Jeremy Clarkson i ekipa Top Gear testują leafa...

Nissan leat to obecnie najbardziej utytułowane auto. Pojazd zgarnął wszystkie prestiżowe nagrody świata samochodów.

Elektryczny kompakt Nissana wybrany został Europejskim i Światowym Samochodem Roku.

Dziennikarze, którzy zasiadali w jury obu konkursów, stwierdzili, że leaf to kamień milowy w historii motoryzacji. Auto napędzane jest motorem elektrycznym o mocy 107 KM dysponującym momentem obrotowym 280 Nm. Samochód przyspiesza do 100 km/h w 11,9 s i rozpędza się do prędkości maksymalnej 140 km/h. Teoretyczny zasięg samochodu to 160 km.

Wyniki konkursów na Europejski i Światowy Samochód Roku podzieliły środowisko dziennikarzy motoryzacyjnych. Wielu z nich uważa, że jurorzy zamiast posługiwać się zdrowym rozsądkiem ulegli modzie i presji ekologów. To prawda, że leaf jest obecnie majstersztykiem inżynierii, ale jego przydatność w codziennym życiu, jak również "walory ekologiczne" są mocno dyskusyjne (prąd w gniazdku nie bierze się przecież znikąd, zużyte akumulatory trzeba też jakoś zutylizować).

Reklama

Zachęcona głośną debatą, walory użytkowe pojazdów elektrycznych postanowiła niedawno sprawdzić ekipa kultowego programu motoryzacyjnego "Top Gear". W nowej serii brytyjskiego magazynu będzie można zobaczyć, jak Jeremy Clarkson i James May wybrali się w podróż po Wielkiej Brytanii nissanem leaf i mitsubishi i-MiEV. W sieci pojawiły się już pierwsze filmiki dokumentujące ich zmagania. Nie jest niespodzianką, że... energii zabrakło

Warto przypomnieć, że "Top Gear" testował już wcześniej samochody elektryczne. W 2008 roku Clarkson jeździł m.in. teslą roadster, która - jak wynikało z materiału filmowego - rozładowała się już po 55 milach, mimo iż producent twierdził, że zasięg auta wynosi 211 mil. Przedstawiciele Tesli nie kryli oburzenia poziomem testu Clarksona twierdząc, że dane z pokładowych urządzeń auta nie potwierdzają tez przedstawionych w programie (rozładowanie akumulatorów i przegrzanie silnika uniemożliwiające jazdę).

Amerykańska firma zarzuciła BBC kłamstwa i manipulacje. Pod koniec marca sprawa trafiła do sądu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy