Stare auta, dziurawe drogi...

Jak bardzo Polska jest zacofana pod względem motoryzacyjnym? Lata świetlne. Najdotkliwiej uświadamiają sobie to nasi rodacy, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę.

Poniżej prezentujemy list jednego z naszych czytelników, który mógł porównać ruch drogowy w Polsce oraz Anglii.

"Chciałbym się podzielić swoimi uwagami na temat poruszony w artykule "Uważaj, bo mnie zabijesz.

Obecnie pracuję w Anglii, gdzie przez pół roku dojeżdżałem do pracy rowerem. I muszę przyznać, że przepaść między organizacją ruchu w Polsce i w Anglii jest ogromna. Tutaj wszędzie są wytyczone ścieżki dla rowerów na drogach, a jeśli droga jest węższa, to są wykonane podjazdy na chodnik, gdzie dalej jest wytyczony pas dla rowerzystów. Jeśli jednak chodnik jest wąski, a droga też, to specjalne znaki dosyć gęsto rozstawione informują kierowców o konieczności zachowania szczególnej ostrożności.

Reklama

Naprawdę, jeżdżąc rowerem tutaj czułem się o wiele bezpieczniej niż w Polsce.

Teraz jeżdżę samochodem i jestem pod wrażeniem organizacji ruchu.

Jest tutaj wielka ilość rond, nawet takich miniaturowych, namalowanych farbą na skrzyżowaniu dróg. Nawet nie miałem wcześniej pojęcia, że tak ułatwiają one ruch pojazdów. Dobrze by było przenieść ten pomysł do Polski.

Stan dróg też jest w kosmicznej odległości od polskich. Dziury się nie zdarzają, asfalt jest równy, studzienki kanalizacyjne równe z poziomem drogi. Czasem sobie myślę, że w Polsce są dla drogowców specjalne szkolenia np. na temat: "Jak zrobić studzienkę kanalizacyjną, żeby przypadkiem nie była równa z poziomem drogi i żeby kierowca na pewno ją zauważył, a przynajmniej poczuł", "Jak położyć asfalt tak, żeby nie później, niż po pół roku powstały koleiny".

Coś takiego jak koleiny na asfalcie jest tutaj pojęciem abstrakcyjnym, bo nigdzie czegoś takiego nie spotkałem. Ani na drogach lokalnych, ani na ulicach w miastach, ani tym bardziej na autostradach, gdzie, uwierzcie mi, tiry jeżdżą jeden za drugim. Ich ilość jest po prostu ogromna. I jakoś wszyscy jeżdżą bezpiecznie, wypadków jest mało, nikt nikomu nie zajeżdża drogi, wszyscy jeżdżą zgodnie z przepisami.

Np. na drogach lokalnych nie spotkałem się z przypadkiem wyprzedzania. Nie wiem, może Anglicy nigdzie się nie spieszą?

O autostradach to już nawet nie wspomnę... Powiem tylko, że wszystkie są bezpłatne - bo budowane z pieniędzy uzyskanych z podatku drogowego, który w Polsce jest wliczony w cenę paliwa (u nas niestety podatek się płaci w paliwie, a autostrady są płatne - absurd jednym słowem, bo gdzie są te pieniądze?)

Przypuszczam, że na bezpieczeństwo na drogach Anglii, obok mentalności Anglików zwracających bardzo dużą uwagę na bezpieczeństwo innych uczestników dróg, bo wpaja im się to od dziecka, wpływ ma też wysokość mandatów, które są bardzo dotkliwe, duża ilość fotoradarów, a także fakt, że jako społeczeństwo bardziej zamożne jeżdżą dużo nowszymi samochodami. Samochód dziesięcioletni jest tu uważany za bardzo stary. Przeglądy okresowe są bardzo drastyczne i np. amortyzatory w Polsce uznane za bardzo dobre, bo mają po 50-60% sprawności, tutaj byłyby uznane za całkowicie niesprawne.

Temat jest bardzo szeroki, ale wiem, że mało kto doczyta do tego miejsca."

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | dziurawe drogi | stare
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy