Jazda (bez)alkoholowa

Nowe fakty ws. wypadku tramwaju i pijanego motorniczego

- Motorniczy, podejrzany o spowodowanie w stanie nietrzeźwości wypadku w Łodzi, w wyniku którego śmierć poniosły trzy osoby, jest poczytalny i może brać udział w toczącym się śledztwie - wynika z opinii biegłych psychiatrów. Mężczyźnie grozi kara do 12 lat więzienia.

Poinformował o tym rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Przypomniał, że w toku śledztwa 34-letni motorniczy został poddany jednorazowemu badaniu sądowo-psychiatrycznemu, ale biegli nie byli w stanie wydać opinii co do jego poczytalności. Według nich konieczne było przeprowadzenie szczegółowych badań, połączonych z obserwacją sądowo-psychiatryczną, które właśnie się zakończyły.

Jak powiedział Kopania ważne jest, iż biegli uznali, że podejrzany może brać udział w toczącym się postępowaniu.

Rzecznik dodał, że do prokuratury wpłynęła także opinia wydana przez biegłego z zakresu analizy wypadków komunikacyjnych oraz medyka sądowego. Wynika z niej, że w czasie zdarzenia tramwaj był sprawny technicznie, a w chwili wypadku jechał z prędkością 62 km na godzinę.

Reklama

"W sprawie udało się zebrać niemal kompletny materiał dowodowy. Zakończenie śledztwa możliwe będzie prawdopodobnie w ciągu kilkunastu najbliższych dni" - powiedział Kopania.

Do wypadku doszło w centrum Łodzi na początku stycznia tego roku. Tramwaj linii 16 nie zatrzymał się na przystanku i na czerwonym świetle wjechał na skrzyżowanie. Na przejściu dla pieszych potrącił trzy kobiety, dwie z nich - w wieku 72 i 77 lat - zginęły na miejscu, jedną - w wieku 75 lat - w stanie ciężkim przewieziono do szpitala. Nie udało się jej uratować.

Tramwaj uderzył też w jadącego prawidłowo opla, którego kierowca również trafił do szpitala. Po zderzeniu motorniczy zatrzymał pojazd dopiero po przejechaniu kilkuset metrów. Po zatrzymaniu mężczyzny okazało się, że kierował pojazdem, mając w organizmie ponad 1,2 promila alkoholu.

W trakcie składania wyjaśnień motorniczy przyznał się do zarzucanych mu czynów. Jak mówił, przyszedł do pracy trzeźwy. Potem kupił alkohol w sklepie w pobliżu pętli tramwajowej; było to piwo oraz nalewka. Ok. godz. 10 wypił ok. 0,5 litra alkoholu o mocy 36 proc. Pił w czasie postoju tramwaju, zarówno na jednej, jak i drugiej pętli. Powodem były, jak tłumaczył, kłopoty rodzinne. Przyznał, że samego wypadku nie pamięta.

Śledczy ostatecznie zarzucili mu umyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz spowodowanie, w stanie nietrzeźwości, wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Kolejny zarzut dotyczy kierowania tramwajem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu kara do lat 12 więzienia. Podejrzany przebywa w areszcie.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pijani kierowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy