Polski kierowca

​Sprawdź VIN i... daj się nabić w butelkę

Numer VIN (Vehicle Identification Number) to unikalny 17-znakowy numer, metryka każdego samochodu. Zawiera wiele istotnych informacji o pojeździe, a zatem nic dziwnego, że osoby kupujące używane auto starają się sprawdzić, czy samochód nie był skradziony, jakie powinien mieć wyposażenie, a nawet, czy był serwisowany w autoryzowanych stacjach obsługi lub przechodził naprawy powypadkowe.

W internecie funkcjonuje wiele portali oferujących sprawdzenie numeru VIN pojazdu. Wpisujesz po prostu numer i za chwilę powinny się ukazać ważne informacje o aucie, które chcesz kupić lub już kupiłeś. Możesz też otrzymać specjalny raport na adres mailowy. Oczywiście za to trzeba zapłacić, zazwyczaj od 5 do 30 zł.  

Niestety, i tu zdarzają się nieuczciwe firmy i podstępni naciągacze.  Chcę Wam pokazać (ku przestrodze!), jak łatwo można zostać w majestacie prawa wyrolowanym i wyrzucić do rynsztoka 30 złotych.

Znajdujemy  www.vinplus.pl

Reklama

Przeszukując oferty sprawdzenia numeru VIN w internecie trafiamy sobie na przykład na stronę  www.vinplus.pl Wystarczy wpisać numer VIN i za chwilę zapewne otrzymamy wiele cennych informacji o samochodzie.

 Tak też czynimy, klikamy SPRAWDŹ i wyświetla nam się informacja:

Firma zapewnia, że ma informacje o samochodzie, a zatem wystarczy teraz zapłacić przelewem 27,90 zł. i za chwilę otrzymamy mailowo interesujące nas informacje o samochodzie. Dosyć drogo, no ale pewnie warto wydać prawie 30 zł. za bogaty pakiet danych pochodzących z rozszyfrowania numeru VIN.

Natychmiast po zapłacie mamy raport

Firma dotrzymuje obietnicy. Parę sekund po wpłacie otrzymujemy email z raportem. Niecierpliwie otwieramy dołączony plik i widzimy coś takiego:

 I to wszystko. Bardzo cenne informacje! Zwłaszcza, że nawet przedszkolak wie, iż np. Skoda to auto czeskie. Za tę informacje zapłaciliśmy jednak prawie 30 złotych.

Oczywiście trafia nas szlag, iż daliśmy się wykantować. Wracamy na stronę, szukamy kontaktu z firmą, zaczynamy oglądać regulamin.

 Tu nie ma żadnego oszustwa

Dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że nic nie możemy zrobić i na własne życzenie, przez własną naiwność oraz  nieuwagę  zostaliśmy wykiwani. Lektura regulaminu okazuje się wielce pouczająca.

Już na wstępie dowiadujemy się, iż firma oferująca nam swoje usługi jest zarejestrowana w... Zjednoczonych Emiratach Arabskich i faktycznie nazywa się EASY EDU SOLUTION LIMITED.  Faktycznie limited! Very limited!

Czytając dalej tenże regulamin natrafiamy na charakterystykę usługi.

Dowiadujemy się wówczas, że usługa polega właśnie na dostarczeniu tylko i jedynie dwóch banalnych informacji: jaka jest marka i kraj pochodzenia pojazdu, za co musimy zapłacić 27,90 zł.

Czyli wszystko jest w porządku. Zapłaciliśmy i dostaliśmy to, co jest przewidziane w regulaminie.  Firma w pełni wywiązała się z powierzonego jej zadania. To nie firma VINPLUS zrobiła z nas durniów. To my sami okazaliśmy się naiwniakami.

Cwaniacy dobrze się zabezpieczyli

Gdyby jednak trafił się niezadowolony i rozgoryczony klient,  który nie mógłby odżałować, że wyrzucił w błoto prawie 30 zł., firma jest i na to przygotowana.

Czytając dalej regulamin dowiadujemy się, że wpłacając należność zawarliśmy umowę w... mieście Dubaj.

Co więcej, zawarliśmy ją zgodnie z prawem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jeśli chcielibyśmy dochodzić swoich praw, to musielibyśmy wnieść pozew do sądu w Dubaju. W praktyce jednak możemy sobie nagwizdać... Ustanowienie miejscowego prawnika, koszty tłumacza... To sięgnęłoby kilkunastu tysięcy złotych, a i tak nic byśmy nie uzyskali. Zwróćcie uwagę, że już na stronie głównej vinplus.pl, na niebieskim pasku jest napis "SPRAWDŹ POCHODZENIE I MARKĘ". O co więc chodzi? VINPLUS przecież to sprawdził.

Czytajcie regulaminy - nauka kosztuje

Ciekawe, ilu nieuważnych kierowców udało się nabrać tym cwaniakom i ile kasy zgromadzili na swoim koncie. Podatki też zresztą odprowadzają z pewnością w Emiratach.  Ta firma działa już od pewnego czasu.

Mimo, iż formalnie nie popełniają oni żadnego przestępstwa, to nie ulega wątpliwości, iż całe przedsięwzięcie to cwaniacki trik.   Chodzi tu o wykorzystanie nieuwagi człowieka, pośpiechu, wiary w rzetelność usługodawców.

W internecie można znaleźć wiele opinii zbulwersowanych ludzi, którzy nadziali się na VINPLUS.PL:

Cóż jednak z tego? Kto czyta takie opinie, zanim skorzysta z usługi? A po fakcie to już można tylko pluć sobie w brodę.

To powinno być ścigane

W polskim prawie powinien znaleźć się zapis o podstępie i zatajeniu okoliczności w obrocie handlowym i usługach. Przecież podobnych zjawisk jest więcej. Taksówkarze, a raczej przewoźnicy, którzy (zgodnie z prawem!) biorą 100 zł za 1 kilometr.  Różne oszukańcze pseudo-promocje. Różne zapisy i haczyki pod reklamami spisane tak małym drukiem, iż trzeba by użyć lupy.  Tasiemcowe regulaminy banków, firm telekomunikacyjnych, których nikt nie czyta...

A chodzi tu właśnie o to, by omamić klienta, zamotać tak, by dał się nabrać.

Firma VINPLUS powinna na pierwszej stronie obowiązkowo dodać wielki napis: W RAPORCIE PODAMY TYLKO MARKĘ I KRAJ PRODUKCJI SAMOCHODU. Wtedy byłoby to  uczciwe, tylko kto by skorzystał z takiej usługi za 27,90 zł.?

Gdyby istniało mądre prawo, taką  domenę vinplus.pl można by natychmiast zablokować. Tylko komu na tym zależy? Są w tym kraju przecież znacznie większe oszustwa.

 Polski kierowca

 

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: VIN
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy