Ktoś mnie stuknie, a ja płacę więcej
Kwestia ubezpieczeń komunikacyjnych to temat, który wypłynął przy okazji planowanej podwyżki w związku z roszczeniami resortu zdrowia.
Jednak już teraz obowiązujące przepisy są często nielogiczne i skomplikowane. Kwestię tę porusza w swoim liście jeden z naszych czytelników.
"Szanowni Państwo,
jakoś nie cieszy mnie apel o zmniejszenie opłat za OC i AC. Nie wierzę, że apel ma jakieś znaczenie. Liczy się kasa. I konkurencja. Nikt dobrowolnie nie zrezygnuje z zysku. Dlaczego za szkody muszą płacić wszyscy?
Są zniżki za bezszkodową jazdę. OK. Są podwyżki za spowodowanie szkód. Może powinna być większa progresywność jednych i drugich?
Za co podwyżki? Powinny być związane z ponoszeniem winy, a nie z wypłatą odszkodowania. Jeśli na parkingu, ktoś mnie stuknie, jaka w tym moja wina? Czemu więc płacę? Warunki AC ustala ubezpieczyciel, ma prawo. Ja mam prawo wykupić je lub nie. Dlaczego jednak stosowana jest zasada sprzedaży wiązanej? Dlaczego nie mogę wykupić ubezpieczenia od samej kradzieży?
Staram się tak jeździć, aby nie być przyczyną kolizji. Nie mam pieniędzy na AC. Jeśli nawet spowoduję szkodę, to straty będą niższe niż roczna składka. Ale jeśli ktoś mi ukradnie samochód, to zapewne nie będzie mnie stać na kolejny. Zależy mi na samym ubezpieczeniu od kradzieży. A ubezpieczyciel mówi: kup AC za tysiąc, to za sto dodamy ci KR. (...)
Od czego zależy wysokość OC? Jak jest ustalana wysokość opłat? Dlaczego obowiązuje odpowiedzialność zbiorowa? Czy to, że mieszkam w Warszawie, to znaczy, że mam więcej płacić? Dlaczego? Dlaczego jeśli zamelduję się u ciotki w małej miejscowości, to dalej mieszkając w Warszawie płacę znacznie mniej?
Uważam, że każdy powinien płacić za własne winy. A nie za czyjeś. Protestuję przeciwko sprzedaży wiązanej i przeciwko odpowiedzialności zbiorowej.
Protestuję przeciwko uzasadnianiu podnoszenia opłat kosztami likwidacji szkód spowodowanych przez pijaków. Ubezpieczyciel powinien, w takim wypadku, wypłacić poszkodowanemu odszkodowanie, zapewnić leczenie, rehabilitację i ew. utrzymanie. Ale całość wydatków powinien ściągnąć od sprawcy. Nie chcę płacić za pijaków. Powinni odpowiadać całym swoim mieniem. Swoim, a nie moim. Podobnie sprawcy przestępstw. Dlaczego spowodowane przez nich straty spadają na barki wszystkich użytkowników dróg, a właściwie właścicieli pojazdów?
Wiem, że poruszam sprawy "nie do ruszenia". Wiem, że "nic nie da się zrobić". Czy rzeczywiście?
Z poważaniem
Andrzej D. (dane do wiadomości redakcji)"
Zgadzacie się naszym czytelnikiem?