Korupcja w ośrodkach egzaminowania?
Korupcja, złe przygotowanie egzaminatorów oraz fatalny - korupcjogenny - sposób finansowania - tak wygląda rzeczywistość w wojewódzkich ośrodkach egzaminowania kierowców. Dziś wyniki kontroli tych ośrodków przedstawiła Najwyższa Izba Kontroli. Wniosek z raportu generalnie można podsumować jednym słowem: szkolenia są fatalne.
W pierwszym podejściu egzamin na prawo jazdy zdaje tylko jedna trzecia kursantów - twierdzi Najwyższa Izba Kontroli po skontrolowaniu ośrodków szkolenia kierowców. W wielu przypadkach zdanie egzaminu uzależnione jest od wręczenia łapówki, a ośrodki egzaminowania utrzymywane są praktycznie z opłat kursantów, co jest korupcjogenne.
Wyniki kontroli Najwyższej Izby Kontroli potwierdza powszechne przekonanie, że wcale nie trzeba umieć jeździć samochodem, aby dostać prawo jazdy. Egzamin zdać jest trudno: w skontrolowanych przez NIK ośrodkach w latach 1999-2001 egzamin praktyczny zdało zaledwie 32,7% kursantów, teoretyczny 70,2%.
Co więcej, ośrodki są praktycznie utrzymywane przez przyszłych kierowców, więc władzom ośrodków zależy na jak największej ilości egzaminów. - Ośrodki są finansowane, praktycznie rzecz biorąc, wyłącznie z opłat uiszczanych przez kursantów za egzaminy, a za każdy oblany egzamin, kursant musi taką opłatę uiścić. Rekordzista, ale to już nie jest ustalenie kontroli NIK, podobno zdawał 40 razy - mówi wiceprezes NIK Krzysztof Szwedowski. To prowadzi do korupcji.
O łapownictwie egzaminatorów świadczą też wypowiedzi kursantów w ankietach przeprowadzonych przez NIK. 11,8% osób potwierdziło, że egzaminatorzy sugerują, że za pozytywny wynik egzaminu należy zapłacić. 4,4% osób przyznało, żeby dostać prawo jazdy wręczyło łapówkę. Z ankiety NIK wynika, że najbardziej korupcjogennymi ośrodkami egzaminacyjnymi są ośrodki w Nowym Sączu, Radomiu, Wałbrzychu, Rybniku i Białej Podlaskiej.