Volkswagen T-Roc 2.0 TSI – nie tylko do miasta

Duże SUVy nie czują się najlepiej w mieście, dlatego powstało całkiem sporo modeli dla osób, które oczekują wyższego nadwozia i pozycji za kierownicą, ale połączonej z łatwością parkowania zwykłego hatchbacka. Ale czy to znaczy, że miejski crossover nie sprawdzi się poza miastem?

Jeśli macie wątpliwości co do powodów, dla których ludzie kupują SUVy, to sprawdźcie ile takich modeli oferuje napęd na cztery koła tylko w pojedynczych wersjach, albo nie oferuje go w ogóle. Wszystko dlatego, że tego typu samochody wbrew pozorom dobrze sprawdzają się także w mieście, ale z zupełnie innych powodów, niż pierwsze SUVy.

Większy prześwit nie służy tu do pokonywania przeszkód terenowych, tylko czyni wjeżdżanie na krawężniki o wiele mniej stresującym. Takimi autami zwykle przejeżdżanie przez progi zwalniające jest mniej nieprzyjemne, a dziurawe lub remontowane fragmenty dróg, powodują mniejszy dyskomfort i irytację. Z kolei wyższe nadwozie ułatwia zajmowanie miejsca w środku (szczególnie ważne dla osób mających problemy z kręgosłupem), a także zapinanie dzieci w fotelikach. Miejskie SUVy i crossovery wbrew pozorom mają wiele cech przydatnych w takim środowisku.

Reklama

Dokładnie według takich założeń powstał również Volkswagen T-Roc. Mając 157 cm wysokości zapewnia mnóstwo miejsca nad głowami podróżnych, ale mierząc jedynie 423 cm długości, jest krótszy od większości współczesnych kompaktowych hatchbacków. Które przy okazji przebija bagażnikiem o pojemności 445 l.

Oprócz walorów praktycznych dla wielu osób ważna jest także ciekawa stylistyka oraz robiąca większe wrażenie prezencja crossoverów i na tym polu T-Roc także punktuje. Jego wygląd ma oczywiście ten niemiecki, techniczny styl, ale takie elementy jak mocno pochylony słupek C, nietypowe światła do jazdy dziennej czy dach dostępny w kilku kontrastujących kolorach (czarnym, białym, czerwonym lub brązowym), są smaczkami, dodającymi mu charakteru.

Jak inne tego typu modele T-Roc oferowany jest z napędem na przednie koła, a jego prześwit wynoszący 161 mm nie jest szczególnie imponujący. Różnica polega na tym, że w wersji 2.0 TSI standardowo oferowane jest 4x4 (dostępne także z dieslem o mocy 150 KM), a wraz z nim terenowe tryby jazdy. Czyżby więc tym miejskim crossoverem dało się powrócić do jego SUVowych korzeni?

Ruszyliśmy więc za miasto, dodatkowo zachęceni felgami w standardowym rozmiarze 17 cali. Kiedyś testowaliśmy już T-Roca z silnikiem 2.0 TSI, ale tamten egzemplarz poruszał się na szpanerskich 19-calowych obręczach, które skutecznie przekonywały do jazdy wyłącznie po (równym) asfalcie. Ten egzemplarz na "siedemnastkach" i z oponami w rozmiarze 215/55 zupełnie nie zdradzał, że pod maską drzemie 190 KM, pozwalające na sprint do 100 km/h w 7,2 s.

Chociaż szczerze mówiąc byliśmy na początku nieco sceptyczni, co do jego zachowania poza asfaltem. Pomimo dużego profilu opon oraz adaptacyjnego zawieszenia, poprzeczne nierówności wyraźnie były odczuwane we wnętrzu. Oczekiwaliśmy nieco większego komfortu, ale takie zestrojenie układu jezdnego było świadomą decyzją Volkswagena. Dzięki temu T-Roc, nawet pomimo zwiększonego prześwitu i z amortyzatorami w trybie Comfort, pozostawał zwarty i bardzo posłusznie pokonywał zakręty. Pod tym względem nie ma w sobie nic z miękkiego i przechylającego się SUVa - jedzie się nim jak dobrze prowadzącym się hatchbackiem.

Sprawy mają się zupełnie inaczej po zjechaniu z asfaltu, ponieważ... nie czuje się szczególnej różnicy. Na polnych, nieutwardzonych drogach T-Roc potrafi zapewnić podobny komfort, co na (nie do końca gładkiej) ulicy. W miejscach, które Golfem pokonywalibyśmy z prędkością maksymalnie 30 km/h, za kierownicą T-Roca swobodnie można było jechać dwa razy szybciej.

Volkswagen zastosował w swoim miejskim crossoverze dołączany napęd tylnej osi, co jest typowe dla mniejszych SUVów, ale T-Roc ma kilka asów w rękawie. Po pierwsze elektronika stale monitoruje dostępną trakcję i potrafi w ułamku sekundy przenieść część mocy na tył. Ponadto zjeżdżając z asfaltu możemy wybrać tryb jazdy Offroad, w którym napęd 4x4 jest stały, a elektronika (kontrola trakcji, ABS) zmieniają swoje działanie tak, aby wspomagać jazdę w terenie, pozwalając na przykład na buksowanie kół czy chwilowe ich zblokowanie podczas hamowania. System potrafi też zahamować zbyt szybko kręcące się koło, symulując działanie blokady mechanizmu różnicowego. Tryb Offroad aktywuje także asystenta zjazdu ze wzniesienia.

Co ciekawe, Volkswagen daje także możliwość indywidualnego konfigurowania pracy podzespołów również podczas jazdy w terenie. Można więc na przykład utwardzić amortyzatory, aby mniej uginały się na dużych nierównościach i zmniejszyło ryzyko "dobicia" zawieszenia i uszkodzenia podwozia. Alternatywnie dostępny jest też tryb Śnieg.

Wszystko to sprawia, że T-Roc 4MOTION... nadal oczywiście nie nadaje się w teren. Zbyt mały prześwit i bardzo przeciętne kąty natarcia (16,4 st.) zejścia (18,4 st.) oraz rampowy (12,5 st.) nie pozwalają realnie zapuszczać się na bezdroża. Ale nie o to przecież w takim aucie chodzi. Osoby mieszkające za miastem, do których domu prowadzi kiepska droga, docenią większe możliwości takiego modelu. Podobnie jak właściciele podmiejskich działek, narciarze, czy po prostu osoby lubiące aktywnie spędzać czas, które chcą bezstresowo wjechać na błotnisty parking pod lasem czy w górach.

Volkswagena T-Roca w wersji 2.0 TSI można traktować jako auto wielozadaniowe. Jego nieduże rozmiary pozwalają na łatwe manewrowanie w mieście, mocny silnik potrafi dać sporo frajdy i zapewnić bezstresowe wyprzedzanie w trasie, a możliwości napędu 4x4 w zupełności wystarczą osobom, które lubią zjechać z asfaltu.

Wady? Średnie spalanie na poziomie 9 l/100 km to niemało, ale wydaje się adekwatne do oferowanych osiągów. Trudno natomiast uzasadnić fakt, że cała deska rozdzielcza wykonana jest wyłącznie z twardych plastików. Ich jakość spasowania nie pozostawia wiele do życzenia, ale nie rozumiemy dlaczego nie ma tu ani skrawka miękkich tworzyw, które znajdziemy choćby w mniejszym Polo. Pewnym rozczarowaniem jest także ilość miejsca na tylnej kanapie - osoba mająca 1,8 m wzrostu, siedząc za równie wysokim kierowcą, będzie dotykała kolanami oparcia jego fotela.

Ceny T-Roca zaczynają się od 87 290 zł za auto z napędem na przednie koła i 3-cylindrowym silnikiem 1.0 TSI o mocy 115 KM pod maską. Chętni na testowaną wersję 2.0 TSI 4MOTION Premium muszą przygotować przynajmniej 141 790 zł (150-konny diesel jest droższy o 5000 zł). A to już sporo.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy