Prius IV Plug-in. "Wtyczkowa" Toyota
14 października 1997 r. prezes Toyota Motor Corp. Hiroshi Okuda zaprezentował w Tokio sensacyjną nowość - pierwszy seryjnie produkowany samochód osobowy z napędem hybrydowym. Model ów otrzymał tyleż wdzięcznie brzmiącą, co mało japońską nazwę: Prius. Dokładnie 20 lat później zasiedliśmy za kierownicą Toyoty Prius czwartej generacji, w wersji plug-in, czyli umożliwiającej uzupełnianie energii w akumulatorze ze zwykłego gniazdka domowego.
Prius w chwili swojego debiutu stanowił pewnego rodzaju ciekawostkę techniczną. Miał unaoczniać innowacyjność koncernu Toyota i wskazywać trendy rozwoju motoryzacji. W ciągu dwóch dekad hybrydy zdążyły zadomowić się na naszych drogach, co wcale nie znaczy, że Prius IV Plug-in jest pojazdem banalnym. Przeciwnie. Pod wieloma względami zadziwia, aczkolwiek nie zawsze zachwyca...
Ciekawie uformowany przedni pas, z oryginalnym grillem, pionowymi światłami do jazdy dziennej i ultrawąskimi reflektorami głównymi Matrix LED, których kształt najlepiej określa właśnie słowo Matrix. Falista, biegnąca przez całą szerokość nadwozia, jakby dzieląca szybę, obudowa świateł tylnych, choć niektórym może wydawać się zbyt fikuśna, sama w sobie jest godnym uwagi dziełem sztuki użytkowej. Nowoczesnej, dynamicznej sylwetki auta nie psują nawet relatywnie małe felgi i baloniaste opony. Tak, Prius IV Plug-in, obok crossovera CH-R, to niewątpliwie najoryginalniej i najnowocześniej prezentujący się model Toyoty, oferowany obecnie w Europie.
O ile wyglądem zewnętrznym "wtyczkowa" wersja priusa zdecydowanie różni się od wersji standardowej, to wnętrza obu odmian są praktycznie takie same. Przed oczami kierowcy, siedzącego w wygodnym, acz ręcznie ustawianym fotelu, rozpościera się płaszczyzna czarnego, dość twardego tworzywa. Zestaw podstawowych instrumentów został przeniesiony na środek i szczyt kokpitu. Ma formę wąskiego panelu, przekazującego informacje w postaci cyfrowo-graficznej, z angielskojęzycznymi napisami. Próżno tu szukać choćby klasycznego obrotomierza, jest za to monitor przepływu energii czy kalendarz z danymi, dotyczącymi przebiegu i średniego zużycia paliwa w poprzednich dniach.
Sporo uwag krytycznych mamy wobec fabrycznej nawigacji. Kiepską grafikę map i niepoprawną polszczyznę komunikatów głosowych ("wjedź na autostradę a czwarty") można jej jeszcze jakoś wybaczyć, ale niedokładność wskazań i poważne luki w wykazie miejscowości naprawdę potrafią zirytować.
Pod dużym, centralnym ekranem dotykowym, wyświetlającym m.in. dane z nawigacji i obraz z bardzo przydatnej kamery cofania, umieszczono niewielki, kosmicznie prezentujący się lewarek bezstopniowej skrzyni biegów. Podobny, jeśli nie identyczny z dźwignią znaną wcześniej z hybrydowego Aurisa.
Obracamy się przez ramię i okazuje się, że Prius IV Plug-in, pomimo swoich pokaźnych rozmiarów, jest samochodem czteroosobowym. Na szczęście dwaj pasażerowie, którzy zasiądą na tylnej kanapie, trwale przedzielonej podłokietnikiem, nie powinni narzekać na brak miejsca. Oczywiście o ile nie są ważącymi po sto kilo dryblasami...
Podnosimy klapę bagażnika i... kolejne zaskoczenie. Zainstalowanie pod jego podłogą pojemniejszego i większego niż w standardowym priusie akumulatora znacznie ograniczyło pojemność kufra. Nominalnie wynosi ona 360 litrów, ale wydaje się jeszcze mniejsza. W każdym razie po włożeniu do środka średniej wielkości walizki mieliśmy kłopot z zasunięciem rolety. Złożenie oparć tylnej kanapy niewiele pomaga, gdyż powstaje wówczas wyraźny próg, utworzony przez znacznie wyżej położoną podłogę bagażnika.
Na napęd hybrydowy Prius IV składa się czterocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1.8 litra oraz dwa silniki elektryczne. Łączna moc takiego zestawu wynosi 122 KM, a zatem trudno nazwać ją imponującą. Podobnie jak osiągi: przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w ciągu 11,1 sekundy, prędkość maksymalna 162 km/godz. Na szczęście w praktyce samochód sprawuje się lepiej niż wskazywałyby na to dane katalogowe i nie można nazwać go zawalidrogą. Prowadzi się przy tym przewidywalnie i przyjemnie. Charakterystyczne dla aut z bezstopniowymi przekładniami wycie silnika przy mocniejszym naciśnięciu pedału gazu jest słyszalne, ale jakby mniej dokuczliwe niż w innych hybrydach Toyoty. Pewności siebie dodają kierowcy liczne systemy bezpieczeństwa.
O nowoczesności pojazdu świadczą również takie dodatki jak wyświetlacz HUD, transmitujący informacje z komputera pokładowego na przednią szybę, indukcyjna ładowarka telefonów, klimatyzacja z funkcją ustawiania czasu jej włączenia (dzięki temu zawsze wsiądziemy do odpowiednio ogrzanej lub schłodzonej kabiny) czy wspomniane już reflektory matrycowe, które tak sterują strumieniem światła, by optymalnie oświetlał drogę a jednocześnie nie oślepiał innych kierowców.
Jednak hybrydy kupuje się przede wszystkim ze względu na ich nader umiarkowany apetyt na paliwo. Według producenta, w przypadku priusa IV plug-in średnie spalanie winno wynosić... 1 l/100 km. Jeden litr benzyny na sto kilometrów! Być może jest to to możliwe, gdy startujemy z całkowicie naładowanym akumulatorem i jedziemy, delikatnie operując pedałem gazu, w miejskim korku. Nam na krótkich, kilkunastokilometrowych odcinkach udawało się zejść poniżej 3 l/100 km. Przy normalnej eksploatacji auta, w mieście, na zwykłych drogach i autostradzie "A czwartym", średnie zużycie paliwa oscylowało między 4,5 a 5,5 l/100 km. To i tak bardzo dobry wynik.
"Zatankowanie pod korek" baterii trwa od dwóch (przy użyciu specjalnego gniazdka i wtyczki) do nieco ponad trzech godzin (ze zwykłej domowej instalacji) i pozwala na przejechania w trybie czysto elektrycznym około 50 km. Kto dopłaci 9000 zł za dach z ogniwami fotowoltaicznymi (wow!) zwiększy e-zasięg o dodatkowe 5 km. Brzmi nieźle, nieprawdaż? Bateria doładowuje się również w trakcie jazdy, a konkretnie hamowania. Dlatego byliśmy nieco rozczarowani, że gdy po 200 km jazdy autostradą chcieliśmy przejść w tryb elektryczny, ujrzeliśmy informację, iż ze względu na brak energii jest to niemożliwe.
Jeżdżąc priusem IV plug-in zastanawialiśmy się, dla kogo właściwie jest ten samochód przeznaczony. Czteroosobowa kabina i mały, niezbyt funkcjonalny bagażnik wykluczają a przynajmniej bardzo utrudniają jego wykorzystanie jako pojazdu rodzinnego lub taksówki. Miłośników sportowych doznań za kierownicą zniechęcają słabe osiągi. Dodatkową barierą jest wysoka cena auta - trzeba za nie zapłacić co najmniej 152 900 zł. Doszliśmy do wniosku, że "wtyczkową" toyotą zainteresują się głównie zamożni fani nowoczesnych technologii, jeżdżący głównie po mieście, mający możliwość regularnego, wygodnego doładowywania akumulatora, czerpiący satysfakcję z rekordowo niskiego zużycia paliwa i świadomości własnej "ekologiczności". Takie określenie kręgu potencjalnych nabywców skazuje priusa IV plug-in na rolę samochodu niszowego. Co nie zmienia faktu, że bardzo ciekawego.