Rzucają kolejne wyzwanie niemieckiej konkurencji

Z generacji na generację Hyundai Santa Fe staje się coraz większy i bardziej luksusowy. W pewnym sensie jest to odbiciem rosnących ambicji koreańskiego producenta, który rzuca kolejne wyzwanie niemieckiej i japońskiej konkurencji.

article cover
INTERIA.PL

Wygląd jest kwestią gustu, ale w tym przypadku zdecydowana większość kierowców postrzega nowego Hyundaia Santa Fe więcej niż pozytywnie. Uroku dodają masywny przód oraz tylne lampy, które mają w sobie coś z lamp stosowanych obecnie w Audi. Zgodnie z obowiązującą modą w lusterkach lusterek zewnętrznych zabudowano kierunkowskazy. Takiego nadwozia nie powstydziłaby się większość europejskich marek.

Mile zaskakuje także wnętrze. Tworzywa sztuczne są naprawdę dobrej jakości. Nie wydzielają przykrych woni, a do precyzji ich montażu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Trafnie dobrano także kolorystykę - całość jest utrzymana w odzieniach brązu. Hyundai nie mógł "odpuścić sobie" jedynie tradycyjnego dla marki, niebieskiego podświetlenia zegarów i wszystkich elementów kokpitu. Na temat tego, czy jest to eleganckie - można się spierać.

Naprawdę rodzinny

W aucie o długości 4,7 metra nie może brakować miejsca dla pasażerów. Hyundai spełnia w tej kwestii wszelkie oczekiwania. Z przodu zaprojektowano dwa bardzo wygodne, podgrzewane i regulowane elektrycznie fotele.

Z tyłu jest naprawdę sporo miejsca, a na dodatek tylną kanapę można bardzo łatwo przystosowywać do różnych potrzeb. Zarówno oparcie jak i siedzisko są asymetrycznie dzielone. Obie części można przesuwać do przodu powiększając bagażnik kosztem miejsca na nogi dla pasażerów. Bardzo łatwo można także zmieniać kąt pochylenia oparć lub je złożyć. Kropką nad "i" jest układ podgrzewania tylnej kanapy.

Hyundai Santa Fe

INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL
INTERIA.PL

Bagażnik Santa Fe jest wystarczająco pojemny i bardzo praktyczny. W podłodze wygospodarowano miejsce na kilka głębokich schowków. Znalazło się tam także praktyczne gniazdko 220V (prąd włącza się przyciskiem na desce rozdzielczej).

Bogato wyposażony

Testowana, topowa wersja należy do grupy "wszystkomających". Na pokładzie jest cała masa gadżetów. Na kierownicy znajdują się aż cztery grupy przycisków (obsługa tempomatu, radia, telefonu i komputera pokładowego). Lusterko wsteczne oprócz funkcji automatycznego przyciemniania ma także wbudowany cyfrowy kompas. Fotele wyposażono w elektryczną regulację, a fotel kierowcy - także w pamięć ustawień. Na pokładzie jest także asystent zmiany pasa ruchu, adaptacyjny tempomat oraz siedem poduszek powietrznych (w tym także poduszka kolanowa dla kierowcy). W opcji można wybrać wersję 7-miejscową (dodatkowa kanapa jest zabudowana w bagażniku).

INTERIA.PL

Hyundai Santa Fe został wyposażony w układ automatycznego parkowania, ale jak wszystkie obecnie oferowane systemy tego typu nie radzi sobie tak dobrze jak choćby średnio wprawny kierowca. Bardzo dobrze spisują się natomiast kolorowa kamera cofania oraz dobrze skalibrowane czujniki parkowania. Polegać można także na dużych lusterkach zewnętrznych. Po włączeniu biegu wstecznego automatycznie pochylają się w dół, co pozwala na lepsze obserwowanie drogi.

Jazda

Doskonale opracowany system bezkluczykowego otwierania i zamykania drzwi. Aby z niego skorzystać wystarczy mieć przy sobie pilot (nawiasem mówiąc bardzo elegancki), i nacisnąć guzik na klamce drzwi. Auto zostanie otwarte lub zamknięte. Dzieje się to pewnie z wyraźnym dla ucha kliknięciem. Przed odejściem od samochodu można łatwo sprawdzić czy rygle zadziałały - szarpnięcie za klamkę bez naciśnięcia przycisku nie otworzy auta.

INTERIA.PL

Pod maską testowanego egzemplarza znajdował się najmocniejszy oferowany w gamie sinik wysokoprężny o mocy 197 KM. Połączono go z automatyczną, sześciostopniową skrzynią biegów. Ten zestaw gwarantuje dobrą elastyczność, ale po pod względem przyspieszenia, wyciszenia czy zapotrzebowania na paliwo (średnie spalanie w mieście to ok. 10,5 l/100 km) z pewnością nie należy do ścisłej światowej czołówki. Z drugiej jednak strony - jeśli ktoś kupi Santa Fe aby zwyczajnie jeździć, nie będzie rozczarowany.

Auto rozpędza się bardzo płynnie. Pozycja pedału gazu daje dobre wyczucie pozycji kick down, ale w codziennej eksploatacji nie trzeba z niej korzystać. Skrzynia biegów może zmieniać biegi automatycznie lub pracować w trybie ręcznym. Ta druga opcja przydaje się w terenie. Na drogach asfaltowych trudno znaleźć jakikolwiek powód by z niej skorzystać, ponieważ automat pracuje doskonale.

Zawieszenie ma dość prostą konstrukcję (z przodu układ McPherson, z tyłu układ wielowahaczowy) i zostało zestrojone bardzo komfortowo. To dobrze, bo Santa Fe nie ma sportowej natury, a już na pewno w testowanej, wysokoprężnej wersji. Dobrym pomysłem jest znany w z innych modeli układ wspomagania kierownicy o trzech trybach wydajności (Normal, Comfort, Sport). W mieście świetnie sprawdza się "Comfort". Na trasę warto wybrać "Sport" .

INTERIA.PL

Podczas jazdy stale napędzane są koła przednie. W chwili utraty przyczepności automatycznie dołącza się napęd tylny. Kierowca może także wymusić jego aktywację korzystając z przycisku na desce rozdzielczej. Auto jest wyposażone w elektryczny hamulec pomocniczy, który "wie kiedy się wyłączyć" - wystarczy ruszyć. W górach można także skorzystać z rozszerzonego trybu (Auto Hold), który blokuje koła przy każdym zatrzymaniu.

Po wyłączeniu silnika i otwarciu drzwi fotel kierowcy automatycznie odsuwa się od kierownicy, co ułatwia wysiadanie. To funkcja "Seat Easy Access", którą szczuplejsi użytkownicy mogą bez szkody dla komfortu dezaktywować. Wszyscy bez wyjątku powinni natomiast wyłączyć "Welcome Sound", czyli dźwięk, którym Hyundai za każdym razem wita i żegna swoich pasażerów. Owszem - jest przyjemny dla ucha, ale już po kilku dniach odsłuchiwania denerwuje bardziej niż telewizyjne reklamy.

Podsumowanie

Ceny nowego Hyundaia Santa Fe rozpoczynają się od ok. 130 tys. zł. Tyle kosztuje bazowa wersja z napędem przednim i słabszym dwulitrowym dieslem. Model z napędem 4WD dieslem 2.2 i automatem - to już wydatek minimum 164 tys. zł. Topowe specyfikacje wyposażenia zbliżone do prezentowanych na zdjęciach windują cenę do prawie 200 tys. zł.

Duże i drogie koreańskie SUV-y nie cieszą się w Polsce specjalnym zainteresowaniem. Najnowsza generacja Santa Fe może zmienić tę sytuację. Za nowym modelem przemawia udana stylizacja, duża funkcjonalność nieźle wykończonego wnętrza i bardzo bogate wyposażenie. Czy na przeszkodzie w zdobyciu klientów stanie cena? Zobaczymy. Z drogimi SUV-ami nie można rywalizować SUV-em znacznie tańszym, ponieważ wiadomą jest rzeczą, że zbudowanie luksusowego auta tej klasy sporo kosztuje. Najnowsza generacja Santa Fe jest nowoczesna, ładna, staranie wykończona. Nie można zatem oczekiwać, że producent będzie oddawał ją za półdarmo.

Jacek Ambrozik

Silnik: wysokoprężny, czterocylindrowy, z bezpośrednim wtryskiem o pojemności 2199 ccm

Osiągi:

0-100 km/h: 10,5 s

V max: 190 km/h

Spalanie w teście: 10,0-10,5 l/100 km

Moc max. 197 KM

Max mom.obr.: 383 Nm

Ceny:

Style 2.0 CRDi, z napędem przednim: od 129 900 zł

Style 2.2 CRDi z napędem na cztery koła: od 157 900 zł

Style 2.2 CRDi z napędem na cztery koła i automatyczną skrzynią biegów: od 163 900 zł

Executive 7 miejscowy 4WD 2.2 CRDi z napędem na cztery koła i automatyczną skrzynią biegów: od 196 900 zł

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas