Obwodnica Wrocławia jak wyborcza obietnica

Sto kilometrów obwodnic ma zostać oddanych do użytku do końca przyszłego roku. To ambitne plany drogowców.

Sto kilometrów obwodnic ma zostać oddanych do użytku do końca przyszłego roku. To ambitne plany drogowców.

Tymczasem we Wrocławiu kolejne odcinki miejskiej obwodnicy otwierane są z opóźnieniami, a politycy prześcigają się w obietnicach, że droga, kiedy już powstanie - będzie bezpłatna.

Obiecywać łatwo, bo na razie i tak nie ma technicznych możliwości by pobierać opłaty za przejazd.

36-kilometrowa droga, która otacza miasto, budowana była według projektu sprzed 13 lat - a wtedy nikt nie zakładał płacenia. Punkt poboru opłat może powstać nawet dopiero za 5 lat. W tej chwili nie ma ani wykupionych pod niego gruntów, ani ich projektów, ani pozwoleń budowlanych. Gdyby więc zapadła decyzja o ich budowie - a takiej jeszcze nie ma - nie powstaną na pewno w tempie ekspresowym.

Reklama

Czas gra na korzyść kierowców, bo miejscy urzędnicy walczą o zmianę przepisów. Chcą by za przejazd płaciły jedynie ciężarówki, a nie - jak to jest w planach - również samochody osobowe.

- Punkt wyjścia jest taki, że w ogóle opłaty na obwodnicach są absurdem i nie powinny mieć miejsca. Ale o ile te ciężarówki jeszcze jesteśmy w stanie przeżyć, o tyle samochody osobowe absolutnie nie. Bo wtedy ta droga już w ogóle nie będzie wiadomo po co i dla kogo została zbudowana - wyjaśniał Paweł Czuma z urzędu miejskiego.

Obwodnica Wrocławia to na razie zaledwie 14 kilometrów, kolejny odcinek zostanie otwarty w maju, całość w sierpniu. Z półrocznym opóźnieniem, za które nikt nie został ukarany.

RMF
Dowiedz się więcej na temat: Wrocław | 'Wyborcza' | Gazeta Wyborcza | obwodnica | obwodnica Wrocławia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy