Renault Scenic E-Tech pojedziesz dalej niż po bagietkę. Tesla z Francji?

Renault Megane E-Tech to elektryczny crossover wybrany przez dziennikarzy motoryzacyjnych Samochodem Roku 2024. Prestiżowy tytuł nowy Scenic zawdzięcza w ogromnej mierze swojemu elektrycznemu napędowy. W topowej wersji - Long Range - auto śmiało stawać może w szranki z najlepszymi modelami Tesli.

Nie lubicie samochodów elektrycznych? Ja też nie. Ale wygląda na to, że będziemy musieli wspólnie to przepracować. Gdy w 2035 roku w UE wejdzie w życie zakaz rejestracji nowych samochodów z silnikami spalinowymi, niechęć do elektromobilności stanie się wówczas jednoznaczna z niechęcią do motoryzacji. Straszne, ale prawdziwe. Można więc zamykać się w swojej bańce i wypierać otaczającą nas rzeczywistość, albo - jak Renault - zakasać rękawy i zrobić wszystko, by uczynić życie z samochodem elektrycznym lepszym. 

Prawdziwy samochód może być na prąd

Tak właśnie stało się w przypadku Renault Megane E-Tech. Auto zapracowało na tytuł Samochodu Roku 2024 właśnie tym, że - zwłaszcza w wersji Long Range - śmiało można je nazwać prawdziwym samochodem. Czyli urządzeniem do szybkiego przemieszczania się w przestrzeni, również na dużych odległościach. Powiedzmy to sobie szczerze - z jazdą "wkoło komina" radzi sobie większość dostępnych na rynku aut elektrycznych, ale bycie alternatywą dla komunikacji publicznej to jeszcze trochę za mało, by określać się mianem samochodu.

Reklama

I tutaj właśnie pojawiały się schody, bo wyjazd w trasę dużą częścią elektryków to - łagodnie rzecz ujmując - katorga. Zużycie energii, pojemności akumulatorów, prędkości ładowania, warunki atmosferyczne. Mówiąc wprost - za dużo kalkulacji, za mało jazdy. Ale to, na szczęście, właśnie się zmienia. I duża w tym zasługa takich aut jak Renault Scenic E-Tech. 

Czy elektrycznym autem da się pojechać w trasę?

Już podstawowa wersja - Comfort Range - o mocy 170 KM, oferowana jest z baterią o pojemności 60 kWh. Producent deklaruje zasięg do 430 km, co oznacza zużycie energii na poziomie 13,9 kWh/100 km. W takiej konfiguracji samochód może być ładowany prądem zmiennym (z sieci) z mocą do 22 kWh (oczywiście wymaga to posiadania wallboxa) lub - na szybkiej ładowarce (prąd stały) - do 130 kWh. Pierwsza wartość daleko wykracza poza możliwości większości domowych instalacji elektrycznych. Pamiętajmy, że "standardowe" przyłącze siłowe (3-fazowe gniazdo siłowe, 16A, 400 V) zapewnia nam moc ładowania około 11 kWh. Swoją drogą, o ile macie swój dom lub garaż z "siłą", warto wydać 2 tys. zł na takiego wallboxa, bo nawet przy 11 kw/h pełne ładowanie "pod korek" zajmie około 8h i - w zależności od operatora - kosztować nas będzie około 1 zł za kWh. 

Oczywiście biorąc pod uwagę ceny nowych aut, trudno przekonywać do elektryków cenami ładowania, ale zakładając np. 5-letni leasing i roczny przebieg na poziomie 12 tys. km, kalkulacja robi się ciekawa. Przy średnim spalaniu na poziomie 7 l/100 km na paliwo wydamy ponad 5 tys. rocznie. Dla porównania, ładując auto w domu będzie to niespełna 2,2 tys. zł. W skali 5 lat daje to blisko 15 tys. zł. Całkiem dobrze wygląda też deklarowane przez producenta 130 kWh możliwe do przyjęcia przez Scenica od szybkiej (publicznej) ładowarki prądu stałego. Oznacza bowiem, że w idealnych warunkach naładujemy Scenica do 80 proc. pojemności w mniej niż pół godziny

Renault lepsze niż Tesla? Long range to naprawdę coś

Ale prawdziwą rewelacją jest dopiero odmiana Long Range. Ta ma nie tylko mocniejszy silnik trakcyjny generujący 220 KM i 300 Nm, ale też większy pakiet baterii o pojemności aż 87 kWh. Przy deklarowanym przez producenta zużyciu na poziomie niespełna 14 kWh - teoretycznie - zapewnia to zasięg do 625 km na jednym ładowaniu! I to niezbyt długim, bo Scenic E-Tech 100% electric 220 KM Long Range pozwala na ładowanie prądem stałym z mocą do 150 kWh.

Prawdziwy zasięg Renault Scenic E-Tech? Po mieście 500 km bez ładowania

No dobrze, ale deklarowane przez producentów wartości mają często niewiele wspólnego z rzeczywistością. Elektryki są pod tym względem dokładnie takie same jak auta spalinowe. Przypomnijcie sobie proszę, kiedy ostatnio udało wam się osiągnąć swoim samochodem średnie zużycie paliwa na poziomie podawanym przez producenta? W prawdziwym życiu auto musi przecież radzić sobie z wiatrem, różnicami wysokości, opadami (większe opory toczenia). Do tego dochodzi jeszcze klimatyzacja lub ogrzewanie czy zmienne warunku ruchu. Oczywiście można uczyć się optymalizacji i ecodrivingu, ale nie każdy kierowca chce zmieniać swoje wieloletnie przyzwyczajenia i nawyki. Więc jak - w prawdziwym życiu - radzi sobie nowy Renault Scenic? Otóż - mówiąc najprościej - jak samochód! 

Nie, nie zużywa 14 kWh, ale - w ruchu miejskim - wyniki na poziomie 16-18 kWh osiągałem regularnie, nie rezygnując z klimatyzacji ani osiągów (jazda w trybie Comfort). Mój jedyny ukłon w stronę elektromobilności polegał na korzystaniu z najwyższego oferowanego przez pojazd poziomu rekuperacji. I zrobiłem to wyłącznie z własnego lenistwa, bo w takim ustawieniu, przez zdecydowaną większość czasu, Scenica da się prowadzić korzystając wyłącznie z pedału przyspieszenia, a jest to dla mnie - po prostu - wygodnie. Policzmy więc - 87 kWh dzielone przez miejskie zużycie w okolicach 17 kWh daje nam realny zasięg ponad 500 km. Jeśli - jak większość rodaków - robicie rocznie około 12 tys. km, jeden niespełna godzinny postój na szybkiej ładowarce wystarcza na 2 tygodnie normalnej eksploatacji. 

400 km autostradą bez ładowania. Nowe elektryki już to potrafią

A jak Scenic obchodzi się z energią elektryczną w trasie? Autostradowa jazda z prędkością 140 km/h oznacza zużycie między 21 a 22 kWh na 100 km, ale już przy 130 km/h, czyli stosując się do ograniczenia obowiązującego na większości europejskich autostrad, uda nam się zejść w okolice 19 kWh. I znów - w szybszym wariancie daje to realny autostradowy zasięg około 400 km, w wolniejszym - blisko 460 km. Wniosek? Nawiązująca do rodzinnego minivana nazwa nie jest wcale na wyrost. Tym autem naprawdę da się pojechać w trasę. Nawet jeśli mamy do pokonania odległości rzędu 500-800 km, na ładowarkach w sumie nie spędzimy pewnie 30 minut. Do tego dochodzi też inny aspekt - prostota użytkowania. 

Przykładowo - fabryczna nawigacja korzysta z usług Googla - autu można więc powiedzieć, by poprowadziło nas do najbliższej ładowarki, sprawdzić dostępność punktów ładowania (które ładowarki są zajęte) i ich moc. OK, w dalszym ciągu warto posiadać kilka aplikacji różnych operatorów, ale - z punktu widzenia kierowcy - coraz bardziej przypomina to korzystanie z auta spalinowego. Zwłaszcza, że nawigacja na bieżąco kalkuluje trasy i rozważa różne scenariusze. W dalszej trasie potrafi np. zaplanować 3 krótsze postoje (np. po 15 minut) na szybkich ładowarkach, zamiast jednego dłuższego na wolniejszym urządzeniu. Fakt, długodystansowcom przypominać to może nieco podróżowanie z dziećmi, ale rzeczywiście, często jest tak, że krótka wizyta na stacji benzynowej celem odświeżenia wystarcza, by w kilkanaście minut przedłużyć zasięg o kolejnych 150-200 km. 

Renault Scenic E-Tech. W Polsce nie będzie hitem

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o cenach. Nowy Scenic - przynajmniej w Polsce - nie powtórzy sukcesu spalinowego poprzednika. Podstawowa odmiana Techno w wersji Comfort Range (60 kWh) to wydatek od 202 900 zł. Za auto z większą baterią - Long Range (87 kWh) zapłacić trzeba od 219 900 zł. To kwoty daleko wykraczające poza możliwości finansowe przeciętnego rodaka.

W kontekście europejskim robi się jednak ciekawie, bo na takich rynkach, jak np. Wielka Brytania, Scenic ostatecznie może się okazać nawet o 5 tys. funtów tańszy niż porównywalna Tesla Model Y. Przy odpowiednim finansowaniu samochód ma więc szansę się przebić i przekonać do elektrycznej mobilności część elektrosceptyków. Tych którzy chcą po prostu samochodu, a nie iPhone’a z opcją przemieszczania się w przestrzeni. Sterowanego kierownicą, uruchamianego przyciskiem i z dźwigienką do obsługi kierunkowskazów. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Renault | Renault Scenic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy