Koniec zielonej strzałki, zmniejszone limity prędkości?
Kary za wykroczenia w ruchu drogowym dla właścicieli samochodów, likwidacja "zielonej strzałki", mniejsze limity prędkości na drogach - takie zmiany w przepisach proponują posłanki PO z parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Przewodnicząca zespołu Beata Bublewicz przypomniała na poniedziałkowej konferencji prasowej, że przed rokiem w Polsce został zainaugurowany projekt ONZ pt. "Światowa Dekada Działań na Rzecz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2011-2020", którego celem jest poprawa bezpieczeństwa na drogach całego świata.
"Dzisiaj zebraliśmy się po to, by rok po tej premierze powiedzieć, co zamierzamy zrobić, co przygotowujemy" - powiedziała Bublewicz.
Posłanki PO chcą doprowadzić do tego, by sankcje za wykroczenia na drodze były nieuchronne i szybkie. Według Bublewicz kara za wykroczenie na drodze powinna być nakładana w trybie administracyjnym na właściciela pojazdu, nawet jeśli nie był kierowcą. Zgodnie z przedstawioną propozycją, właściciel pojazdu byłby zobligowany do tego, by w ciągu 14 dni wskazać osobę, która prowadziła samochód i dokonała wykroczenia drogowego.
Druga proponowana zmiana to likwidacja możliwości skrętu warunkowego na światłach, czyli tzw. zielonej strzałki (która przy zapalonym czerwonym świetle - po zatrzymaniu się, przepuszczeniu pieszych i jadących na zielonym świetle samochodów - umożliwia kierowcy skręt w prawo).
Posłanka PO Beata Bublewicz mówiła, że większość kierowców nie zatrzymuje się przed skrętem, kiedy świeci się "zielona strzałka". Według badań - jak zaznaczyła Bublewicz - robi to jedynie 0,03 procent kierowców.
Istnienie zielonej strzałki w połączeniu z powszechnym ignorowaniem obowiązku zatrzymania przez kierowców przyczynia się do zwiększenia liczby wypadków, szczególnie z udziałem rowerzystów. Z tego powodu - jak mówiła - w innych krajach sygnalizacja "zielona strzałka" nie obowiązuje.
Trzecia propozycja dotyczy limitów prędkości. Zgodnie z nią na autostradach kierowcy mogliby jeździć maksymalnie 130 km/h, na drogach ekspresowych 110 km/h, a w obszarze zabudowanym 50 km/h (jak to jest obecnie), ale bez tzw. tolerancji pomiaru.
Wprowadzenie tolerancji pomiaru do 10 km/h - zdaniem posłanki - spowodowało zły efekt psychologiczny u kierowców, którzy uważają, że mogą jeździć szybciej, co rodzi niebezpieczeństwo. Likwidacja tolerancji pomiaru - co proponuje Bublewicz - spowoduje, że kierowcy będą musieli trzymać się wyznaczonych limitów prędkości.
Wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że te zmiany mogą poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego. Zastrzegła, że są to na razie tylko zapowiedzi.
Jej zdaniem niezależnie od działań legislacyjnych ważne jest podnoszenie świadomości w kwestii bezpieczeństwa na drogach, gdyż - jak dodała - najwięcej wypadków odbywa się w słoneczne dni na prostych odcinkach dróg ze względu na lekceważenie podstawowych zasad ruchu drogowego.
(INTERIA.PL/PAP/IAR)