Najbardziej "lanserski" SUV

Wiele osób podchodzi do samochodów z czysto praktycznego punktu widzenia, zatem to kryterium jest uwzględniane podczas projektowania większości modeli. Na szczęście pasjonatów są od tej reguły chlubne wyjątki.

Widząc dużego SUV-a do głowy przychodzą nam rodzinne wakacyjne wyjazdy, prawdopodobnie w góry, albo przynajmniej leśnymi duktami. Często takie samochody są kojarzone z luksusem, zwłaszcza, jeśli na masce znajduje się "drogi" znaczek. Są jednak osoby, które nie kupują SUV-a ze względu na przestronność, czy możliwości przewozowe, ale z jednego powodu - jest wielki. Można jechać w korku i górować nad innymi użytkownikami dróg, których oczy przynajmniej raz, zwrócą się w ich stroną. Jeśli zaś ktoś lubi, gdy się za nim oglądają, trudno o lepszy wybór, niż bohater naszego testu - infiniti FX30d.

Infiniti to luksusowa marka Nissana, pierwotnie przeznaczona na rynek amerykański. W mało którym modelu marki widać to tak dobrze, jak w FX-ie. Masywny przód z "falującym" grillem, wielkie przetłoczenia na masce i do tego skrzela za przednimi kołami - trudno o bardziej męski (i bardziej ostentacyjny) samochód. Całość dopełnia linia nadwozia, ukształtowana, jak w fantazyjnym hatchbacku, a nie topornej terenówce. Tego typu samochód musi mieć odpowiednio duże koła, ale tutaj, ponownie, Infiniti chyba przesadziło. 265/45 21" robi wrażenie nawet w aucie tak dużym i masywnym. Koła wydają się wręcz za duże, przez co cały samochód wygląda, jak normalnej wielkości hatchback, którego ktoś napompował. Jeśli dodatkowo uwzględnimy rzucającą się w oczy stylistykę, łatwo zrozumieć, dlaczego trudno o lepszy samochód do "lansu".

Reklama

"Lanserskie" auto powinno mieć duży, mocny silnik i taki też montowany jest w FX-ie. Do wyboru mamy V6 o pojemności 3.7 l i mocy 320 KM, albo 5-litrowe V8, rozwijające 390 KM. Pasują one idealnie do charakteru samochodu, ale, ponieważ Europejczycy znani są ze swojego zamiłowania do diesli, Infiniti postanowiło wyjść naprzeciw tej potrzebie.

Osobiście nie jesteśmy przekonani co do wsadzania diesla pod maskę tego typu samochodu. Tak, duże auto oznacza duże spalanie, ale jeśli ktoś wydaje 300 tys. na samochód, nie dlatego, że go potrzebuje, ale ponieważ mu się podoba, to stać go, aby zaspokoić "pragnienie" na poziomie 20 l benzyny na 100 km. Jeśli jednak zdecydowalibyśmy się na diesla, to musiałby być taki, jaki znajdziemy pod maską testowanego modelu. 3-litrowe V6 rozwija 238 KM, czyli zauważalnie mniej, niż benzynowi bracia, ale już moment obrotowy (wynoszący 550 Nm, dostępny przy 1750 obr./min.) jest większy niż w 5-litrowej "benzynie"! Dlatego też, chociaż sprint do "setki" w 8,3 s nie imponuje, to po dodaniu gazu towarzyszy nam miłe uczucie ciągu i lekkie wciskanie w fotele.

Najbardziej jednak podobał nam się dźwięk dobywający się z podwójnego układu wydechowego. Diesle najczęściej kojarzone są z, niezbyt przyjemną, twardą pracą. FX30d podczas spokojnej jazdy pozostaje niemal bezgłośny, zaś po mocniejszym wciśnięciu gazu usłyszymy miły dla ucha warkot i świst turbiny.

Pierwszy diesel Infiniti zdaje się zaprzeczać wszystkim stereotypom silnika z zapłonem samoczynnym, także pod względem spalania. Producent obiecuje 11,2 l/100 km, ale nasze testowe zużycie paliwa wyniosło 14 l podczas jazdy miejskiej.

Stereotypy łamie również prowadzenie się samochodu. Po wielkim SUV-ie oczekujemy najczęściej zachowania w zakrętach przypominającego łódkę. Aby tego uniknąć, Infiniti wyposażyło FXa w aktywne zawieszenie z trybem Sport, a także system skrętnych tylnych kół. Jeśli dodamy do tego precyzyjny układ kierowniczy, otrzymamy auto pozwalające na zaskakująco szybkie i pewne pokonywanie zakrętów. Jeśli poczujemy się na tyle pewnie, aby wyłączyć ESP, odkryjemy rzecz w SUV-ach właściwie niespotykaną - FX zarzuca w zakrętach tyłem! Gwoli przypomnienia, mówimy tutaj o ważącym 2150 kg SUV-ie wyposażonym w silnik Diesla i napęd 4x4!

Do dynamicznego charakteru samochodu pasuje również 7-biegowy automat, bardzo sprawnie i niezauważalnie zmieniający biegi. Jeśli przyjdzie nam ochota na zabawę łopatkami umieszczonymi za kierownicą, okaże się, że zmiana przełożenia nie jest tak szybka, jak w przekładniach dwusprzęgłowych, ale za to odbywa się bez szarpania, jak to ma miejsce w modelu G37.

Nie rozczaruje się również ten, kto oczekuje od samochodu pewnej dozy luksusu. Przestronne wnętrze wykończone jest dobrej jakości materiałami, choć tworzywa sztuczne, pokrywające deskę rozdzielczą, mogłyby być z nieco wyższej półki. Zastrzeżeń nie mamy za to wygodnych przednich foteli z wszechstronną elektryczną regulacją oraz podgrzewaniem i wentylacją. Kierowca ma dodatkowo możliwość elektrycznej regulacji boczków fotela, podobnie, jak kolumny kierowniczej. Specyficznie siedzi się za to na tylnej kanapie. Miejsca jest sporo, ale oparcie jest mocno pochylone do tyłu, co daje ciekawe wrażenie podczas dynamicznej jazdy, ale nie każdemu może dobrze podróżować się w tej pozycji.

Minusem masywnego, muskularnego nadwozia jest marna widoczność z jego wnętrza. Infiniti zdaje sobie z tego sprawę, dlatego w FX-ie znajdziemy nie tylko czujniki parkowania i kamerę cofania, ale również kamerę spoglądającą do przodu, dodatkową pokazującą nam prawe przednie koło oraz tak zwaną kamerę panoramiczną. To tak naprawdę efekt współpracy czterech kamer, który pozwala nam widzieć najbliższe otoczenie wokół samochodu. Jeśli ktoś uważa, że to mała przesada, natychmiast zmieni zdanie próbując zaparkować FX-a na zatłoczonym parkingu.

Jedynym rozczarowaniem jest bagażnik, który ma jedynie 410 l pojemności. W aucie mierzącym 4865 mm to zaskakująco mało. Winę za to ponosi atrakcyjna linia dachu, mocno opadająca ku tyłowi.

Jak łatwo się domyślić FX30d nie kosztuje mało. 287 700 zł jakie trzeba wyłożyć za testowaną wersję S Premium, sprawia, że największy SUV Infiniti pozostanie autem dla wybrańców. Warto jednak zauważyć, że jedyny konkurent, BMW X6, kosztuje 284 900 zł. W wyposażeniu seryjnym bawarskiego kolosa nie znajdziemy jednak żadnego z wymienionych wcześniej elementów montowanych w infiniti. Podobnie, jak inteligentnego tempomatu z radarem, nawigacji z dyskiem 30 GB, czy świetnego nagłośnienia BOSE z dodatkowymi 10 GB miejsca, które w "Japończyku" otrzymamy seryjnie.

Zakupu FX-a nie da się racjonalnie uzasadnić. Jest wielki, ale nie zabierzemy nim dużej rodziny na wczasy, jest wygodny, ale nie może równać się z klasycznymi limuzynami. To auto dla ludzi lubiących wyróżniać się i zwracać uwagę innych, dla których ostentacyjny wygląd jest rzeczą pożądaną. Tego typu ludzie z pewnością docenią świetne prowadzenie auta, bogate wyposażenie i wysoką kulturę jednostki napędowej. Gdybyśmy mieli kupić FX-a, to wybralibyśmy wersję benzynową, ale zwolennicy jednostek wysokoprężnych nie powinni się wahać - jeśli ktoś chce kupić diesla, to jeden z najlepszych możliwych wyborów.

Michał Domański

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: auto | Infiniti | SUV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama