Skoda yeti czy vw tiguan?

Tok myślenia jest zwykle taki: kupiłbym volkswagena, ale mnie nie stać. To może kupię skodę?

Rzeczywiście czeska marka opiera się na tych samych rozwiązaniach technicznych, co samochody z Wolfsburga. Płyty podłogowe, skrzynie biegów, silniki, układy napędowe - wszystko co najważniejsze jest wspólne.

Różnice dotyczą dopiero stylizacji - zarówno nadwozia, jak i w wnętrza. Ale również zastosowanych materiałów i - przede wszystkim - ceny.

Czy zatem, jak mówi pewna reklama, warto przepłacać, skoro nie widać różnicy? Prześledźmy to na przykładzie dwóch niewielkich SUV-ów oferowanych przez obie marki: skody yeti i volkswagena tiguana.

Stylistycznie oba pojazdy różnią się całkowicie. Skoda jest bardziej "kwadratowa", z boku widać nawiązania do roomstera (linia okien), i raczej mniej ładna niż produkt volkswagena.

Reklama

Również wnętrza są zupełnie inne, charakterystyczne dla stylu prezentowanego przez obie marki. We wnętrzu tiguana znajdziemy lepsze materiały, co nie oznacza, że te zastosowane w skodzie są kiepskiej jakości.

Obydwa samochody zbudowane są na różnych płytach podłogowych. W skodzie zastosowano płytę octavii i volkswagena golfa V (PQ35), a w tiguanie - płytę passata (PQ46), która jest rozwinięciem płyty golfa. Stąd odrobinę większy rozstaw osi tiguana niż yeti (260 kontra 258 cm). Różnica jest jednak tak niewielka, że we wnętrzu jej nie czuć. Paradoksalnie wrażenie większej przestrzeni można mieć nawet w skodzie, gdyż w wolkswagenie można czuć się nieco przetłoczonym przez deskę rozdzielczą (swoje robi również niższa pozycja foteli, a co za tym idzie - wyższa linia okien).

Tiguan jest aż o 20 cm dłuższy niż skoda i tę różnicę dostrzeżemy w... bagażniku. Pojemność "kufra" volkswagena to 470 litrów, aż o 65 więcej niż w skodzie. Yeti broni się jednak system VarioFlex, który umożliwia indywidualne przesuwanie, składanie, a nawet wymontowanie każdego fotela. W efekcie przestrzeń bagażowa skody może mieć maksymalnie 1760 litrów pojemności, podczas gdy volkswagena - tylko 1510.

Obydwa samochody prezentują zupełnie inne podejście do kwestii komfortu jazdy. Zawieszenie w skodzie zestrojono sztywno, co zapewnia rewelacyjne jak na SUV-a, właściwości jezdne - kierowca może szybko zapomnieć, że nie porusza się zwykłym samochodem osobowym. Reakcje na ruchy kierownicą są natychmiastowe, a nadwozie przechyla się w minimalnym stopniu. Za to w volkswagenie postawiono na komfort. Tiguan dużo lepiej wybiera nierówności, ale jednocześnie nie daje kierowcy zapomnieć, że do szybkiego pokonywania zakrętów skonstruowano inne samochody...

W terenie niewielką przewagę ma skoda. Mimo takiego samego napędu wszystkich koł (układ typu Haldex, który w normalnych warunkach 96 proc. momentu obrotowego przekazuje na przednią oś, a w razie potrzeby do 85 proc. potrafi przetransferować na oś tylną), yeti ma większe możliwości ze względu na mniejsze wymiary i krótsze zwisy. Tiguan przeważa jedynie pod względem prześwitu (20 cm w porównaniu do 18 cm w skodzie), co w pewnym stopniu jest jednak równoważone przez większy rozstaw osi (kąt rampowy różni się minimalnie).

Ponieważ obie marki są spokrewnione, należało wyeliminować ryzyko kanibalizmu, czyli ucieczki klientów do tańszej marki oferującej wszystko to, co marka droższa. Dlatego zupełnie różnie ustalono cenniki, wyposażenie, a nawet dostępne jednostki napędowe.

Najtańsza skoda yeti kosztuje 62 900 zł. Za te pieniądze otrzymamy auto z benzynowym, doładowanym silnikiem 1.2 o mocy 105 KM, który za pośrednictwem 5-biegowej skrzyni manualnej będzie napędzał tylko przednie koła. Z wyposażenia warto wymienić tylko ESP (brakuje nawet klimatyzacji!).

Z kolei najdroższa wersja (106 300 zł) napędzana jest silnikiem 2.0 TDI o mocy 170 KM i posiada napęd wszystkich kół, a także m.in. pełną elektrykę, dwustrefową klimatyzację i światła biksenonowe. Nie ma natomiast, nawet w opcji, dwusprzęgłowej skrzyni DSG.

Tymczasem ceny tiguana zaczynają się kwotą 92 490 zł za samochód z silnikiem 1.4 TSI o mocy 150 KM, skrzynią sześciobiegową i napędem tylko na przód (skoda z tą jednostką napędową w ogóle nie jest oferowana).

Cennik zamyka kwotą 120 940 zł tiguan z silnikiem 2.0 TFSI i mocy 200 KM, skrzynią DSG i napędem wszystkich kół, który tylko o 200 zł jest droższy od takiego samego auta, ale z silnikiem 2.0 TDI o mocy 140 KM.

Tiguan z manualną skrzynią biegów oraz dieslem o mocy 170 KM (czyli w takiej konfiguracji, w jakiej występuje yeti) kosztuje 118 490 zł (w najbogatszej wersji Sport&Style), czyli zaledwie 12 tys. więcej niż skoda. Ale uwaga, jak to u Volkswagena bywa, wcale nie jest to samochód kompletnie wyposażony! Dopłaty wymagają m.in. biksenony, światła przeciwmgielne (!), czujniki parkowania, klimatyzacja automatyczna czy tempomat! Wybierając jedynie co potrzebniejsze elementy błyskawicznie zbliżamy się do 150 tys. zł, a nie rezygnując z takich fanaberii jak ogrzewanie postojowe, system nawigacji, szklany panoramiczny dach, czy pakiet skórzany licznik dobije do kwoty 180 tys. zł!

Biorąc pod uwagę bogatsze wyposażenie standardowe najdroższych yeti oraz cennik opcji Volkswagena łatwo dojść do wniosku, że owe 12 tys. zł różnicy między autami napędzanymi 170-konnym silnikiem TDI to jednak lekka "dezinformacja". W rzeczywistości różnica między podobnie wyposażonymi samochodami wyniesie około 40 tysięcy zł.

To już niemało i nie ma chyba nic dziwnego, że klienci coraz chętniej zwracają się ku skodzie. Samochód może nie każdemu się spodoba i nie zachwyci bagażnikiem, ale ma za to wiele innych zalet. A cena to tylko jedna z nich...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody | Volkswagen | Skoda | yeti | Skoda Yeti
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama