Polskie drogi

Poważny wypadek. Ale kto go spowodował?

Kierowanie ruchem drogowym to bardzo odpowiedzialne zajęcie. Wbrew pozorom, uprawnieni do tego są nie tylko policjanci czy strażacy.

Artykuł 6 ustęp 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym ściśle określa, kto może dawać polecenia lub sygnały uczestnikowi ruchu.

Lista obejmuje: policjantów, żołnierzy Żandarmerii Wojskowej lub wojskowego organu porządkowego (zabezpieczających przemarsz lub przejazd kolumny wojskowej albo w razie akcji związanej z ratowaniem życia lub mienia), funkcjonariuszy Straży Granicznej, inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego, umundurowanych inspektorów kontroli skarbowej lub funkcjonariuszy celnych. Znaleźli się na niej również: strażnicy gminni (miejscy), pracownicy kolejowi (na przejeździe kolejowym), osoby działające w imieniu zarządcy drogi lub wykonujące roboty na drodze na zlecenie lub za zgodą zarządcy drogi, osoby nadzorująca bezpieczne przejście dzieci przez jezdnię (w wyznaczonym miejscu), kierujący autobusami szkolnymi (w miejscach postoju związanych z wsiadaniem lub wysiadaniem dzieci), strażnicy leśni lub funkcjonariusze Straży Parku (na terenie odpowiednio lasu lub parku narodowego) oraz strażacy (zarówno Straży Pożarnej, jak i Ochotniczej Straży Pożarnej podczas wykonywania czynności związanych z prowadzeniem akcji ratowniczej)

Reklama

Oprócz tego, w szczególnych sytuacjach, mogą to być również osoby zabezpieczające przemarsze (np. pielgrzymki), funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, członkowie zespołów ratownictwa medycznego (do czasu przybycia na miejsce straży pożarnej lub policji) oraz umundurowani i odpowiednio oznakowani pracownicy nadzoru ruchu komunikacji miejskiej (podczas wykonywania czynności związanych z zapewnieniem płynności ruchu pojazdów komunikacji miejskiej, zdarzeń drogowych oraz awarii technicznych z udziałem tych pojazdów), a także osoby wykonujące pilotaż przewozów nienormatywnych.

Niestety, mimo obszernej listy uprawnionych, za wyjątkiem policjantów i strażaków w niewielu przypadkach mamy do czynienia z osobami mającymi w tym zakresie stosowne przeszkolenie i wymagane umiejętności. Dotyczy to zwłaszcza drogowców, którzy potrafią przysporzyć kierowcom sporych problemów. Pół biedy, jeśli ich opieszałość i arogancja skutkuje wyłącznie tworzeniem się długich zatorów. Gorzej, gdy ich interwencje same przyczyniają się do wypadków.

Jak sądzicie, kto w tym wypadku ponosi największą winę?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy