27 litrów pojemności, nawet 1000 KM mocy. Ten samochód to prawdziwa Bestia

Przypominająca auto z kreskówki i napędzana silnikiem lotniczym Bestia, w latach 70. trafiła do Księgi Rekordów Guinessa. John Dodd zbudował tylko jeden taki samochód, a teraz można zostać jego nowym właścicielem.

Słysząc przydomek "Bestia" zwykle mamy przed oczami limuzynę prezydenta USA. Nie wszyscy wiedzą, że ten przydomek w świecie motoryzacji ma również inne auto.

Początki Bestii – od pierwszych pomysłów po tragiczny pożar

Projekt zrodził się w Wielkiej Brytanii, a jego początki sięgają 1966 roku. Wówczas Paul Jameson postanowił zbudować własny samochód. Jako źródło napędu swojej autorskiej maszyny postanowił zastosować... 27-litrowy silnik V12 o nazwie Meteor. Stworzony przez Rolls-Royce'a motor przeznaczony był dla czołgów. Konstrukcję auta oparto na ramie. W zawieszeniu natomiast Jameson wykorzystał elementy Wolseleya (przód) i Jaguara (tył).  

Reklama

Jameson potrzebował jednak do swojego projektu odpowiedniej skrzyni biegów. W tym celu skontaktował się ze specjalistą - Johnem Doddem. Dodd opracował odpowiednią przekładnię, a następnie... za 400 funtów odkupił cały projekt od Jamesona. Kolejnym krokiem było wysłanie auta do firmy Fibre Glass Repairs, specjalizującej się w budowaniu nadwozi do dragsterów. Ze względu na fakt, że silnik pochodzi od Rolls-Royce'a, zdecydowano się na wykorzystanie grilla znanego z samochodów tej firmy.

Nim jednak prawnicy Rolls-Royce'a zdążyli zająć się Doddem, jego samochód spłonął na poboczu autostrady, w drodze powrotnej z prezentacji w Szwecji. Dodd nie porzucił projektu. Wręcz przeciwnie - odbudował swój samochód. Jako źródło napędu wykorzystał 27-litrowy silnik lotniczy Merlin (pod względem technicznym to bliźniak Meteora), który trafiał np. do myśliwców Spitfire. Auto ponownie otrzymało grill z Rolls-Royce'a. Oczywiście spotkało się to z dezaprobatą brytyjskiej firmy. Sprawa trafiła do sądu, Rolls-Royce wygrał proces i auto musiało się zmienić. 

Po przegranym procesie Dodd przeniósł się do Hiszpanii. Jego samochód dołączył do niego nieco później. Kiedy Bestia pojawiła się już na hiszpańskiej ziemi, otrzymała nowy grill, na którym widniały wielkie inicjały autora projektu.

Bestia wygląda jak auto wyrwane z kreskówki

Właściwie wszystko w tym samochodzie sprawia wrażenie mocno przerysowanego. Niewiarygodnie długa, niemal niekończąca się maska po uniesieniu przypomina rozpostarty żagiel. Auto ma z przodu aż 8 świateł, z tyłu ogromny zwis, a po bokach potężne wloty powietrza. Konserwatywny, beżowy kolor nadwozia wcale nie sprawia, że samochód nie rzuca się w oczy.

Również środek utrzymany jest w beżowej kolorystyce. Są tylko dwa miejsca - dla kierowcy i pasażera. Koło – znajdującej się oczywiście po prawej stronie – kierownicy, jest drewniane. Na konsoli środkowej, tuż przed skrzynią biegów, znajduje się zestaw czerwonych przełączników, służących do uruchomienia silnika. Za siedzeniami znajduje się olbrzymi bagażnik.

Bestia trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa

Nie ma oficjalnych danych dotyczących mocy tego auta, ponieważ nigdy nie odwiedziło ono hamowni. Mówi się, że Bestia może dysponować mocą między 750 a 1000 KM. Z pewnością nie należy do powolnych aut. W 1973 osiągnęła prędkość 294 km/h, choć z niektórych źródeł wynika, że samochód przekraczał również barierę 300 km/h. Z kolei w 1977 roku został umieszczony w Księdze Rekordów Guinnessa jako "najpotężniejszy samochód na świecie".

John Dodd pragnął by Bestia zrealizowała jeszcze jeden cel

Projektant stale użytkował swój samochód, mało tego, mógł nim jeździć po publicznych drogach. Ciekawostką jest fakt, że w dowodzie Bestia podpisana jest jako... Rolls-Royce. Dodd miał jeszcze ambitne plany, co do swojego auta. Chciał, żeby przebiło barierę 321 km/h. Niestety, tego celu nie zdążył zrealizować. Zmarł w grudniu 2022 roku mając 90 lat.

Rodzina Dodda postanowiła sprzedać samochód. Bestia ma przebieg ok. 17 tys. km. Aukcja startuje w czwartek, 9 marca o godzinie 13:00 czasu polskiego na stronie Carandclassic.com. Być może ostatni cel dotychczasowego właściciela tego szalonego auta zrealizuje jego następca.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy