Wszyscy zapłacimy za wdrożenie e-myta?

Średnio o 3,6 proc. mogą wzrosnąć koszty przewoźników drogowych z powodu wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat za korzystanie z dróg - wyliczyły firmy przewozowe.

Średnio o 3,6 proc. mogą wzrosnąć koszty przewoźników drogowych z powodu wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat za korzystanie z dróg - wyliczyły firmy przewozowe.

Resort infrastruktury ripostuje, że bez e-myta nie będzie pieniędzy na budowę dróg.

Wyliczenia te przedstawił Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce na poniedziałkowej, poświęconej poborowi e-myta, debacie w Krajowej Izbie Gospodarczej. Tłumaczył, że poprzedni system odpłatności za drogi - czyli system winietowy - obejmował także przejazd autostradami koncesyjnymi, na których opłaty pobierają prywatne firmy. Teraz - jak wyjaśniał Wilk - poza e-mytem przewoźnicy płacą także za przejazd tymi autostradami.

Wilk wyliczał, że za przejazd samochodu ciężarowego przez trzy odcinki autostrady A2 trzeba zapłacić 189 zł, za przejazd A4 49 zł, a za A1 - 42 zł. Natomiast stawki opłaty za pozostałe drogi to 20-53 gr za kilometr dla autostrad i 16-42 gr dla pozostałych dróg krajowych. W systemie winietowym przewoźnicy płacili zryczałtowaną kwotę.

Reklama

"Te koszty mogą dalej rosnąć, bo będzie powiększana sieć dróg, na których pobierane są opłaty, mogą też wzrosnąć stawki" - zauważył Wilk. Obecnie e-myto pobierane jest na sieci 1560 km dróg, ale ich liczba będzie wzrastać. "Firmy przewozowe mogą nie być w stanie wciąż tych rosnących kosztów na siebie, prawdopodobnie więc zdrożeją ich usługi, a w konsekwencji ceny towarów" - powiedział. Jak dodał, w systemie winietowym przewoźnik płacił średnio 3 tys. zł za roczną winietę dla ciężarówki z silnikiem klasy euro 3.

"Skoro taka winieta kosztowała 3 tys. zł rocznie, to przewoźnik płacił za korzystanie ze wszystkich polskich dróg ok. 270 zł miesięcznie. Z punktu widzenia kosztów budowy i utrzymania dróg taki przychód jest bez znaczenia" - ripostował obecny na debacie wiceminister infrastruktury Radosław Stępień.

Wiceminister zaznaczył, że koszty korzystania z dróg zostały dzięki elektronicznemu systemowi poboru opłat "urealnione". Jak przypomniał Stępień, w systemie winietowym Skarb Państwa wypłacał rekompensaty koncesjonariuszom autostrad. Poinformował, że przykładowo w 2008 r. przychody z winiet i rekompensaty dla koncesjonariuszy wyrównały się. "Per saldo za utrzymanie dróg płacił więc podatnik" - dodał wiceminister. Przypomniał, że dochody z e-myta mają trafiać do Funduszu Drogowego, skąd będą przekazywane na inwestycje drogowe. Rząd szacuje, że wpływy z systemu mogą wynieść ok. 2 mld zł rocznie.

Uczestnicy debaty odnieśli się także do pierwszych dni funkcjonowania systemu. P.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad Lech Witecki poinformował, że wdrażająca system austriacka firma Kapsch zapłaciła 2 mln zł kary umownej za dwudniowe opóźnienie uruchomienia systemu.

Odniósł się też do zjawiska omijania przez ciężarówki płatnych odcinków dróg. "Pierwsze dwa trzy miesiące zawsze, w każdym kraju (gdzie uruchomiono e-myto - PAP) był taki syndrom unikania płatności, czyli ucieczki na te drogi, które nierzadko nie są przystosowane do obsługi ruchu ciężarowego" - powiedział Witecki. Poinformował, że do tej pory na łamiących przepisy zostało nałożonych ok. 600 tys. zł kar. Dodał, że po pierwszych tygodniach omijania systemu, kierowcy wracają na płatne odcinki dróg, ponieważ przejazd nimi jest szybszy i wygodniejszy.

Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Henryk Klimkiewicz zwracał uwagę, że system e-myta będzie dostarczał ważnych informacji, przydatnych do planowania wydatków na inwestycje drogowe. Obsługujący system będą mieli bowiem dokładne informacje, które drogi są najbardziej obciążone i gdzie remonty i modernizacje są najbardziej pożądane.

Zdaniem Klimkiewicza, e-myto może zmienić także oblicze konkurencji między transportem kolejowym a drogowym. "Dla niektórych przewoźników drogowych może się okazać po opłaceniu e-myta, że przewożenie towarów o dużej masie a małej wartości, jak węgiel czy złom, jest nieopłacalne" - powiedział. Wtedy, według niego, obsługę tych przewozów będą mogły przejąć spółki kolejowe, które od lat płacą za dostęp do infrastruktury, więc mają te opłaty wkalkulowane w koszty.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: myto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy