznie zakład ubezpieczeniowy uznał szkodę i wypłacił właścicielowi auta odszkodowanie w wysokości 790 892 zł. Mimo gigantycznego kosztu ubezpieczenia właścicielowi pojazdu udało się więc "zaoszczędzić" ponad 745 tys. zł, które poszłyby z dymem razem z samochodem.

Zalanie za prawie 180 tys. zł

Wśród żywiołów, które potrafią mocno nadszarpnąć budżety kierowców wymienić trzeba nie tylko ogień, ale i wodę. Przekonał się o tym właściciel samochodu, którego pojazd zalany został w wyniku obfitych deszczy. Roczna polisa AC kosztowała wprawdzie aż 3190 zł, ale były to dobrze "zainwestowane" pieniądze. W sumie właściciel otrzymał od zakładu ubezpieczeniowego blisko 180 tys. zł. Co ciekawe "zaledwie" 114,5 tys. z tej kwoty pochłonęła naprawa samochodu. Aż 69 410 zł kosztowało znalezienie warsztatu, który podjąłby się przywrócenia pojazdu do stanu używalności.

Pozostając w temacie "zalań" nie sposób nie wspomnieć przypadku pechowca, którego samochód stoczył się w ubiegłym roku do jednego z polskich jezior. Wina kierowcy była bezsporna - bo auto, które stoczyło się do wody, pozostawiono na luzie. Niestety właściciel nie miał polisy autocasco, pochwalić mógł się jednak zaskakująco szerokim w swoim zakresie pakietem assistance, który wykupił za skromne 120 zł. W oparciu o taką polisę ubezpieczyciel pokrył koszty wyciągnięcia pojazdu ze zbiornika wodnego (co nie było wcale łatwe) i "odholowania auta do warsztatu". Niestety, brak AC oznacza, że właściciel auta musiał pokryć koszty jego naprawy z własnej kieszeni.

Śmierdzący problem za 83 304 zł

Inwestycja w ubezpieczenie AC swojego samochodu bardzo opłaciła się też pewnemu taksówkarzowi, który w ubiegłym roku wykupił taką polisę za kwotę 4 811 zł. Z uwagi na profesję mężczyzny roczną stawkę ubezpieczenia trudno nazwać kuszącą czy okazyjną. To jednak zdecydowanie mniej, niż wyniosło odszkodowanie po uszkodzeniu jego pojazdu przez jednego z klientów. 

Pasażer, który najprawdopodobniej nie był do końca zadowolony z poziomu świadczonych usług, postanowił oblać wnętrze taksówki kwasem mlekowym. W sumie z tytułu nietypowej szkody ubezpieczyciel wypłacił taksówkarzowi odszkodowanie w wysokości aż 83 304 zł. Na taką kwotę złożyły się nie tylko koszty naprawy pojazdu, ale też poszukiwanie firmy, która podjęłaby się pomocy w pozbyciu się z samochodu śmierdzącego problemu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polisa AC | ubezpieczenie samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy