Ile naprawdę wydajesz na samochód? Policz dobrze, będziesz w szoku!

O czym myśli przeciętny Polak kupując i użytkując samochód? Jak wynika z raportu przygotowanego przez Instytut Millward Brown – raczej nie o tym, o czym powinien!

Zrealizowane na zlecenie Volkswagena badania przeprowadzono w październiku bieżącego roku. Ich celem było sprawdzenie świadomości i zachowań kierowców w odniesieniu do najważniejszych kwestii związanych z zakupem i kosztami użytkowania samochodu. Na potrzeby analizy przepytano 1001 osób, które w ostatnich trzech latach kupiły nowe auto w salonie. W badaniach wzięły udział zarówno osoby fizyczne, jak i właściciele małych firm, których flota nie przekracza liczby trzech pojazdów.

Nakreślony na podstawie wyników badań obraz przeciętnego polskiego nabywcy nowego samochodu pokazuje, że decyzje o wyborze konkretnego pojazdu nie zawsze są przemyślane. Zdaniem przedstawicieli Volkswagena kupującym brakuje przejrzystego przewodnika, który pomógłby im dokonywać rozsądniejszych wyborów i zwiększył świadomość dotyczącą realnych kosztów użytkowania samochodu. Wkrótce ma się to jednak zmienić. Firma z Wolfsburga zamierza uświadamiać i edukować potencjalnych klientów. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest przedstawiony 5 grudnia raport, który został omówiony na specjalnej konferencji z udziałem ekspertów. 

Reklama

Wyniki badania wskazują na to, że kupujący nowe auta w Polsce cierpią na dziwny rodzaj rozdwojenia jaźni. Gdy poprosi się ich o podanie najważniejszych kryteriów branych pod uwagę przy wyborze nowego samochodu, aż 77 proc. respondentów w pierwszej kolejności wymienia cenę, 65 proc. markę i model, a 64 proc. parametry techniczne (silnik, osiągi itp.). Kwestie związane z kosztami użytkowania pojazdu wydają się dla nich drugorzędne. Na samym końcu listy ląduje utrata wartości. Z drugiej strony, jeśli wprost zapytać nabywców o znaczenie kosztów eksploatacji pojazdu - aż 87 proc. uzna je za "ważne".

Pytani o miesięczne wydatki związane z utrzymaniem samochodu na pierwszym miejscu Polacy wymieniają koszty paliwa. Dalej są: ubezpieczenia, przeglądy, mycie, części zamienne i różnego rodzaju opłaty drogowe. Niemal nikt nie zdaje sobie sprawy z faktu, że, tak naprawdę, największym i najważniejszym "udziałowcem" w kosztach utrzymania samochodu jest... utrata wartości. Pozycja, która w rankingu czynników branych pod uwagę przy zakupie auta zajęła niechlubne, ostatnie miejsce!

Mętlik w głowach potencjalnych nabywców musi być naprawdę spory, bo równocześnie - mimo spychania utraty wartości na sam koniec listy priorytetów - co drugi z nich deklaruje, że jest skłonny więcej zapłacić za samochód, który lepiej trzyma swoją wartość i można go będzie potem korzystniej odsprzedać!

Idąc dalej tym tropem - aż dwie trzecie respondentów twierdziło, że miesięcznie wydaje na auto mniej niż 500 zł. W rzeczywistości - zdaniem ekspertów - biorąc pod uwagę utratę wartości - miesięczne utrzymanie nawet małego samochodu kosztuje średnio, co najmniej, 1000 zł! Często mamy jednak do czynienia ze znacznie większymi kwotami sięgającymi 1500 zł czy nawet 2000 zł! Niskiej świadomości nie ma się jednak, co dziwić. Większość kierowców nie dostrzega niektórych dodatkowych kosztów (takich jak wspomniana już utrata wartości), a innych z kolei nie odnotowuje, bo nie prowadzi ich ewidencji.

Badanie Millward Brown pokazuje, że świadomość tego, czym najlepiej kierować się przy wyborze samochodu oraz, co tak naprawdę wpływa na koszty jego utrzymania, jest wśród polskich kupujących na marnym poziomie. Dlatego właśnie Volkswagen zapowiada solidną pracę u podstaw mającą na celu uświadomienie klientów. Na co więc zwracać szczególną uwagę przy wyborze nowego auta?

Decydując się na konkretny model nie można kierować się samą ceną wyjściową - trzeba też dokładnie przyjrzeć się liście wyposażenia, bo tu na kupujących mogą czyhać liczne pułapki. Wiele - pozornie tanich samochodów - po doposażeniu do poziomu pierwotnie droższego rywala, okazuje się od niego sporo droższych! Nabywcy muszą też uważać na tzw. opcje powiązane, kiedy zakup jednej nie jest możliwy bez inwestycji w kilka innych. Są też "haczyki" związane z nazewnictwem. Chodzi tu o elementy wyposażenia, które mając zbliżoną nazwę, mogą zupełnie inaczej funkcjonować. Przykładowo - w niektórych samochodach - systemy pomagające utrzymać pojazd na pasie ruchu potrafią jedynie ostrzegać dźwiękowo o jego niezamierzonym opuszczaniu, a w innych (i tym chwali się Volkswagen), same korygują tor jazdy. 

Nie można też bagatelizować kwestii rzeczywistych kosztów. Nie dość, że jest ich więcej, niż się wydaje, to jeszcze największym z nich nie okazuje się wcale koszt wlewanego do baku paliwa, a utrata wartości auta. Ta przekłada się na jego cenę przy odsprzedaży - czyli realne kwoty, wracające do naszych kieszeni! Tzw. "wartość rezydualną", czyli to, za ile można sprzedać auto po kliku latach jego eksploatacji, warto brać pod uwagę przy zakupie. Dane na ten temat nie są niestety powszechnie dostępne, ale ogólną orientację może zapewnić tutaj lektura ogłoszeń (oczywiście należy pamiętać, że ceny w nich podawane są wywoławcze i różnią się od tych transakcyjnych). Auto producenta o dobrej opinii, najlepiej z polskiego salonu i z udokumentowanym serwisem (tu zwracają się inwestycje w pakiety przeglądów i przedłużoną gwarancję) ma szansę uzyskać znacznie wyższą cenę niż inne egzemplarze. 

Przy ocenie kosztów wypadałoby też skrupulatnie przeliczyć kwestię rzeczywistego zużycia paliwa. Warto również zweryfikować swoje drogowe nawyki i wprowadzić w życie rady ekspertów dotyczące ekonomicznej jazdy. Volkswagen podaje, że zmniejszenie zużycia paliwa o 1 l/100 km przy czteroletniej eksploatacji i rocznych przebiegach na poziomie 15 tys. km pozwoli zaoszczędzić 3000 zł! 

Sporo korzyści może także przynieść zakup oferowanych przez producentów pakietów przeglądów - co z jednej strony owszem, zwiększa początkowy wydatek na auto, ale z drugiej daje wymierne oszczędności w dłuższej perspektywie. Zdaniem Volkswagena oferowane przez koncern pakiety pozwalają obniżyć ceny wizyt w serwisie o blisko połowę! W podobnych kategoriach można rozpatrywać wykup ochrony pogwarancyjnej. Początkowy większy koszt może się potem zwrócić z nawiązką i podnieść cenę auta przy odsprzedaży. 

Wybierając samochód nie można też pomijać kwestii kosztów związanych z serwisowaniem. W tym przypadku najważniejsze są nie tylko ceny, ale też okresy międzyprzeglądowe. Dla wielu marek to 15 lub 20 tys. km, ale są też firmy, które na przeglądy wzywają co 30 tys. km. Jak nietrudno się domyślić - właśnie tym kusi klientów Volkswagen. 

Ostatnią - niezwykle ważną - kwestią jest samo finansowanie inwestycji. Z danych Millward Brown wynika, że więcej niż połowa ankietowanych kupiła auto w sposób najbardziej tradycyjny, czyli za gotówkę. Wyniki jasno wskazują jednak, że trend polegający na przechodzeniu z chęci posiadania auta w wygodniejszą opcję polegającą na jego użytkowaniu, jest bardzo wyraźny i wciąż się nasila. Do lamusa powoli przechodzi nie tylko zakup gotówkowy, ale i kredyt oraz tradycyjny leasing z niską wartością końcową. 

Te ustępują miejsca formom opartym na wynajmie długoterminowym. Volkswagen oferuje tego typu finansowanie nie tylko firmom, ale i klientom indywidualnym. Ci ostatni wciąż podchodzą do sprawy z dużą rezerwą, ale marka zamierza intensywnie promować właśnie takie rodzaje finansowania. I chyba wie, co robi, bo mimo tego, że na wynajem długoterminowy zdecydował się zaledwie 1 proc. badanych, to równocześnie aż 50 proc. respondentów wykazuje zainteresowanie wynajmem w przyszłości. W Niemczech podobny proces - przejścia od form tradycyjnych do nowoczesnych - zajął, mniej więcej, 10 lat. Obecnie już około 70 proc. transakcji "zakupu" samochodów oparte jest na tego typu, nowoczesnych formach finansowania. Te pozwalają cieszyć się zaletami korzystania z nowego pojazdu unikając wad związanych z jego posiadaniem. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy