Nikt nie chce 17 arów. Bo powstaje droga ekspresowa

Podzielili działkę na trzy części: dwie z nich skrajne wywłaszczyli, środkowej nie chcą odkupić.

To historia Janusza z Wierzchowisk pod Lublinem i jego perypetii z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad budującej S17 z Lublina do Piask. Środkowa działka ma 17 arów. Pan Janusz jej nie chce, bo do niczego się nie nadaje.

17 arów leży między dwiema drogami - ekspresówką i drogą lokalną. Jak mówi pan Janusz, działki nikt nie kupi, bo drogi zablokowały możliwość budowy domu, a dodatkowo nie opłaca się na niej nic uprawiać. Po pierwsze dlatego, że jest za mała. Po drugie, powstaje pytanie, kto by kupił płody rolne z ołowiem w środku, bo ziemia leży przy budowanej drodze ekspresowej. Pan Janusz wystosował pismo do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad jeszcze w marcu, opisując całą sytuację, ale odpowiedzi do tej pory nie otrzymał.

Reklama

GDDKiA twierdzi, że jest możliwość wykupu tzw. resztówek, ale uznała, że 17-arowej działki nie nabędzie, bo jest na tyle duża, że wciąż można ją uprawiać.

- Tak uznał rzeczoznawca, a my wbrew jego opinii nie możemy wykupić tego terenu - mówi Krzysztof Nalewajko rzecznik regionalnego oddziału GDDKiA. - Dysponujemy publicznymi środkami i nie możemy wydawać ich wbrew prawu - dodaje.

Na pismo odpowiedzi nie będzie, ponieważ już wcześniej właściciele zostali poinformowani o tym, że środkowa część terenu nie zostanie wykupiona.

Pan Janusz pyta, jak ma uprawiać ziemię, skoro trwa budowa, a do działki z żadnej strony nie da się dojechać. Nie wiadomo, jak będzie wyglądał dojazd po wybudowaniu dróg.

- Nawet gdybym chciał cokolwiek w tej chwili posadzić, to nie ma takiej możliwości. Działka straciła na wartości, nie będę mógł jej sprzedać, bo kto ją kupi, więc niech GDDKiA ją wykupi - mówi rozżalony pan Janusz.

- My już zamknęliśmy procedurę - odpowiada Krzysztof Nalewajko z GDDKiA - Pozostaje droga sądowa. Jeśli sąd uzna, że mamy działkę wykupić - zrobimy to, ale na chwilę obecną nie ma do tego podstaw - dodaje.

Pan Janusz nie zamierza złożyć broni. Jak mówi, jeśli dyrekcja dróg nie zmieni zdania - sprawa na pewno trafi do sądu.

RMF
Dowiedz się więcej na temat: drogi ekspresowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy