Jaguar I-Pace - pierwszy "elektryk" marki

SUVy to obecnie najszybciej rosnący segment rynku, zaś auta elektryczne, to (podobno) jego przyszłość. Nic więc dziwnego, że pierwszy "elektryk" Jaguara jest właśnie SUVem.

Agresywna stylistyka, duża moc i idealny rozkład masy - Jaguar I-Pace zdecydowanie nie chce przyciągnąć klientów wyłącznie wizją podróżowania samochodem o zerowej (lokalnej) emisji. Brytyjski SUV napędzany jest dwoma silnikami elektrycznymi o łącznej mocy 400 KM i generującymi 696 Nm. Pozwala to na sprint do 100 km/h w 4,8 s i osiągnięcie prędkości maksymalnej wynoszącej 200 km/h (a więc sporo, jak na "elektryka").

W samochodach "na prąd" ważniejsze są jednak parametry dotyczące... baterii. Ta w I-Pace ma 90 kWh, co w teorii ma wystarczyć na pokonanie 480 km na jednym "tankowaniu". Korzystając z ładowarki o napięciu 7 kW możemy w pełni naładować akumulatory w niemal 13 godzin, a do 80 % trwa to 10 godzin. Natomiast mając dostęp do "szybkiej ładowarki" (100 kW) wystarczy 40 minut, abyśmy mieli 80 % energii.

Reklama

Ponieważ Jaguar I-Pace powstał od podstaw jako samochód elektryczny, producent mógł zaprojektować go nieco inaczej, niż klasyczny samochód. Przykładowo, mając 468 cm długości (typowe dla klasy średniej), może pochwalić się rozstawem osi wynoszącym niemal 3 metry (299 cm), a więc niczym w luksusowej limuzynie. Powinno przełożyć się na naprawdę przestronne wnętrze, szczególnie biorąc pod uwagę szerokość (201 cm). Bardzo duży jest też kufer, mający 656 l. Dodatkowo możemy skorzystać też z bagażnika ukrytego pod maską, ale to raczej schowek, oferujący zaledwie 27 l.

A jak jeździ I-Pace? Powinien prowadzić się bardzo pewnie, z uwagi na nisko położony środek ciężkości, idealny rozkład mas oraz opcjonalne, pneumatyczne zawieszenie. Niepokoi nas tylko jeden parametr - masa własna wynosząca 2,2 t.

Samochody elektryczne lubią wyróżniać się wizualnie i często są udziwniane, aby podkreślić "ekologiczne nastawienie" ich właściciela. Jaguar I-Pace w żaden sposób tego jednak nie zdradza - ma ostre linie, klasycznie wyglądający grill i wielkie koła. Próżno tu też szukać zielonych lub niebieskich akcentów. Podobnie jest w środku, który urządzono nowocześnie (deska rozdzielcza z trzema ekranami jak w Velarze), ale trudno tu mówić o przesadnych udziwnieniach, czy futuryzmie. Czy takie "ukrywanie" swojej ekologiczności wyjdzie mu na dobre? Naszym zdaniem tak, ale przekonamy się o tym, kiedy pojawią się pierwsze wyniki sprzedaży. Auto wyjedzie na polskie drogi jeszcze przed wakacjami.

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy