Od tragedii dzieliły pieszych milimetry...

Prowadzenie samochodu z czasem staje się tak oczywistą czynnością, że większość kierowców zapomina o ciążącej na nich odpowiedzialności.

Wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów czujemy się za kółkiem coraz pewniej, a sama czynność prowadzenia auta schodzi, niestety, na dalszy plan. W czasie jazdy naszą uwagę zaprzątają różne wydarzenia i przedmioty. Bezrefleksyjnie paplamy przez telefon, wsłuchujemy się w audycje radiowe, a nawet piszemy smsy.

W takim stanie, zupełnie nie kontrolując otoczenia, przejeżdżamy rocznie dziesiątki kilometrów. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z faktu, jak niewiele dzieli nas od poważnego wypadku.

Oto filmik, jaki ostatnio zarejestrowaliśmy naszą pokładową kamerką na ulicach Nowej Huty. W tym przypadku, bez żadnej przesady, można powiedzieć, że od tragedii dzieliły pieszych milimetry...

Reklama

Niestety, tego typu sytuacje to na polskich drogach standard. Przykładów nie trzeba wcale daleko szukać. Nie dalej, jak wczoraj policjanci patrolujący ulicę ul. Tarnowską w Kielcach nieoznakowanym pojazdem wyposażonym w  wideorejestrator, byli świadkami bliźniaczej sytuacji, do której doszło na jednym z przejść dla pieszych. Kierujący Fiatem nie ustąpił pierwszeństwa pieszemu, który znajdował się na przejściu. Pieszy, aby uniknąć potrącenia, musiał uciekać przed nadjeżdżającym pojazdem.

65-latek - kierowca Fiata - po zatrzymaniu wyjaśnił policjantom, że nie zauważył oznakowanego przejścia dla pieszych i pojazdów, które zatrzymały się na lewym pasie(!). Pieszego zauważył dopiero w chwili, gdy znalazł się on kilka centymetrów od maski samochodu...

Mundurowi sprawdzili trzeźwość kierującego i zatrzymali mu prawo jazdy. Mężczyzną, który doprowadził do niebezpiecznej sytuacji, zajmie się sąd.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy