Wypadek był mistyfikacją?

Organa ścigania postanowiły ponownie przyjrzeć się wypadkowi z listopada 2010 roku, w którym został rozbity samorządowy samochód kierowany przez b. prezydenta Mysłowic Grzegorza Osyrę - poinformował obecny prezydent miasta Edward Lasok.

Organa ścigania postanowiły ponownie przyjrzeć się wypadkowi z listopada 2010 roku, w którym został rozbity samorządowy samochód kierowany przez b. prezydenta Mysłowic Grzegorza Osyrę - poinformował obecny prezydent miasta Edward Lasok.

Wypadek miał miejsce 29 listopada. Rządzący miastem od 2002 r. Osyra rywalizował wówczas w drugiej turze wyborów z Lasokiem. Według zeznań Osyry, który około południa jechał sam służbową skodą suberb, na ulicy Stadionowej w Mysłowicach uderzył w niego inny samochód, po czym jego skoda uderzyła przodem w drzewo.

Osyra zeznał policjantom, że zanim zorientował się, co się stało, sprawca - kierowca prawdopodobnie jasnego forda mondeo kombi - odjechał. Prezydent trafił do szpitala, ale po badaniach został zwolniony do domu. Jak napisał potem na swojej stronie internetowej, poza urazem kręgosłupa nie odniósł poważniejszych obrażeń.

Reklama

Na poniedziałkowej konferencji w Mysłowicach prezydent Lasok powiedział, że po wypadku władze miasta zleciły ekspertyzę uszkodzonego, należącego do samorządu, samochodu. Z ekspertyzy wynika m.in., że jeśli zdarzenie przebiegłoby według opisu Osyry, sprawca prawdopodobnie nie byłby w stanie samodzielnie odjechać.

"Ktoś kto uderzył i dokonał takich uszkodzeń w tym samochodzie, nie miał prawa odjechać z tego miejsca wypadku. Mówienie, że sprawca odjechał z miejsca wypadku jest bardzo mało prawdopodobne, dlatego organa ścigania postanowiły ponownie temu wszystkiemu się przyjrzeć (...) przypatrzeć się ponownie, czy ten wypadek w ogóle wydarzył się i czy wydarzył się w tym miejscu" - mówił w poniedziałek Lasok.

Zamówiona przez mysłowicki samorząd ekspertyza wykazała m.in., że ślady uderzenia po lewej stronie tylnego zderzaka skody nie mają charakterystycznych - dla zderzenia z innym samochodem - poziomych wgłębień. Tylne koło skody zostało natomiast tak uszkodzone, że sprawca musiałby w nie uderzyć swoim skręconym przednim kołem. Jeśliby jednak tak się stało, doznałby na tyle poważnych uszkodzeń, że sam nie mógłby jechać dalej.

Lasok zaznaczył też, że uszkodzenia skody okazały się na tyle poważne, że ich naprawa byłaby ekonomicznie nieuzasadniona. Zrezygnowano więc z naprawy, a miasto od ubezpieczyciela dostało ponad 40 tys. zł, czyli kwotę odpowiadającą rynkowej wartości kilkuletniej skody.

Jak przekazał rzecznik mysłowickiego magistratu Bartosz Nawrocki, po listopadowym zdarzeniu - wobec nieodnalezienia sprawcy - umorzono śledztwo ws. wypadku, policja kontynuowała natomiast postępowanie dotyczące spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Teraz, jak wynika z informacji samorządowców, pierwotne śledztwo może zostać wznowione.

Temat wypadku Osyry od listopada jest głośny w lokalnym środowisku. B. prezydent i jego stronnicy wypowiadali się na ten temat m.in. na stronie internetowej www.osyra.pl; w jednej z publikacji pokazano tam zdjęcia uszkodzonego samochodu. Przeciwnicy Osyry z kolei zarzucali mu, że sytuacja przypomina sprawę z 2003 r., kiedy to b. prezydent, po upozorowaniu zamachu na samego siebie, wygrał wybory.

Po listopadowym zderzeniu Osyra dementował wersje tak o możliwości zamachu, jak i mistyfikacji wypadku.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy