Nowa moda. Publiczne zbiórki na zakup samochodów. Teraz dla Hanksa

Wspieraliśmy z własnych, prywatnych kieszeni, powojenną odbudowę Warszawy. Zrzucaliśmy się (i nadal zrzucamy) na doposażenie szpitali, zagraniczne leczenie chorych dzieci, budowę pomników, wiercenie studni w ogarniętej suszą Afryce, paczki dla ubogich rodzin, sieroty w Syrii i na setki innych celów. Pewną nowością i znakiem ostatnich czasów są publiczne zbiórki na zakup samochodów.

Niewątpliwie jedną z najgłośniejszych była narodowa "ściepa" na nowe auto dla Sebastiana K., 21-letniego mieszkańca Oświęcimia, który miał pecha zepchnąć na drzewo swoim fiatem seicento opancerzoną limuzynę, wiozącą premier Beatę Szydło. Akcja, ogłoszona w specjalizującym się w takich działaniach serwisie internetowym, przyniosła imponujący rezultat: datki 8070 darczyńców pozwoliły zgromadzić 150 639 zł. Młody oświęcimianin obiecał, że po zakończeniu sprawy całą tę kwotę przekaże na cele charytatywne.

Inną tego rodzaju inicjatywą, która zyskała rozgłos daleko wykraczający poza granice naszego kraju, była zbiórka na zakup fiata 126p dla Toma Hanksa. Zaczęło się od fotografii. Przebywający w Budapeszcie gwiazdora Hollywood pstryknął sobie serię fotek przy zaparkowanych na tamtejszych ulicach maluchach. Opublikował zdjęcia w Internecie, opatrując je żartobliwym podpisem, że chciałby mieć taki wóz. Pomysł podchwyciła Monika Jaskólska, bizneswoman z Podbeskidzia, która postanowiła spełnić pragnienie artysty i za pośrednictwem jednej z fundacji ogłosiła zrzutkę na fiacika dla Toma Hanksa. Ewentualna nadwyżka miała wesprzeć szpital pediatryczny w Bielsku-Białej.

Reklama

Wieść o akcji dotarła do aktora, któremu inicjatywa bielszczanki bardzo się spodobała. Napisał, że chciałby wspólnie z Moniką Jaskólską włożyć kluczyk do stacyjki auta, by po pierwsze zobaczyć, czy odpali jego silnik (najwyraźniej nie wie biedaczysko, że pierwsze maluchy uruchamiało się cięgnem przy hamulcu ręcznym...), a po drugie sprawdzić, czy takim samochodem można legalnie jeździć po Stanach Zjednoczonych. W mailu pojawia się też określenie  "Fantastiche-nia", jak pisze aktor - jedyne polskie słowo, którego nauczył się podczas kręcenia we Wrocławiu filmu "Most szpiegów".

Odpowiedniego malucha (rocznik 1974, a zatem początkowy okres produkcji)  udało się znaleźć w Suwałkach. Kosztował 8,5 tys. zł. Jego zakup sfinansował przedsiębiorca i sportowiec Rafał Sonik, kompleksowego remontu leciwego pojazdu podjął się jeden z warsztatów samochodowych w Bielsku-Białej, a do jego bezpłatnego transportu za ocean zobowiązały się linie lotnicze PLL LOT.

Tymczasem Tom Hanks skierował do inicjatorki zbiórki kolejne przesłanie, tym razem w formie filmu, który został oczywiście natychmiast opublikowany w Internecie. Warto zwrócić uwagę na ponownie pojawiające się tu słowo "fantastycznie", tym razem całkiem poprawnie wymawiane.

Finałem akcji "Nie wypada nie pomagać", zainicjowanej przez Monikę Jaskólską, był wielki bal charytatywny. Ostatecznie na szpital pediatryczny (a konkretnie na dziecięcy oddział psychiatryczny) w Bielsku-Białej udało się zebrać 82 tys. zł. Drugie tyle obiecał dołożyć sławny artysta z Hollywood - niezapomniany "Forrest Gump", dzielny rozbitek z "Cast Away: Poza światem", zagubiony na wielkim lotnisku Viktor Navorski z "Terminala", śledzący tajemnice z przeszłości profesor Robert Langdon z "Kodu da Vinci" i bohater wielu, wielu innych filmów...   

               

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama