Od kogo warto kupić auto?

Od kogo warto kupić używany samochód - niby wiadomo. Tylko patrzeć, gdy ktoś napisze poświęconą temu zagadnieniu pracę doktorską.

Bardziej skomplikowana wydaje się odpowiedź na tylko pozornie bzdurne pytanie, komu auto warto sprzedać...

Na razie zatrzymajmy się jednak przy temacie z obszaru badawczego numer 1.

Każde dziecko w Polsce wie, że w przypadku pojazdów sprowadzonych z zagranicy, najbardziej pożądanym dostawcą jest niemiecki emeryt. Co prawda nikt z kupujących niemieckiego emeryta nigdy nie widział, bo przy kupowaniu auta korzysta z usług pośredników, ale potrafi go sobie wyobrazić. Jako osobnika mocno zaawansowanego wiekiem, ale żywotnego, poruszającego się dziarskim, by nie rzec marszowym krokiem. Zadbanego, bez widocznych śladów zużycia. Z sercem jak dzwon, mimo dużego przebiegu, oraz z książeczką zdrowia, w której rzetelnie wpisano wszystkie przypadłości właściciela i terapie, którym został poddany. W 1954 - złamana lewa ręka. Cztery lata później - stłuczony bark. W 1978 - lekki zawał serca, krótkotrwała hospitalizacja. Itd.

Reklama

Najczęściej jednak, jeśli wierzyć właścicielom autokomisów i ogłoszeniodawcom z działu "auto sprzedam" (a nie mamy przecież powodów, aby im nie ufać, nieprawdaż?), niemiecki emeryt był i jest zdrów jak ryba (der Fisch), a w każdym razie wolny od jakichkolwiek schorzeń, które miałyby wpływ na idealny stan techniczny jego pojazdu. Sokoli wzrok, pozwalający w porę dostrzec i ominąć wszelkie przeszkody na drodze. Doskonały słuch, wyczulony na ewentualne hercklekotki, dobiegające z silnika. Sprawne kończyny dolne, zawsze w porę naciskające pedał hamulca. Kończyny górne bez objawów drżączki, grożącej utratą panowania nad kierownicą...

Znamienne, że znacznie mniejszym poważaniem cieszą się emeryci z innych krajów. Taki na przykład emeryt francuski... Owszem, wygląda całkiem elegancko, ale gdy zajrzeć pod maskę, okazuje się, że to tylko efekt makijażu. Poza tym zazwyczaj dużo pije. No i z upływem lat staje się odrobinę nieszczelny. Niewiele dobrego da się również powiedzieć o jego podwoziu, w którym to i owo, a zwłaszcza owo nadaje się do wymiany.

A czy widział ktoś kiedyś anons, zachęcający do kupna samochodu po emerycie z Włoch? Nie? Nic dziwnego, bowiem włoski emeryt ma jeszcze gorszą opinię niż francuski. Po latach wychodzą na jaw skutki niehigienicznego trybu życia i braków w serwisowaniu. Silnik ledwie zipie, a karoseria zdradza ślady korozji, bo nie każdy jest przecież premierem Berlusconim i stać go na operacje kosmetyczne tudzież przeszczepy owłosienia nagłownego.

Za skuteczną przynętę na klienta i rękojmię doskonałego stanu technicznego auta uchodzi zaznaczenie w ogłoszeniu, że pojazd był dotychczas "użytkowany przez kobietę". Argument cokolwiek irracjonalny, zważywszy choćby popularne w męskiej populacji dowcipy o blondynkach za kierownicą...

- Słuchaj - dzwoni zaniepokojona blondynka do zaprzyjaźnionego mechanika. - W moim aucie zapaliła się czerwona kontrolka, taka z czajniczkiem...

- To olej! - mówi fachman.

- Dobra, olewam!

No właśnie, jaką mamy pewność, że użytkowniczka samochodu pamiętała o uzupełnianiu oleju, przy parkowaniu nigdy nie uderzyła w słupek i nie jeździła z zaciągniętym hamulcem ręcznym?

Jeśli chodzi o pojazdy "pochodzenia salonowego", od pierwszego właściciela, to szczególnym poważaniem, jako sprzedawcy, cieszą się prawnicy i lekarze. Ludzie, jak wierzą kupujący, przy pieniądzach, a jednocześnie tacy, którzy z byle czym jeżdżą do autoryzowanych serwisów i nie mogą zasnąć, kiedy na nadwoziu ich auta pojawi się dwucentymetrowa ryska. Zasypiają dopiero wtedy, gdy zlecą jej fachowe usunięcie.

Sprzedawcy-pedanci są zresztą w cenie niezależnie od zawodu i zamożności. W końcu w żadnym środowisku nie brakuje ludzi, którzy dzieciom odmówią kieszonkowego, ale auto mają zawsze wycackane i wychuchane.

Warto również kupić auto od entuzjasty. Konkretnej marki czy modelu. O ile oczywiście uda nam się spełnić jego wymagania. Entuzjasta bowiem nie sprzedaje samochodu byle komu. Zanim podejmie decyzję, sprawdzi czy jego ukochany pojazd trafi w dobre ręce, jakie będzie miał warunki w nowym miejscu itp. Ignoranci, traktujący samochód jako zwykły środek transportu, są bez szans. Zanim rozpoczniemy zatem negocjacje z entuzjastą, musimy przeczytać parę książek z zakresu historii motoryzacji, zapoznać się z dziejami modelu, którym jesteśmy zainteresowani, nauczyć się specyfikacji technicznej różnych wersji. Na wszelki wypadek powinniśmy przygotować również kilka ciekawostek, którymi w sytuacji kryzysowej pozyskamy sympatię sprzedającego.

Na koniec spróbujmy skonstruować sylwetkę idealnego - z punktu widzenia kupującego - sprzedawcy samochodu używanego. Otóż jest to niemiecka emerytka z prowincjonalnego miasteczka, prawniczka lub lekarka, zakochana w bmw (audi, volkswagenie itp.), traktująca swoje auto lepiej niż wnuka. Aha - blondynki wykluczone!

poboczem.pl
Dowiedz się więcej na temat: Auta | sprzedawcy | używany samochód | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy