Przełom czy oszustwo?

W tym sezonie zima nie rozpieszcza kierowców. Chociaż mamy dopiero połowę grudnia i kalendarzową jesień, to za oknem widnieje typowo zimowy krajobraz.

Polskę przykrył śnieg i ścisnął mróz.

Może rzeczywiście stało się to nieco wcześniej niż zwykle, ale czy taka pogoda może być w naszym klimacie zaskoczeniem? Absolutnie nie. Podobnie zresztą jest w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, krajach Beneluksu i Skandynawii. Słowem: w większości Europy.

Baterie słabsze o połowę

Tradycyjnie zimą, gdy pojawia się mróz, zdarzają się problemy z uruchamianiem samochodów. Niska temperatura sprawia, że spada pojemność akumulatorów. Przy temperaturze -25 stopni - nawet o niemal połowę. Stąd problemy z rozruchem.

Reklama

Obu faktów nie potrafią jednak skojarzyć ze sobą urzędnicy unijni forujący alternatywne zasilanie samochodów. Alternatywne, czyli tak naprawdę, przy obecnym rozwoju technologii, elektryczne. W ślad za nimi idą producenci samochodów, którzy raz po raz chwalą się nowymi pojazdami zeroemisyjnymi (fakt, emituje elektrownia a nie samochód, więc producent ma czyste ręce). Co jednak najgorsze, do chóru pochwalnego przyłączają się dziennikarze, którzy mają obowiązek zachować rozsądek i obiektywizm. Tymczasem nawet żurnaliści dali sobie zamydlić oczy pseudoekologią i wybrali samochodem roku 2011 elektrycznego nissana leaf.

Kwestia auta elektrycznego

Tymczasem nie trzeba być ekspertem z fizyki kwantowej, żeby oszacować, że duże mrozy praktycznie uniemożliwią korzystanie z samochodów o napędzie elektrycznym.

Jednym z nielicznych pojazdów EV, który już można kupić jest konstrukcja Mitsubishi o nazwie i-MiEV, produkowana również jako peugeot iOn. Producenci zapewniają, że zasięg tego pojazdu wynosi 160 km, co ma spokojnie wystarczyć do jazdy miejskiej. Być może samochód przejedzie te 160 km bez ładowania... ale na trasie, przy jeździe ze stałą prędkością i bez włączania dodatkowych odbiorników prądu. Jak wykazały doświadczenia reportera INTERIA.PL, który jeździł iOnem, korki oraz włączona klimatyzacja skracają zasięg o... połowę, do około 75 kilometrów.

W porządku, ale podczas mrozów nie będziemy przecież używać klimatyzacji, która potrafi skrócić zasięg o 5 do nawet 45 procent. Zgoda, ale w zamian będziemy używać ogrzewania wnętrza, które skraca zasięg o ...5 do 25 procent (dmuchawa może potrzebować od 50 do 200 W mocy). Przydać może się również ogrzewanie tylnej szyby (ok. 120 W), ogrzewanie lusterek (ok. 50 W), no i obowiązkowe światła mijania (150 W). Ostatecznie zrezygnować możemy z radia (80 W).

Czy 40 km wystarczy?

Uwzględniając spadek pojemności akumulatorów o połowę, może się okazać, że realny zasięg samochodu elektrycznego przy temperaturze -20 stopni Celsjusza wyniesie około 30-40 km. A to już niekoniecznie musi wystarczyć... Co prawda, badania Mitsubishi wskazują, że 90 procent kierowców dziennie nie przejeżdża więcej niż 40 km, ale są to badania przeprowadzone w Japonii. Tymczasem realia europejskie są już zdecydowanie inne, bo i odległości inne. Zresztą, czy ktokolwiek wracając po ciężkim dniu pracy chciałby się jeszcze stresować tym, czy mu baterie wystarczą na dojechanie do domu?

Jak na razie głównym problemem samochodów elektrycznych wciąż pozostają więc baterie. Nie tylko stanowią one najdroższy komponent całego pojazdu, nie tylko szybko się zużywają i po kilku latach wymagają wymiany na nowe, ale również ich pojemność spada wraz ze spadkiem temperatury, co w drastyczny sposób wpływa na zasięg. Szczególnie ten ostatni aspekt sprytnie się przemilczą publikując kolejne peany na część aut zeroemisyjnych.

A jurorom COTY życzymy dużo śniegu, sporego mrozu i kluczyków do leafa pod choinką...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy