Kupujesz samochód? Wyłącz emocje

Nie potrafimy kupować samochodów – taki wniosek można wyciągnąć z badania Millward Brown przeprowadzonego na zlecenie Volkswagena. Zamiast brać pod uwagę czynniki wpływające na wartość pojazdu przy odsprzedaży, kierujemy się mniej istotnymi parametrami. Jakimi?

Na przykład ceną. Okazuje się, że to niewystarczający wskaźnik, który powinno się brać pod uwagę. A jeśli już, to koniecznie trzeba zrównać wersje i wyposażenie porównywanych samochodów, bo to może zasadniczo różnić się od siebie i wpływać na cenę.

Cena jest zatem istotna, ale są ważniejsze parametry. To np. koszty serwisów, przebieg, po jakim trzeba je przeprowadzać, wydatki związane na ewentualne naprawy i utrata wartości.

Inwestycja obarczona stratą

Eksperci przekonują, że zakup samochodu to inwestycja. Powiedzmy sobie otwarcie, inwestycja, ale już na starcie skazana na stratę. Przynajmniej gdy mówimy o samochodzie popularnym. Wystarczy przejechać bramę salonu, by stracić jakieś 20 proc. Ale mimo car sharingu, mody na rowery i wysokich podatków, samochód nadal jest przedmiotem pożądania.

Reklama

W samochodowej inwestycji chodzi więc o to, by jak najbardziej zminimalizować stratę. A żeby to się stało, istotnym czynnikiem musi być wartość rezydualna. Co to takiego? To wartość samochodu w momencie jego odsprzedaży. Kłopot w tym, że firmy, które szacują wartość rezydualną, nie biorą za nią odpowiedzialności.

Co to oznacza? Jeśli dzisiaj kupimy np. Volkswagena Golfa 1.4 TSI 125 KM w wersji Comfortline (79 830 zł) z dodatkowymi pakietami wyposażenia za 83 420 zł, a Eurotax oszacuje wartość rezydualną na 44 809 zł (po 4 latach i 60 tys. km przebiegu), to wcale nie będziemy mieli pewności, że za taką kwotę odsprzedamy auto w 2021 roku.

Czy więc szacowanie wartości rezydualnej to wróżenie z fusów i czarowanie z magicznej kuli? Trochę tak, ale nie mamy innych narzędzi. To coś bardziej namacalnego, niż obiegowa opinia, że niektóre marki zawsze trzymają cenę i dobrze się sprzedają.

- Wyliczając szacowaną wartość rezydualną, analizujemy wiele parametrów. Są to m. in. doświadczenie producenta, historia modelu, sytuacja w danym segmencie rynku z uwzględnieniem konkurencyjnych aut, plany sprzedażowe poszczególnych modeli, cena zakupu, a nawet liczba autoryzowanych stacji obsługi danej marki - mówi Paweł Grabarczyk, dyrektor handlowy Eurotaxu.

Co jest dla nas ważne?

Jak wynika z badania Millward Brown przeprowadzonego na zlecenie Volkswagena, dla 77 proc. klientów cena jest najistotniejszym parametrem przy wyborze auta. Dla 65 proc. to marka i model, dla 64 proc. parametry techniczne, czyli osiągi.


61 proc. klientów zwraca uwagę na poziom bezpieczeństwa, jaki gwarantuje samochód. Dla takiej samej liczby osób istotna jest opinia o marce lub modelu.

60 proc. kierowców zwraca z kolie uwagę na zużycie paliwa, a co za tym idzie na przewidywalne wydatki na paliwo. Dla ponad połowy respondentów istotnym czynnikiem wpływającym na zakup auta będzie udzielony rabat.

Dopiero na samym końcu ankiety pojawiają się parametry finansowe, czyli koszty naprawy (ważne dla 47 proc. klientów) koszty ubezpieczenia (ważne dla 39 proc.) koszty okresowych przeglądów auta (ważne dla 38 proc.). Wartość rezydualna, czyli utrata wartości, istotna jest dla zaledwie 32 proc. klientów.

Liczą się emocje

Wszystkie powyższe założenia są jak najbardziej zasadne, gdy z całego procesu zakupu auta wykluczymy emocje. Jeśli weźmiemy je pod uwagę, to ani cena, ani awaryjność, ani wysoka utrata wartości nie będą w stanie wpłynąć na nasz wybór. A przecież w motoryzacji chodzi również o emocje.

A jeśli chcesz mieć gwarancję ceny przy odsprzedaży samochody, nie kupuj go, tylko wynajmij. Przy najmie długoterminowym już w chwil zakupu zostanie na sztywno określona cena, za jaką sprzedawca odkupi od ciebie samochód.

Jules

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy