Systemy wspomagania jazdy niebezpieczne? Potęgują zagrożenia?

Nieodżałowany Stirling Moss zwykł mawiać, że współcześni kierowcy Formuły 1 w jednym wyścigu popełniają więcej błędów niż gwiazdy królowej sportu motorowego przez cały sezon w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych.

To jeden z ubocznych efektów rozwoju techniki, która w wielu sytuacjach wyręcza kierowcę w podejmowaniu decyzji. Niepokojące zjawisko zauważyć można również na zwykłych drogach. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że obecne samochody wybaczają zdecydowanie więcej niż ich poprzednicy. Elektronika myli się rzadziej niż człowiek, co ma zbawienny wpływ na poziom bezpieczeństwa. Dziś kierowcy nie muszą już obawiać się hamowania w zakręcie (ABS) czy lekkomyślnego operowania gazem (systemy kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy).

Reklama

Problem w tym, że natura ludzka bazuje na przyzwyczajeniach, a do zmian na lepsze przyzwyczajamy się najszybciej... Dowodzą tego najnowsze badania amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Drogowego (IIHS), która wraz Massachusetts Institute of Technology’s AgeLab postanowiła sprawdzić, jak nowoczesne technologie wpływają na zachowania kierowców. Wyniki nie napawają optymizmem.

W badaniu uczestniczyła grupa dwudziestu kierowców, którzy nie mieli wcześniej doświadczeń z takimi wynalazkami, jak np. adaptacyjny tempomat z funkcją hamowania przed przeszkodą czy system automatycznego utrzymywania auta w osi pasa ruchu. Badaną dwudziestkę podzielono na dwie, dziesięcioosobowe, grupy. Pierwsza otrzymała do testów nowego Range Rovera Evoque wyposażonego w adaptacyjny tempomat. Druga jeździła nowym Volvo S90 z aktywnym tempomatem i funkcją Pilot Assist (częściowo autonomiczna jazda).

Co ciekawe, na początku eksperymentu praktycznie żaden z kierowców nie wykazywał oznak "odłączenia" od rzeczywistości, takich jak częste odrywanie wzroku od drogi czy zdejmowanie obu rąk z kierownicy. Z czasem, gdy kierujący poznali działanie systemów wspomagania i przyzwyczaili się do ich obecności, liczba skrajnie niebezpiecznych zachowań kierujących systematycznie wzrastała. Przykładowo - kierowcy zdecydowanie częściej pozwalali sobie np. na korzystanie z telefonu komórkowego w czasie jazdy. Wnioski z badania śmiało uznać można za przytłaczające.

W końcowym raporcie przeczytać można, że - w porównaniu z początkiem eksperymentu - po jego zakończeniu uczestniczący w nim kierowcy byli aż 12-krotnie bardziej narażeni na odrywanie obu rąk od kierownicy!

Autorzy badania apelują do producentów, by przykładali większą uwagę do monitorowania zachowań kierowców. We wnioskach mowa jest m.in. o "utrwalaniu fałszywego poczucia bezpieczeństwa" i konieczności ścisłego nadzorowania poczynań kierujących tak, by konieczność przejęcia kontroli nad pojazdem nie była dla nich zaskoczeniem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy