Tak się kończy "jazda na zderzaku" (film)

Autostrad i dróg ekspresowych w Polsce przybywa, ale Polacy wciąż uczą się po nich jeździć.

Przy okazji karambolu, do którego doszło we mgle na drodze ekspresowej S8, pisaliśmy o mechanizmie powstawanie takich zdarzeń.

Przypomnijmy, że jeśli kolumna samochodów jedzie ze stałą prędkością, a na jej drodze pojawi się przeszkoda zmuszająca do gwałtownego hamowania, to każdy kolejny kierowca - zakładając stałe odstępy między samochodami - będzie zmuszony do hamowania mocniejszego, aż któryś kolejny po prostu nie będzie miał fizycznej możliwości wyhamowania. Wszystko oczywiście z powodu czasu reakcji, dokładnie ten sam mechanizm działa podczas ruszania ze skrzyżowania - kolumna samochodów nigdy nie rusza równocześnie.

Reklama

Dlatego podczas jazdy z autostradą tak ważne jest zachowanie bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu, także podczas dobrej widoczności i świetnej pogody. Dodatkowo, o ile to możliwe, powinniśmy obserwować drogę przed bezpośrednio poprzedzającym nas samochodem - da to nam czas na wcześniejszą reakcję, równoczesną z autem przed nami, a czasem nawet wcześniejszą. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, jeśli jedziemy za busem czy innym większym samochodem, najczęściej zdani jesteśmy na obserwowanie jego tylnej klapy i świateł stopu.

Jak się kończy niezachowanie bezpiecznego dystansu i jak w praktyce działa mechanizm coraz mocniejszego hamowania, widać na filmie zarejestrowanym przez jednego z internautów. Do zdarzenia doszło kilka dni temu na autostradzie A2.

Kolumna samochodów znajdująca się na lewym pasie nagle zaczyna hamować. Kierowca busa - mimo, że siedzi wyżej i powinien wcześniej dostrzec zagrożenie - reaguje zbyt późno. Na wyhamowanie nie ma szans, na szczęście podejmuje inny manewr obronny, czyli omijanie. Ruch kierownicą jest tak gwałtowny, że samochód przelatuje aż dwa (!) pasy i tylko cudem nie uderza w inny pojazd.

Na uwagę zasługuje również trzeźwość umysłu kierowcy samochodu z kamerą. Nie tylko ma czas na wyhamowanie, ale również - dostrzegając w lusterku pędzącą Hondę Civic - zjeżdża na pas zieleni. Z kolei kierowca Hondy wykorzystuje wolny prawy pas i unika zderzenia.

Wszystko zakończyło się szczęśliwie, bo trzech kierowców podjęło dobre decyzje ratujące, dodatkowo dopisało im szczęście. Ale gdyby uważnie obserwowali drogę przed sobą i zachowali bezpieczny odstęp, nie byłoby potrzeby ratowania się... A gdyby prawy pas był zajęty karambol byłby nieunikniony.

(md)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bezpieczeństwo na drodze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama