Na jeździe próbnej rozbili auto za 2,71 mln zł!

Większość kierowców traktuje swoje cztery kółka, w kategorii przyrządu do jeżdżenia, ale są samochody, które wywołują szybsze bicie serca nawet u motoryzacyjnych abstynentów.

Jednym z nich jest bez wątpienia pożądany przez miłośników klasycznych Mercedesów model 300 SL Gullwing. Produkowane w latach 1954-1963 coupe na dobre zapisało się w historii motoryzacji. Powstało jedynie 1400 egzemplarzy auta w wersji z zamkniętym nadwoziem - charakterystyczną cechą były otwierane ku górze drzwi.

Do dziś przetrwało niespełna 1000 egzemplarzy, pojazdy w dobrym stanie osiągają zawrotne ceny. Stratę jednego z nich opłakuje właśnie kolekcjoner z Niemiec...

Właściciel kultowej 350 SL Gullwing odstawił swój samochód do wyspecjalizowanego warsztatu celem zakonserwowania podwozia i przygotowania pojazdu do sezonu. Pracownicy serwisu wywiązali się ze zlecenia wzorowo, niestety - po zakończeniu prac - zabrali auto na jadę próbną...

Reklama

Jak wynika z policyjnego raportu na łuku drogi prowadzący 26-latek stracił panowanie nad pojazdem, wpadł w poślizg i zjechał z drogi. Najprawdopodobniej kierowcy zabrakło umiejętności - policjanci szacują, że w momencie opuszczenia szosy samochód poruszał się z prędkością około 80 km/h. Na szczęście, ani kierowcy, ani jadącemu z nim 19-letniemu praktykantowi nic się nie stało.

Tego samego nie można, niestety, powiedzieć o samochodzie. Karoseria auta jest kompletnie zniszczona, uszkodzenia obejmują nawet dach (nie wiadomo, w jakim stanie jest rama pojazdu).

Co ciekawe, właściciel - przynajmniej w czasie rozmowy telefonicznej - przyjął wiadomość o zniszczeniu pojazdu ze spokojem. Samochód był rzecz jasna ubezpieczony, szkody oszacowano na 650 tys. euro, czyli - bagatela - 2,71 mln zł!

Przedsiębiorca z Gumenden nie kryje jednak żalu, że stracił swoje ukochane auto w tak głupi sposób. W jednym z wywiadów udzielonych lokalnej prasie przyznał, że sam często startował tym pojazdem w rajdach klasycznych samochodów i doskonale wie, że zakręty pokonywane przy prędkości 80 km/h nie są dla Gullwinga żadnym wyzwaniem. "Pod warunkiem, oczywiście, że robi się to dobrze" - dodaje.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bicie serca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy