Polski kierowca

Czy można zjeżdżać z ronda lewym pasem? Niewiedza może sporo kosztować

Takie pytanie nadesłał do nas jeden z czytelników. Zanim na nie odpowiem, muszę zwrócić uwagę na smutną okoliczność - zasady ruchu na rondach właściwie od dziesięcioleci nie zostały w Polsce uregulowane. W Prawie o ruchu drogowym nie ma nawet definicji ronda.

Dlaczego rondo jest lepsze niż skrzyżowanie klasyczne?

Istotą ronda ma być zapewnienie większej płynności ruchu i zwiększenie bezpieczeństwa. Na skrzyżowaniu klasycznym o wiele łatwiej o zderzenie pojazdów pod kątem 90 stopni, które zawsze jest bardzo groźne. Na rondach takie wypadki zdarzają się znacznie rzadziej. W Polsce na rondach  dochodzi natomiast często do bocznych otarć samochodów, a dzieje się to w skutek zajechania drogi podczas wyjeżdżania z ronda. Zazwyczaj nie są to zdarzenia groźne, ale oczywiście nieprzyjemne i kłopotliwe dla kierowców. Zdarza się też, że uczestnicy takiej kolizji stoją na rondzie czekając na przybycie policji i natychmiast powodują korek.

Reklama

Aby zrozumieć istotę ronda warto przyjrzeć się takim skrzyżowaniom w wielu zachodnich krajach o znacznie bogatszej tradycji motoryzacyjnej. Podstawowym założeniem takiego skrzyżowania jest jego duża elastyczność i swoboda, jaką daje ono kierowcy. Jeżeli na klasycznym skrzyżowaniu ustawię się omyłkowo na pasie przeznaczonym do skręcania w lewo, to nic już nie mogę zrobić. Muszę skręcić w lewo. Na rondzie taką pomyłkę można naprawić, chociażby objeżdżając dookoła wyspę i powracając niejako do punktu wyjścia. Popatrzmy na to rondo przebiegające wokół Łuku Triumfalnego w Paryżu:

Nie ma tutaj wyznaczonych pasów ruchu na obwiedni, a w dodatku pierwszeństwo mają pojazdy nadjeżdżające z prawej strony. Podstawowa zasada na takim rondzie to: "miej oczy dookoła głowy i uważaj szczególnie na tych z prawej". To wszystko. I Francuzi jakoś sobie radzą. Gdyby takie rondo zbudować w Polsce, dochodziłoby tu do setek kolizji dziennie.

Jakie błędy popełniają polscy kierowcy na rondach?

Oto klasyczne zderzenie na rondzie:

Czerwone auto opuszczało rondo z zewnętrznego pasa ruchu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, tyle tylko, że przecież ten kierowca zmieniał pas ruchu i miał obowiązek ustąpić pierwszeństwa pojazdowi, który po tym pasie już jechał. Czasem polscy kierowcy postępują te z tak, jakby nie dostrzegali sytuacji na skrzyżowaniu i mieli klapki na oczach. Popatrzcie:

Przecież tej kolizji można było uniknąć. Po co trąbić, kiedy pojazd wjeżdża już przed nas? Wystarczyło po prostu przyhamować. I drugi podobny przykład:

A tutaj kierowca wręcz przyspiesza, jakby chciał celowo doprowadzić do zderzenia. Wielu polskich kierowców wychodzi z założenia, że skoro mam pierwszeństwo, to jadę na pewniaka. Według zasady "rozbiję się, a nie zatrzymam się". Czy tak wiele kosztuje przyhamowanie, przepuszczenie kogoś, jeśli nawet popełnił błąd, błędnie określił prędkość naszego pojazdu?

Takie postępowanie mści się również podczas jazdy na rondach. Na tych skrzyżowaniach bardzo często konieczne jest przyhamowanie, przepuszczenie kogoś, a nie bezwzględne egzekwowanie swojego prawdziwego lub urojonego pierwszeństwa. Obejrzyjcie sobie film instruktażowy dotyczący jazdy po rondach, zrealizowany przez francuski ośrodek szkolenia kierowców:

Nie trzeba znać języka francuskiego, by zrozumieć o co chodzi. Cały problem polega na patrzeniu w lusterka i na boki, obserwowaniu zachowania innych pojazdów. Ot i cała tajemnica, wystarczy nie jeździć z klapkami na oczach.

Którym pasem można opuszczać rondo?

Niektórzy kierowcy lansują pogląd, że wyjeżdżanie z ronda powinno być dozwolone tylko z prawego zewnętrznego pasa obwiedni. Wówczas, ich zdaniem, nie dochodziłoby do kolizji i zajeżdżania drogi. Powołują się przy tym na art. 22 ust. 2 pkt.1 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który stanowi:

Według tej koncepcji opuszczanie ronda miałoby odbywać się tylko w taki sposób:

Kierowca granatowego samochodu, który wjechał na rondo pasem środkowym musiałby przed opuszczeniem ronda zmienić pas na prawy. Stosowanie tej zasady w odniesieniu do rond byłoby jednak sprzeczne z samą ich istotą. W praktyce powodowałoby znaczne tamowanie na rondach.

Popatrzcie na tę sytuację. Samochody na prawym pasie obwiedni ronda stoją, bo ten opuszczający rondo musiał zatrzymać się przed przejściem dla pieszych (samochód zielony). Z kolei samochód czerwony znajdujący się na wewnętrznym pasie obwiedni też zatrzymał się, bo jego kierowca usiłuje zmienić pas na prawy, zewnętrzny. W ten sposób całe rondo jest zablokowane. Czy nie lepiej, aby kierowca czerwonego auta pojechał do przodu i wyjechał z ronda pasem wewnętrznym?

Wątpliwości w tych kwestiach wynikają oczywiście z faktu, że przez dziesiątki lat nie zdołano uregulować w Prawie o ruchu drogowym zasad poruszania się na rondach. A przecież takie kwestie nie powinny budzić żadnych wątpliwości ani pozwalać na dowolności interpretacyjne. Dążenia do uporządkowania ruchu na rondach za pomocą oznakowania poszczególnych pasów ruchu strzałkami kierunkowymi stanowią dokonywaną przez inżynierów ruchu próbę zmniejszenia liczby kolizji, ale też są sprzeczne z istotą skrzyżowań o ruchu okrężnym, które powinny zapewniać kierowcom jak największą swobodę manewru.

Tyle tylko, że w Polsce nikt w zasadzie takich kwestii nie wyjaśnia, nie uczy. Podczas kursu na prawo jazdy kandydat na kierowcę przejeżdża przez jedno rondo znajdujące się w pobliżu WORD-u, bo przecież trasa egzaminacyjna jest z góry ustalona. A potem, gdy ma już prawo jazdy, nie wie, jak zachować się na innych rondach.

Uważam, że można opuszczać rondo praktycznie z każdego pasa ruchu na obwiedni, ale oczywiście pod warunkiem ustąpienia pierwszeństwa pojazdowi, na którego pas wjeżdżamy lub pas ten przecinamy.

Jeżeli kierowca granatowego samochodu chce opuścić rondo z pasa środkowego, to oczywiście musi ustąpić pierwszeństwa czerwonemu pojazdowi, który jedzie prawym pasem obwiedni. Zasada jest tu taka sama, jak podczas każdej innej zmiany pasa ruchu. Samochód czerwony nie zmienia pasa, jedzie swoim pasem ruchu, natomiast samochód granatowy opuszczając rondo zmienia pas ruchu, bo przecież przejeżdża przez pas prawy.

Oczywiście w praktyce takie zmiany pasa ruchu na rondzie wymagają refleksu i uważnej obserwacji sytuacji dookoła auta, a zwłaszcza z prawej strony. W żadnym razie nie można jechać z klapkami na oczach według zasady "ja chcę zjechać z ronda, a inni niech uważają".

Uważną obserwację powinien też prowadzić kierowca jadący prawym pasem dookoła obwiedni. Lepiej przecież upewnić się, czy jakiś pojazd nie zamierza zjechać z ronda pasem środkowym, niż uderzyć w niego, prawda? Rondo wymaga dobrej współpracy kierowców, wyrozumiałości i wzajemnej życzliwości. Niestety, w naszym kraju wciąż takich zachowań brakuje.

Popatrzcie na jeszcze jedną sytuację. Samochód granatowy opuszcza rondo dopiero trzecim wylotem, albo - ujmując rzecz inaczej - skręca na rondzie w lewo. W tej sytuacji o wiele prościej jest, gdy opuści rondo z zewnętrznego pasa obwiedni, niż miałby przebijać się aż na prawy pas.

Rzecz jasna, jeżeli jest taka możliwość, to lepiej i bezpieczniej będzie przejechać przed opuszczeniem ronda na prawy pas obwiedni. Nie czyniłbym jednak z tego warunku koniecznego, bo wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli prawy pas jest zakorkowany, to można z zachowaniem szczególnej ostrożności zjechać z innego pasa ronda.

Podobnie wygląda sytuacja w przypadku zawracania na rondzie. Jeżeli kierowca wjedzie na rondo lewym pasem, to aby przed opuszczeniem ronda znalazł się na prawym pasie, musiałby dokonać odpowiednio wcześniej dwukrotnej zmiany pasa ruchu. Nie zawsze jest to łatwe i możliwe. I co miałby uczynić w tej sytuacji? Zatrzymać się na lewym pasie obwiedni i czekać, aż ktoś go wpuści, blokując ruch? To już lepiej, aby jechał dalej i opuścił rondo, ustępując pierwszeństwa pojazdom, które jadą dookoła obwiedni.

Jeszcze raz podkreślam, że rondo w założeniu daje kierowcy najwięcej możliwości manewru i na tym właśnie polega jego istota. Teoretycznie można wjechać na rondo prawym pasem ruchu i następnie odpowiednio zmieniając pasy zawrócić. Nie ma w tym nic dziwnego, o to właśnie chodzi, by kierowca nie musiał się kurczowo trzymać wyznaczonego pasa ruchu.

Tak właśnie dzieje się we Francji gdzie na obwiedniach rond rzadko są wyznaczane pasy ruchu. Chodzi o jak największą płynność i przepustowość rond, a w kraju nad Sekwaną inżynierowie ruchu zdają się po prostu na roztropność kierowców. Niestety, w Polsce jest odwrotnie. Najpierw buduje się rondo, potem dochodzi na nim do wielu kolizji i wówczas czynione są próby uporządkowania ruchu poprzez malowanie strzałek kierunkowych itp. Są to jednak próby z góry skazane na niepowodzenie i de facto będące zaprzeczeniem istoty ronda.

Wyjątek stanowią tu ronda turbinowe, które same "prowadzą"  kierującego i pozwalają opuszczać rondo o wiele sprawniej. Nie zmienia to faktu, że chyba czas najwyższy, aby wreszcie w ustawie określono zasady jazdy po rondzie.

Warto też zwrócić uwagę o czym, piszę po raz kolejny, że polski system szkolenia kierowców i ich egzaminowania zupełnie rozmija się z dążeniem do nauczenia zmotoryzowanych bezpiecznej i sprawnej jazdy. To też trzeba koniecznie zmienić, bo trudno wymagać od kierowców wiedzy, jeżeli nie przekazuje się jej w procesie szkolenia. Żywię więc wciąż nadzieję, że zbierze się wreszcie grupa prawdziwych ministerialnych fachowców, którzy określą jednoznacznie zasady jazdy po rondach. Jesteście to winni polskim kierowcom.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przepisy ruchu drogowego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy