Oto pościg made in Poland!

W USA policjanci nie patyczkują się z kierowcami, którzy nie zatrzymają się do kontroli.

Amerykańscy funkcjonariusze mają jednak zarówno sprzęt, jak i umiejętności potrzebne do tego, żeby szybko zakończyć pościg bez narażania na niebezpieczeństwo przypadkowych uczestników ruchu drogowego. Jedno dobre stuknięcie w tylny błotnik i uciekinier traci panowanie nad samochodem, kończąc jazdę na poboczu.

W Polsce odbywa się to zupełnie inaczej. Gdy policjanci z Białegostoku zostali poinformowani, że jedną z ulic jedzie środkiem drogi mitsubishi, które o włos uniknęło czołowego zderzenia, ruszyli w pościg. Auto zostało szybko zlokalizowane i... tu zaczęły się schody.

Reklama

Jego kierowca nic sobie nie robił z wezwań do zatrzymania. Przeciwnie - zjechał na lewo i kontynuował jazdę pod prąd.

Kilku kierowców cudem uniknęło czołowego zderzenia, inni mieli mniej szczęścia. Mitsubishi otarło się najpierw o dwa samochody osobowe, później o busa, aż wreszcie czołowo uderzyło w jeepa, kończąc jazdę.

Wszystko odbywało się na oczach policjantów, którzy nie podejmowali żadnej interwencji, nie próbowali zajechać uciekinierowi drogi czy zepchnąć go z asfaltu. Dopiero gdy policyjną robotę wykonał kierowca jeepa (chcąc, nie chcąc zatrzymując mitsubishi) funkcjonariusze ruszyli do akcji, którą uznali za zakończoną pełnym sukcesem. Pijany kierowca (2,2 promila) został zatrzymany, a samochód z wideorejestratorem - nie uszkodzony, dzięki czemu będzie mógł bez przerw polować na piratów, którzy może nie jeżdżą pod prąd, ale przynajmniej zatrzymują się od razu na wezwanie.

A że ucierpiały 4 samochody niewinnych osób? A co to za strata, skoro nikt nie zginął?

Oto film z tego "pościgu":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | funkcjonariusze | kierowca | Mitsubishi | policja | pościg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy