Koniec świata? Hybrydowe ferrari!
Wygląda na to, że ekoterroryści wespół z unijnymi urzędnikami dopięli swego - stopniowo doprowadzają do upadku największych motoryzacyjnych świętości.
W porządku, jesteśmy w stanie zrozumieć, że ktoś woli kumkanie żabki czy innego jamochłona (gada, płaza, czy to ważne?) od dźwięku V12 kręconego na 8 tys. obr/min. Ale czy my, fani motoryzacji, komukolwiek mówimy, że to kumkanie jest za ciche/za głośne/denerwujące (niepotrzebne skreślić)?
Tymczasem ekologiczna koalicja doprowadza do tego, że nawet producenci prawdziwie sportowych samochodów zmuszeni są do konstruowania przedziwnych ekoaut, które nie interesują niemal nikogo. Przymusowi produkowania takich pojazdów nie oparło się nawet... Ferrari.
Z nieoficjalnych informacji (wcale nas nie dziwi, że firma zwleka jak może z podaniem tego newsa) wynika, że włoska marka zaprezentuje wkrótce samochód... hybrydowy! Na szczęście nie można tak od razu go przekreślać...
Pojazd ma być oparty na modelu 599 GTB. Nowością będzie 100-konny silnik elektryczny, który wspierał będzie benzynową, sześciolitrową jednostkę V12 o mocy 620 KM.
Nowy silnik wraz z obsługującymi go bateriami podniesie masę pojazdu o około 100 kg, ale osiągi mimo wszystko, mają być... lepsze niż osiągi 599 GTB o napędzie konwencjonalnym! Czyli i "ekologicznie" i szybko!
To jednak nie koniec. Poza 599 GTB z układem KERS, Ferrari zaprezentuje w Genewie jeszcze jedną odmianę tego modelu. Tym razem ma być to półwyczynowe auto z homologacją drogową, w którym zastosowane zostanie wiele usprawnień wypracowanych podczas trwającego od roku programu XX-599. No i o to chodzi!