Polskie drogi

W czwartek wyrok ws. wypadku Szydło pod Oświęcimiem

​9 lipca oświęcimski Sąd Rejonowy ogłosi wyrok w sprawie zderzenia fiata seicento i kolumny BOR, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło. Zadecydowała tak w środę sędzia Agnieszka Pawłowska. Prokuratura zażądała dla oskarżonego kierowcy fiata roku ograniczenia wolności. Obrona wniosła o uniewinnienie.

"Wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego zarzucanego mu czynu. (...) Wnoszę o wymierzenie oskarżonemu kary 1 roku ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnie dozorowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięczne" - mówił w środę kończąc swoją mowę prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński.

Obrona i oskarżony wnieśli jedynie o uniewinnienie.

W środę zakończyły się przed sądem mowy końcowe w procesie, który toczy się od jesienni 2018 r. Oskarżenie i obrona potrzebowały trzech rozpraw, by wyartykułować swoje stanowiska. Część, z uwagi na tajemnicę państwową, odbyła za zamkniętymi drzwiami.

Reklama

Prokurator Rafał Babiński w środę przywoływał orzecznictwo Sądu Najwyższego, z którego wynika, że obowiązkiem kierowcy jest nieustanna obserwacja sytuacji na drodze, umożliwiająca percepcję wszystkich zmian i dostosowanie się do nich.

Przytoczył też, że Sąd Najwyższy uznał w 2006 r., iż na kierującym, który zamierza wykonać manewr skrętu w lewo "ciąży nie tylko obowiązek wyraźnego zasygnalizowania manewru oraz baczenie, by nie zajechać drogi pojazdowi jadącemu z kierunku przeciwnego, ale także (...) obowiązek upewnienia się poprzez spojrzenie w lusterko wsteczne lub boczne, czy pojazd znajdujący się za nim nie uniemożliwia bezpiecznego wykonania manewru" - wskazywał.

Rafał Babiński powiedział, że obowiązkiem oskarżonego było upewnić się, że manewr włączenia się do ruchu będzie bezpieczny. "Ilość naruszonych zasad ruchu drogowego w tym przypadku nie jest mała. Związane są zarówno z tym, co zrobił na drodze, ale też i tym, co zamierzał wykonać, czyli zamiar skrętu w lewo od prawego krawężnika. (...) Materiał dowodowy wskazuje, że nie ma wątpliwości, iż oskarżony jest sprawcą czynu" - podkreślił.

Prokurator dodał, że oskarżony Sebastian Kościelnik (zgodził się na podanie nazwiska - PAP) jest młodym człowiekiem. "Podstawowym celem kary jest funkcja wychowawcza. Przez cały proces oskarżony w żaden sposób nie zasygnalizował, iż uświadomił sobie, jakie normy prawne naruszył. (...) To musi być brane pod uwagę przy rozstrzygnięciu końcowym. Ilość naruszonych zasad ruchu drogowego, jak i konsekwencje, jakie spowodował, wskazują na to, iż w świetle dowodów (...) warunkowe umorzenie to zbyt mało. Adekwatną karą jest ograniczenie wolności" - mówił.

Babiński dodał, że kara ograniczenia wolności, podczas której oskarżony będzie wykonywał pracę na cel społeczny może mu pomóc "przemyśleć swoje zachowanie i uświadomić to, jakie zasady naruszył". "Jako młody, niedoświadczony kierowca powinien szczególnie zwracać uwagę na innych uczestników ruchu" - zakończył.

Obrona i oskarżony ograniczyli się w środę do kilku słów, w których wnieśli o uniewinnienie.

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd był w środku kolumny, jechał w oddaleniu za pierwszym samochodem) omijała fiata seicento. Jego kierowca Sebastian Kościelnik (wyraził zgodę na publikację danych -PAP) przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusze BOR.

Śledczy zarzucili kierowcy fiata nieumyślne spowodowanie wypadku, chociaż do dziś nie jest jasne, czy kolumna wioząca Szydło do domu, miała włączone sygnały świetlne i dźwiękowe, czy tylko świetlne. Ponadto przepisy nigdzie nie mówią, że pojazdy uprzywilejowane mają pierwszeństwo, mówią natomiast, że inni kierowcy mają umożliwić im przejazd, ponadto kierowcy pojazdów uprzywilejowanych mają zachować szczególną ostrożność.

Proces trwał od połowy października 2018 r. Podczas jego trwania doszło do kilku dziwnych zdarzeń, np. nieodwracalnego zniszczeniu uległ jeden z dowodów - zapis przejazdu kolumny BOR zarejestrowany przez jedną z kamer monitoringu. 

Seria wypadków i kolizji, w których uczestniczyły pojazdy BOR, wymusiły zmianę nazwy tej formacji na SOP. 

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy