Skoda Enyaq iV 80. Wyjazd na wycieczkę. Jak daleko dojedziemy?

Jest słoneczny, bardzo ciepły, lipcowy dzień, według prognoz pogody ostatni przed długą serią burz i opadów deszczu. Najwyższy czas, by wybrać się użyczoną nam elektryczną Skodą Enyaq iV 80 na wycieczkę. Jak się przekonaliśmy, czeski e-SUV doskonale nadaje się do takich eskapad, o ile rozsądnie ustalimy cel podróży i kontrolujemy stan naładowania baterii.

Gdy uzbrojeni w kluczyk podchodzimy do samochodu jego drzwi odblokowują się samoczynnie. Teraz można rozsiąść się w regulowanym elektrycznie, z pamięcią ustawień, fotelu kierowcy. Wygodnym i wystarczająco obszernym, choć z siedziskiem o kilka centymetrów krótszym niż siedzisko w bratnim Volkswagenie ID.4 i pozbawionym wysuwanej przedłużki. Auto jest w zasadzie od razu gotowe do drogi. Aby ruszyć z miejsca, wystarczy przesunąć w żądane położenie umieszczony na środkowej konsoli miniaturowy przełącznik kierunku jazdy i nacisnąć pedał gazu, czy może raczej "gazu".

Reklama

Założenia są następujące: korzystamy wyłącznie z trybu Normal, jednego z pięciu dostępnych, przeznaczonego, jak informuje instrukcja obsługi, do "normalnego stylu jazdy" (tak, zgadliście - tryb Sport "nadaje się do sportowego trybu jazdy"); skrzynia biegów pracuje w trybie B, oznaczającym wzmożony efekt "hamowania silnikiem" i większy odzysk energii; wszystkie jej odbiorniki, łącznie z automatyczną klimatyzacją, cyfrowym radiem i światłami, pracują standardowo.

Gdy startujemy, stan naładowania baterii pozwala, wedle wskazania komputera pokładowego, na pokonanie 338 km. Pierwsze 15 km przypada na ulice Krakowa, bez korków i dłuższych postojów przed skrzyżowaniami. Średnie zużycie energii na tym odcinku wyniosło 14,7 kWh/100 km. Sercem naszej Skody jest silnik elektryczny o mocy 204 KM, przekazujący na tylną oś, przy której jest zresztą umieszczony, 310 Nm momentu obrotowego. To parametry wielce przyzwoite,  aczkolwiek nie przekładające się na nadzwyczajne osiągi ważącego bądź co bądź ponad dwie tony SUV-a. Według danych producenta Enyaq od zera do setki rozpędza się w 8,5 sekundy. Za to dzięki charakterystyce pracy napędu elektrycznego, liczba 50 pojawia się na prędkościomierzu już po nieco ponad trzech sekundach. A to zapewnia szybki sprint spod świateł.

Po kolejnych 8 kilometrach wjeżdżamy na autostradę A4 w kierunku Katowic. Duży ruch i mozolnie wyprzedzające się ciężarówki spowalniają podróż. Zresztą i bez tego miłośnicy jazdy w trybie "niemiecki autobahn" byliby rozczarowani, gdyż maksymalna prędkość Enyaqa wynosi 160 km/godz. Żadnych szaleństw, pełny relaks, zwłaszcza że w kabinie panuje niemal niczym niezmącona cisza...

Po 20 minutach i 30 kilometrach spędzonych na autostradzie A4 (w dwóch miejscach, zgodnie z tradycją zwężonej, bo remontowanej) opuszczamy ją zjazdem na Chrzanów i Oświęcim. Średnie zużycie energii wzrosło do 19,9 kWh/100 km. Przed nami odcinek zwykłej szosy, biegnącej przez wspomniane dwa miasta oraz Libiąż.

Obsługa urządzonego na współczesną modłę systemu informacji i rozrywki Skody Enyaq wymaga przyzwyczajenia. Niewielki wyświetlacz za kierownicą przekazuje dane podstawowe: o aktualnej prędkości i wynikających ze znaków drogowych jej ograniczeniach, o pozostałym zasięgu auta, temperaturze zewnętrznej, położeniu przełącznika skrzyni biegów itp. Większością funkcji samochodu steruje się poprzez centralny ekran dotykowy. Pod nim znajduje się panel panel z klawiszami skrótów, pozwalającym na szybkie wywołanie m.in. trybów jazdy i ustawień klimatyzacji. Są też dwie rolki (jedną zmienia się głośność audio; do tego samego służy dotykowy suwak pod ekranem) i kilka przycisków na kierownicy. W opisie wygląda to dość skomplikowanie, w praktyce jest prostsze, ale jak wspomnieliśmy, wymaga oswojenia się.

Dotarliśmy do celu dzisiejszej wycieczki, czyli ośrodka wypoczynkowego w miejscowości Osiek. Czterogwiazdkowy hotel, kemping, zalew, plaża, basen, sprzęt pływający, zatłoczone parkingi i... mnóstwo ludzi. Zerkamy zatem na ekran z danymi podróży (przebyty dystans 88 km, średnia prędkość 52 km/godz, średnie zużycie energii 17,2 kWh/100 km) i szybko zabieramy się z powrotem. Drogą nr 44 przez Zator, mekkę miłośników parków rozrywki oraz Skawinę. Całkiem niezła nawierzchnia, ale wąsko, spory ruch, maszyny rolnicze, liczne miejscowości. Takie warunki i instynkt samozachowawczy nakazują ostrożną jazdę.

Wreszcie docieramy do Krakowa. Po otwarciu drzwi auta na ekranie pojawia się napis "Do zobaczenia", samoczynnie włącza się hamulec postojowy i odzywa przeciągły dźwięk, przypominający... buczenie syreny transatlantyku.

Enyaq w roli auta rekreacyjnego, służącego do względnie krótkich, podmiejskich wycieczek, spisał się bez zarzutu. Ostatni rzut oka na ekran komputera pokładowego pokazuje, że przejechaliśmy dzisiaj 145 km z przeciętną prędkością 46 km/godz. Zasięg zmniejszył się tylko o 117 km (338 przed, 221 po). Średnie zużycie energii wyniosło 16,3 kWh/100 km, czyli nawet nieco mniej, niż podaje producent (16,6-18 kWh/100 km w cyklu mieszanym).   

***

                   

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy