Twardy, Leopard i Abrams. Ile pali czołg? Szokujące wyniki
Konflikt zbrojny za naszą wschodnią granicą sprawia, że częściej mamy okazję słyszeć o sprzęcie wojskowym. Czasem zastanawiamy się, ile wynosi średnie zużycie paliwa czołgu i jak się ma do przeciętnego samochodu osobowego. Oto odpowiedź.
Intensywne działania bojowe ukraińskim froncie sprawiają, że regularnie słyszymy o sprzęcie bojowym, wykorzystywanym w walkach. Wielkie, ciężkie maszyny do poruszania się potrzebują ogromnych ilości paliwa – znacznie większych, niż samochody osobowe. Ale ile dokładnie?
Najprostszą odpowiedzią na to pytanie byłoby stwierdzenie, że... trudno powiedzieć. Zużycie paliwa w czołgu zależy od różnych czynników, takich jak typ pojazdu (w tym masa i rodzaj silnika) oraz warunki ruchu. Dobrym przykładem, który pozwala zrozumieć zakres zużycia, jest czołg PT-91 "Twardy". Jest to polska modyfikacja radzieckiego T-72 z lat 90., wyposażona w zmodernizowany silnik Diesla o mocy 850 KM. Zgodnie z "książkową" normą, ten czołg powinien spalać 480 litrów na 100 km. Brzmi to dużo? W porównaniu z samochodem to ogromna ilość, ale jak na czołg... niekoniecznie.
Wyniki Twardego bledną, gdy porównamy je z innymi czołgami wykorzystywanymi w polskiej armii - niemieckim Leopardem 2 i amerykańskim A1M1 Abrams. W przypadku pierwszego z czołgów, w popularnej odmianie A4, "normy" mówią nawet o 790 litrach na 100 km.
To jednak nic przy wynikach amerykańskiego Abramsa. Ten czołg jest napędza turbina gazowa. To rozwiązanie sprawia, że pojazd może pracować właściwie na dowolnym paliwie ciekłym. A zużycie może sięgać nawet 1 500 litrów na 100 km. I to niezależnie od prędkości jazdy, czy obecności przeszkód w terenie.
Przy obu wspomnianych zagranicznych maszynach naszego "Twardego" można więc uznawać właściwie za maszynę bardzo oszczędną i tanią w eksploatacji. Gdyby wojsko tankowało na zwykłych stacjach paliw, pokonanie 100 km PT-91 kosztowałoby przeszło 3 tysiące złotych. W przypadku Leoparda to koszt przeszło 5 tysięcy, a Abramsa - prawie 10 tysięcy złotych. A emisja CO2? O tym lepiej nawet nie myśleć.