Donos czy obywatelski obowiązek?
W Lubinie rusza kampania społeczna "Oczy". Z grubsza chodzi o to, aby obywatele mieli oczy (i uszy) szeroko otwarte, informując stróżów prawa o wszelkich przypadkach jego łamania.
Dostrzegasz wandala, który bazgrze sprejem po wiacie przystanku autobusowego? Dzwonisz do straży miejskiej. Widzisz pirata drogowego, który przemknął przez skrzyżowanie na czerwonym świetle? Przekazujesz numery rejestracyjne jego samochodu policji...
W wielu krajach takie zachowania są codziennością, nie potrzeba jakichkolwiek szeroko nagłaśnianych akcji, aby je rozpowszechnić. W Skandynawii informowanie policji o wszelkich wykroczeniach drogowych uznawane jest za obywatelski obowiązek.
W Niemczech na chamskiego kretyna, który pokaże innemu kierowcy środkowy palec, urządzane są policyjne obławy. Polacy ze zgrozą opowiadają sobie historię pewnego mieszkającego w Szwajcarii rodaka, który wyjechał na kilka dni odwiedzić rodzinę w kraju. Była jesień. Z drzew rosnących przed domem Polonusa, spadały liście. Jego sąsiad, skądinąd miły i uczynny, zawiadomił miejscowe MPO i policję. Po powrocie, na właściciela domu czekał mandat i rachunek za uprzątnięcie chodnika.
W Polsce, kampanie takie, jak lubińska, jakoś nie znajdują odzewu. Z dwóch powodów. Po pierwsze, informowanie policji, nawet w najsłuszniejszych sprawach, uznajemy za naganne donosicielstwo, co zapewne jest pozostałością po czasach minionych, gdy służby porządkowe stanowiły element obcego narodowi aparatu represji. Po drugie, jeżeli już, to chcielibyśmy mieć pewność, że nasza obywatelska postawa spotka się z szybką, skuteczną reakcją. A jeżeli tak się stanie, to nie będziemy narażeni z tego powodu na jakiekolwiek kłopoty: wzywanie w celu składania wyjaśnień, świadkowanie w sądzie itp.
A najchętniej, jako ludzie temperamentni, wymierzylibyśmy sprawiedliwość na miejscu. Ilekroć widzimy kierowcę, który omijając korek, jedzie na wprost z pasa przeznaczonego do skrętu w lewo, zamiast dzwonić na policję, mamy ochotę natychmiast zepchnąć cwaniaka do rowu. I żałujemy wtedy, że naszym pojazdem nie jest transporter opancerzony "Rosomak"...