Chrysler delta!
Myślisz, że wiesz, co to za auto? Tak? Otóż, nie!
Nie jest to wcale delta, która dwa lata temu dała upadającej Lancii szansę przetrwania.
Samochód, który widzicie na naszych zdjęciach z salonu samochodowego w Detroit, ma wprawdzie włoską matkę, ale ojciec, przynajmniej, jeśli wierzyć metryce, to rdzenny Amerykanin. Auto, które pokazujemy to pierwsze dziecko - owoc współpracy między koncernem Fiata a Chryslerem. Wprawdzie, przynajmniej nas, obytych z ekstrawagancją, linią nie powala na kolana (ot, wykapana mamusia) ale, co najważniejsze... jest! W końcu możemy na niego spojrzeć, a ci, co mają nieco więcej szczęścia, nawet dotknąć.
Rozumiemy, że chcielibyście wiedzieć, czym ten "chrysler" różni się od poczciwej delty? Prawdę mówiąc, my również dołączamy się do pytania. Na pierwszy rzut oka udało nam się dostrzec subtelne różnice w kształcie grilla oraz przestylizowany przedni zderzak. W oczy rzuca się również napis "chrysler". To tyle. Dziwne?
Oczywiście, z punktu widzenia Europejczyka prezentowanie na tak ważnym salonie auta różniącego się od delty jedynie znaczkiem może wydawać się zabawne. Należy jednak pamiętać, że za oceanem z włoskich rzeczy znana jest co najwyżej pizza, a i tak spora część mieszkańców USA uważa ją za tradycyjną amerykańską potrawę ludową...
Samochód jest więc próbą wysondowania rynku i może zaważyć na przyszłości włoskiej marki. Jeśli auto trafi w amerykańskie gusta, niewykluczone, że fabryka wytwarzająca lancie znów złapie wiatr w żagle. Wygląda więc na to, że od przestylizowanego przodu i nowego znaczka na masce zależy więcej niż mogłoby się wydawać.
A plany są dość konkretne. Pierwsze lancie w amerykańskich salonach Chryslera mają się pojawić w przyszłym roku. Jednak o powodzeniu całej operacji w dużej mierze zadecyduje kurs dolara do euro. A jaki będzie za rok? Tego obecnie nie sposób przewidzieć.