Samochód powinien jeździć. Inaczej... się psuje!
Długotrwały postój auta może dać gorszy efekt niż tysiące pokonanych kilometrów. Które elementy niszczą się także wtedy, gdy samochód nie jeździ?
Samochody projektuje się nie po to, żeby długo stały. Zwłaszcza bez żadnego przygotowania i konserwacji.
Pierwsze negatywne skutki takiej sytuacji pojawiają się już po kilku tygodniach - wystarczy wyjechać na wakacje i zostawić auto na przygodnym parkingu. Próba ruszenia może skończyć się niepowodzeniem - rozładowany akumulator nie tylko nie uruchomi silnika, ale może być już w takim stanie, że nadawać się będzie tylko do wymiany. A zapieczony hamulec ręczny zatrzyma auto na dobre.
Po kilku tygodniach postoju problemem zaczyna być wilgoć. W naszym klimacie nawet latem panują warunki sprzyjające korozji - i to nie tylko nadwozia, ale także hamulców czy układu wydechowego. Pamiętać też trzeba o płynach. Wymiana oleju czy płynu hamulcowego musi się odbywać po upływie określonego czasu, nawet gdy autem jeździ się tylko kilkanaście razy w roku.
Samochody podczas postoju pobierają prąd np. przez komputer, alarm czy zegar. Ponadto akumulator samoistnie się rozładowuje. Po głębokim ubytku prądu, może już nie dać się naładować - trzeba go odsiarczać, co zwykle bywa nieopłacalne. Akumulator pozostawiony w takim stanie na dłużej może zostać uszkodzony nieodwracalnie. Akumulator powinien być więc co miesiąc doładowywany.
Już po kilku dniach postoju na tarczach hamulcowych pojawia się rdzawy nalot. Początkowo jest on zupełnie niegroźny, zostanie oczyszczony przy pierwszym hamowaniu. Jednak przy dłuższym postoju wżery mogą stać się na tyle głębokie, że tarcza nadawać się będzie już tylko do wymiany.
To częsta przypadłość np. samochodów długo czekających na nowych właścicieli w komisie.
Opony najszybciej zużywają się podczas jazdy. Ale długotrwały postój też im specjalnie nie służy - jednostajny nacisk powoduje ich odkształcanie się, co jest niezwykle szkodliwe wtedy, gdy w ogumieniu jest zbyt niskie ciśnienie powietrza. A o to nietrudno przy braku regularnej kontroli.
Na dłuższą metę opony są też wrażliwe na działanie czynników atmosferycznych.
Karoseria auta stojącego "pod chmurką" szybko się niszczy. Wilgoć przenikająca od podłoża tworzy znakomite warunki do rozwoju korozji, promieniowanie UV sprzyja matowieniu lakieru, a przy braku regularnej kontroli auta szybko się okazuje, że pokrywają je ptasie odchody czy żywica z drzew. Już po kilku dniach takie zanieczyszczenia poczynią poważne zniszczenia. Mycie niewiele w takiej sytuacji pomoże.
Płyn hamulcowy ma ograniczoną trwałość. Jest silnie higroskopijny, czyli chłonie wilgoć z otoczenia, a już minimalna domieszka (rzędu 1 proc.) obniża jego własności. W połączeniu z temperaturą rzędu 150-200°C, jaką płyn może osiągać przy zaciskach, tworzy się ryzyko powstania korka parowego - a to dramatycznie obniża skuteczność układu hamulcowego.
Dlatego płyn należy wymieniać co dwa lata, niezależnie od pokonanego przebiegu.
Wydech narażony jest w czasie jazdy na działanie wody, błota i soli, co z czasem powoduje jego korozję. W ten sposób atak następuje jednak od zewnątrz. Wilgoć gromadzić się może w tłumiku jednak i od wewnątrz, zwłaszcza gdy samochód po przejechaniu krótkiego dystansu zostaje odstawiony na dłuższy postój.
Substancje zawarte w spalinach (zwłaszcza w przypadku aut zasilanych LPG) w połączeniu z wodą są silnie korozjogenne, co w znacznym stopniu ogranicza trwałość układu wydechowego.
Wymiana oleju po przejechaniu określonego przebiegu wydaje się naturalna - wykonał on przecież swoją pracę. Jednak producenci nakazują zastąpienie go nowym także po określonym czasie - zwykle co rok - niezależnie od tego, czy samochodem się jeździło, czy nie. Olej z czasem traci bowiem swoje właściwości, np. przez kontakt z powietrzem. Po długotrwałym postoju może nie zapewniać już wymaganej ochrony.
Kolejny przykład szkodliwego działania wilgoci. Nawet dwa tygodnie postoju wystarczą, aby woda przedostała się przez uszczelnienia i dotarła do wnętrza łożysk kół. To początek problemów - pojawia się ryzyko korozji, a ewentualna jazda odbywać się będzie przy niedostatecznym smarowaniu. A to oznacza momentalne zużycie elementu - konieczna będzie wymiana łożyska nawet przy stosunkowo niewielkim przebiegu samochodu
Sporadycznie używany samochód to cicha przystań dla rozmaitych zwierzątek - gryzoni, a nawet kotów. Potrafią one poczynić sporo zniszczeń pod maską, poprzegryzać przewody, rurki, paski napędu osprzętu.
W niektórych miejscach postojowych trudno przed takim "towarzystwem" się uchronić. W pewnym stopniu pomagają specjalne środki chemiczne czy dźwiękowe odstraszacze dla zwierząt.
Jeśli z hamulca ręcznego korzysta się regularnie, zwykle nie ma z nim problemów. Jednak zaciągnięty na dłuższy czas, często się zaciera. Wina zwykle tkwi w nieszczelnym pancerzu linki, przez który przedostają się wilgoć i zanieczyszczenia.
Dłuższy postój stwarza idealne warunki do zapieczenia się mechanizmu na stałe. Bez rozbiórki i przeczyszczenia elementów auto nie ruszy z miejsca.
Biodiesel, jako produkt roślinny, charakteryzuje się krótszym okresem przechowywania od zwykłego oleju napędowego. Może wchłonąć nawet 40 razy więcej wody od ON i ma zmniejszoną odporność na utlenianie.
Mówiąc w uproszeniu - w baku może się zwyczajnie zepsuć. W skrajnych przypadkach już po miesiącu traci właściwości wymagane od paliw samochodowych.
W mało używanym aucie lepiej nie "odpalać" silnika na chwilę. To przynosi więcej szkód niż pożytku. W pierwszych sekundach pracy smarowanie jest niewystarczające, a krótka praca silnika na postoju nie pozwoli na osuszenie auta z wilgoci - przeciwnie, doprowadzi nową dawkę wody do układu wydechowego.
Najlepiej regularnie wybierać się na spokojną, kilkudziesięciominutową przejażdżkę - w jej trakcie wszystko zostanie porządnie przesmarowane i "rozruszane". Przy okazji pozwoli to na kontrolę stanu auta - np. karoserii - i odpowiednio wczesne dokonanie odpowiednich napraw lub konserwacji. Samochód przetrwa wtedy w o wiele lepszym stanie niż w ogóle bez jazdy.