Drogie paliwo. Protesty w Bułgarii. Polacy narzekają po cichu
W niedzielę 11 listopada na ulice wielu miast wyjechały tysiące kierowców, rozsierdzonych drożyzną na stacjach paliw oraz zapowiedziami podwyżek ubezpieczeń i podatków od starych samochodów. Protesty doprowadziły do całkowitego wstrzymania ruchu przed kancelarią prezydenta i siedzibą parlamentu. Doszło do starć z policją, która próbowała nie dopuścić do blokady ważnej magistrali, łączącej stolicę kraju z Burgas. Tak. Protesty miały miejsce na szczęście nie w Polsce w Bułgarii.
Protestujący zarzucają dystrybutorom paliw zmowę cenową. Celem szczególnie ostrej krytyki stał się Łukoil, uznawany za monopolistę w tej branży.
Na tym jednak nie koniec, bowiem bułgarskim kierowcom bardzo nie podobają się również zmiany w przepisach, które spowodują podniesienie o 30 proc. podatku na samochody, mające więcej niż 15 lat, co uderzy po kieszeni właścicieli ponad 2 milionów pojazdów. Zapowiedziano ponadto podwyżkę stawek ubezpieczeń OC. Towarzystwa ubezpieczeniowe szacują, że ceny polis mogą wzrosnąć nawet 2-3-krotnie.
Według danych BM Reflex, firmy zajmującej się monitorowaniem rynku paliw, 5 listopada 2018 r. w Unii Europejskiej za benzynę najwięcej płaciło się we Włoszech. Litr bezołowiowej 95 kosztował tam, w przeliczeniu według oficjalnego kursu NBP, równowartość 7,12 zł. Niewiele taniej było w Grecji (7,04 zł) i Holandii (7,01). Na liście obejmującej 28 państw UE, Bułgaria, ze średnią ceną 5,12 zł za litr, zajmuje przedostatnie miejsce, jedynie przed... Polską (5,09 zł).
Tanio? Dokonując jakichkolwiek tego rodzaju porównań trzeba zawsze brać pod uwagę dochody ludności. A w Bułgarii są one bardzo niskie. Minimalne miesięczne wynagrodzenie w tym kraju wynosi 460 lewów, minimalna stawka godzinowa - 2,61 BGN. Oznacza to, że przy obecnych cenach paliw Bułgar, zarabiający krajową minimalną (na rękę 414 BGN, uwzględniwszy obowiązujący w tym kraju 10-proc. liniowy podatek dochodowy), może kupić za swoją pensję około 183 l benzyny (2,26 BGN za 1 litr, według danych globaloilprices.com z 12 listopada). Minimalnie opłacany Polak (miesięcznie 1530 zł netto) - 300 litrów (5,09 zł/litr, według przytaczanych wyżej danych BM Reflex).
I tu czas na pierwszą refleksję, kierowaną do mieszkańców kraju między Tatrami a Bałtykiem. Bardzo lubimy zestawiać naszą sytuację materialną i poziom życia z zamożnością Niemców, Holendrów, Szwajcarów, Francuzów. Rezultaty takich porównań nie nastrajają optymistycznie. Dla poprawy samopoczucia warto zatem niekiedy spojrzeć na tych, który wiedzie się gorzej. A jest ich wcale nie tak mało...
Protestujących bułgarskich kierowców wsparł prezydent Rumen Radew, oświadczając w telewizji (cytujemy za PAP): "Szanowni posłowie, bułgarscy obywatele mają stare samochody nie dlatego, że są nieodpowiedzialni wobec środowiska, lecz dlatego, że nie mogą sobie kupić nowych. Ubóstwo nie jest grzechem, za który należy ich obciążać podatkiem".
Inną opinię wyraził jeden z wpływowych parlamentarzystów, którego zdaniem za niedzielnymi wydarzeniami kryły się określone "siły i kręgi". Podstawą do snucia takich podejrzeń stał się fakt, że akcje na drogach nie były do końca spontaniczne. Nad ich przebiegiem czuwał specjalnie w tym celu powołany Krajowy Komitet Koordynacyjny.
Wielokrotnie wyrażaliśmy zdziwienie, że wielomilionowa rzesza zmotoryzowanych w Polsce nie potrafi się zorganizować i zadbać o swoje interesy. Owszem, od czasu do czasu na ulice wyjadą taksówkarze, którym nie spodoba się jakiś kolejny stawiany im wymóg prawny albo konkurencja ze strony Ubera czy "mobilnych gabinetów psychoterapii wstrząsami". To wszystko. Reszta, jeżeli narzeka, to po cichu i we własnym gronie. Automobilkluby czy PZMot. mają raczej charakter hobbystyczny lub usługowy. Nie zajmują się lobbingiem, nie wywierają presji na autorów ustaw, polityków, nie recenzują i nie inicjują zmian w prawodawstwie. Nijak im do siły, reprezentowanej choćby przez niemiecki ADAC.
Ale - i to jest przestroga dla rządzących - tak nie musi być zawsze. Ktoś kiedyś może wziąć przykład z Bułgarów...