Norweg (?) zaparkował sobie na trawniku

Koszmar, chaos i głupota. Te trzy słowa najczęściej padają z ust zagranicznych kierowców, którzy po raz pierwszy stykają się ze specyficznymi warunkami panującymi na polskich drogach.

Zachowania dużej części naszych kierowców przyprawiają o dreszcze wielu Duńczyków, Holendrów, Szwedów czy Anglików. Po doświadczeniach z Polski część z nich najzwyczajniej boi się siadać za kierownicą.

Niestety, często bywa też tak, że przyjezdni nadzwyczaj szybko się aklimatyzują i z coraz większą nonszalancją podchodzą do przepisów ruchu drogowego.

Problem polega na tym, że kierowcy z wielu europejskich krajów doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że wybryki na polskich drogach są - po prostu - tanie. Maksymalna łączna kwota mandatu drogowego w Polsce nie może przekroczyć tysiąca złotych, czyli - przy dzisiejszym kursie - niespełna 240 euro. Taką grzywną ukarany zostanie kierowca wyprzedzający inne pojazdy na przejściu dla pieszych z prędkością o, co najmniej 50 km/h większą, od dopuszczalnej...

Reklama

Właśnie to sprawia, że część kierowców z Niemiec, Austrii, Norwegii czy nawet Szwajcarii, po przekroczeniu granicy naszego kraju z miejsca zapomina o bezpieczeństwie i traktuje polskie drogi, jak jedyną w swoim rodzaju krzyżówkę toru wyścigowego z offroadowym...

Dla przykładu publikujemy zdjęcie pewnego samochodu z Norwegii, którego kierowca postanowił zaparkować na środku trawnika w centrum Krakowa. Jak myślicie, czy delikwent pozwoliłby sobie na podobnie zachowanie w swoim kraju, np. w Oslo?

ps. Każdej wiosny trawa na tym skwerze przez kilka dni (sic!) wygląda wspaniale. Później niszczą ją parkujące na niej samochody! Straż miejska nie reaguje.

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy