Ford Mustang Mach-E to pojazd, który bez wątpienia wzbudza równie wiele kontrowersji, co zachwytów. Tym razem jednak celowo pominiemy kwestie dotyczące jego nazwy oraz mniej lub bardziej udanego nawiązania do legendarnego coupe. Skupimy się natomiast na zaletach wynikających z jego konstrukcji. Wbrew bowiem temu, co twierdzą motoryzacyjni konserwatyści - bezemisjny Mustang to naprawdę dobrze przemyślane auto.
Do budowy Mustanga Mach-E posłużyła nowa płyta podłogowa Global Electrified 1 (GE1), która stanowi mocno zmodyfikowaną wersję kompaktowego podwozia C2. Wspomniane modyfikacje nie ograniczyły się jednak wyłącznie do kosmetyki. Tak naprawdę Ford przebudował większość komponentów "spalinowej" platformy, dzięki czemu inżynierowie koncernu mogli pokusić się o niemal swobodny dobór konfiguracji napędowej. Dzięki temu Mustanga Mach-E możemy zamówić w wersji z napędem zarówno na tylną, jak i obie osie. Pojazd dostępny jest z dwoma bateriami - standardową (75 kWh) lub o zwiększonej pojemności (98 kWh).
Baterie te umieszczone są w podłodze, między osiami pojazdu. Takie rozwiązanie skutkuje bardzo dobrym rozkładem masy, a także obniża środek ciężkości, co ma niebagatelne znaczenie dla stabilności prowadzenia pojazdu po łukach oraz podczas hamowania i przyśpieszania. Wyraźnie da się to odczuć w trakcie prowadzenia - Mustang Mach-E trzyma się jezdni jak przyklejony i nie wywołuje niepewności przy nawet ostrych manewrach kierownicą.
Zaletą zupełnie nowej płyty podłogowej jest także sensowniejsze zagospodarowanie zabudowy całego samochodu. Silniki elektryczne, będące dużo mniejszymi konstrukcjami od spalinowych odpowiedników i niewymagające tyle osprzętu, pozwoliły poszerzyć rozstaw osi, co pozwala na zwiększenie ilości miejsca w środku. W obu rzędach siedzeń wygospodarowano mnóstwo przestrzeni, dzięki czemu nawet wysokie osoby bez problemu znajdą wygodną pozycję, a pasażerowie z tyłu docenią także zupełnie płaską podłogę. Poza sporą ilością schowków, Mustang dysponuje chociażby dwoma bagażnikami - mniejszym, 81-litrowym pod maską oraz klasycznym, 402-litrowym z tyłu.
Podczas projektowania samochodu, ogromne znaczenie ma także sam kształt jego karoserii. Im mniejszy współczynnik oporu powietrza, tym mniejsze zapotrzebowanie na energię niezbędną do napędzania pojazdu. Zasada ta w przypadku samochodów elektrycznych może mieć jeszcze większe znaczenie, niż w przypadku modeli spalinowych.
Oryginalny design Mustanga Mach-E, nawiązujący do kultowego nadwozia typu fastback, to zatem nie tylko walory wizualne. Spoglądając na opływową stylistykę samochodu oraz liczne przetłoczenie wyraźnie widać chęć ograniczenia oporów powietrza. Nawet ciekawy gadżet, jakim jest bezklamkowy system E-Latch (drzwi same się uchylają po naciśnięciu przycisku) został tu na swój sposób przemyślany. Wystający element służący do otwierania przednich drzwi, został umiejscowiony w linii prostej do lusterek. Ma to ograniczyć zawirowania powietrza, a tym samym pozytywnie wpłynąć na zużycie prądu.
W kwestii zużycia prądu mają także pomóc wszechobecne technologie, których implementacja byłaby utrudniona w przypadku "zwykłego" przekonstruowania samochodu spalinowego. Mowa chociażby o systemie One Pedal Driving, który pozwala na swobodne przyspieszanie i hamowanie przy użyciu tylko pedału gazu. Choć korzystanie z tego rozwiązania wymaga nieco przyzwyczajenia, to jednak znacząco wpływa on na odzyskiwanie energii w wyniku rekuperacji. Wystarczy zdjąć nogę z gazu, by samochód zaczął płynnie zwalniać, aż do całkowitego zatrzymania.
Na uwagę zasługują również świetnie zestrojone tryby jazdy: Whisper, Active i Untamed. Wyraźnie zmieniają one charakter samochodu i wpływają na wrażenia z jazdy. Regulują czułość poszczególnych elementów sterujących i odpowiednio optymalizować układ napędowy, zależnie od naszego życzenia. Od spokojnej, bezgłośnej i ekonomicznej jazdy (Whisper), aż po taką ze sportowym pazurem, ostrymi reakcjami na gaz i dźwiękami mającymi w sobie coś z warkotu klasycznego V8.
Krzysztof Mocek