Nowe auto naprawisz tylko w ASO?

Przesiadka na samochody elektryczne może wywrócić motoryzacyjny świat "do góry kołami". Dotyczy to nie tylko nawyków milionów kierowców na całym świecie, ale też kwestii związanych z bieżącą obsługą i naprawami pojazdów.

Elektryczny układ napędowy jest prosty tylko w teorii
Elektryczny układ napędowy jest prosty tylko w teoriiGetty Images

Brytyjski Instytut Przemysłu Motoryzacyjnego (Institute of the Motor Industry) opublikował niedawno ciekawy raport dotyczący "elektryfikacji". Wynika z niego m.in., że utworzone w całym kraju strefy "czystego transportu" nie spełniają pokładanych w nich nadziei, a wśród największych brytyjskich miast proelektryczną politykę transportową prowadzi w zasadzie wyłącznie Londyn.

Ciekawsze wnioski płyną jednak z analizy dotyczącej zaplecza technicznego. Wynika z niej, że stosownych certyfikatów dopuszczających do pracy z samochodami elektrycznymi nie posiada aż 97 proc. brytyjskich mechaników.

Jakby tego było mało, pozostałe 3 proc. wykwalifikowanych fachowców, którzy mogą się pochwalić uprawnieniami i szkoleniami z zakresu bezpieczeństwa obsługi wysokonapięciowych instalacji nowych aut elektrycznych, zatrudnionych jest w autoryzowanych stacjach obsługi. Wniosek jest więc prosty. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, za kilka lat elektryczny samochód naprawić można będzie wyłącznie w ASO.

Wśród największych zalet pojazdów z napędem elektrycznym wymienia się m.in. stosunkowo prostą budowę. Dotyczy to głównie układu napędowego (silnik z jednym ruchomym elementem, brak skrzyni biegów itd.). Praktyka (chociażby w postaci długodystansowych testów) pokazuje jednak, że pojazdy pokroju Tesli S P85D potrafią sprawić właścicielom wiele przykrych niespodzianek. W rzeczywistości ich serwisowanie może się więc okazać sporo droższe niż aut z napędem spalinowym.

Eksperci ds. bezpieczeństwa zwracają też uwagę na konieczność wprowadzenia stosownych regulacji prawnych. Chodzi o przepisy mające na celu ochronę mechaników. W Wielkiej Brytanii toczy się właśnie otwarta dyskusja między Brytyjskim Instytutem Przemysłu Motoryzacyjnego a Ministerstwem Transportu. Efektem prac ma być opracowanie minimalnych wymagań i wskazówek dla personelu technicznego pracującego przy obsłudze elektrycznych samochodów. Przedstawiciele Instytutu, który corocznie certyfikuje 100 tys. mechaników, domagają się wprowadzenia obowiązkowych szkoleń i rejestru osób uprawnionych do pracy z hybrydowymi i elektrycznymi pojazdami.

Problemu nie można bagatelizować. Już dziś wiele samochodów z napędem elektrycznym wykorzystuje baterie czy silniki elektryczne pracujące pod napięciem 400 woltów - blisko dwukrotnie wyższym niż w domowej sieci. Standardem staje się powoli napięcie 800 woltów, a przewidywania ekspertów wskazują, że w najbliższych latach upowszechni się stosowanie układów zdolnych pracować pod napięciem... 920 woltów.

Przykładowo w Polsce, do prowadzenia prac związanych z eksploatacją sieci oraz urządzeń i instalacji elektroenergetycznych, wymagane są uprawnienia nadawane przez SEP (Stowarzyszenie Elektryków Polskich). Wyglada więc na to, że mechanicy będą musieli zdawać stosowne egzaminy i pamiętać, że uprawnienia ważne są jedynie przez pięć lat...

PR

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas