Wybory, a plany budowy dróg
Kraków to po Wrocławiu i Warszawie chyba najbardziej zakorkowane miasto Polski. W ścisłym centrum nie da się zrobić nic, poza uspokojeniem ruchu. Sytuację poprawić może natomiast konsekwentna budowa obwodnic, która pozwoli wyprowadzić za miasto ruch tranzytowy.
Obecnie Kraków w około 2/5 jest opasany obwodnicą, będącą częścią autostrady A4. Umożliwia ona bezproblemowy (o ile nie ma akurat gdzieś jakiegoś remontu) przejazd od strony Katowic w stronę Zakopanego oraz dalej - na Tarnów. I to w zasadzie wszystko.
Kierujący wjeżdżający do Krakowa od strony Warszawy (z północy) nie mają alternatywy - w którą stronę by się nie kierowali, muszą wjechać do centrum, wcześniej odstawszy swoje w korku.
Najgorzej jest z tranzytem Warszawa - Tarnów
Nieco lepiej ma się sprawa z wjeżdżającymi od strony Sandomierza (ze wschodu). Lokalnymi drogami da się przejechać do drogi nr 7 na Warszawę, możliwe jest również dostanie się na A4, co otwiera przejazd na Katowice i Zakopane.
Najgorzej wygląd natomiast sprawa z tranzytem na kierunkach Warszawa - Tarnów i dalej aż do granicy z Ukrainą. Taka trasa oznacza konieczność przejechania przez ścisłe centrum Krakowa - zakorkowane Aleje Trzech Wieszczów.
Władze miasta zdają sobie sprawę z konieczności domknięcia ringu. Prace prowadzone są na odcinku północnym (od autostrady A4 w kierunku drogi krajowej nr 7), a kilka tygodni temu oddano pierwszy odcinek tzw. Wschodniej Obwodnicy Krakowa.
Ta ekspresowa droga oznaczona S7 zaczyna się węzłem autostradowym Bieżanów na A4 i biegnie na północ. Koniec jazdy następuje - jak na razie - przy nowej ulicy Śliwiaka na Rybitwach.
Odcinek skraca znacząco drogę jadących na kierunkach Tarnów - Warszawa (i odwrotnie), ale nie rozwiązuje problemu korków i nie wyprowadza ruchu tranzytowego poza Kraków. Dlatego miasto od kilku lat czyni starania o kontynuację budowy dalej na północ do zaplanowanego po drugiej stronie Wisły węzła Igołomska.
Sprawa miała być przesądzona
W 2004 roku prezydent Krakowa zawarł z GDDKiA porozumienie w sprawie współpracy i współfinansowania przygotowania budowy drogi S7. Na jego mocy miasto wydało do tej pory 20 mln zł na pozyskanie i nieodpłatne przekazanie GDDKiA gruntów potrzebnych do budowy oraz w sfinansowanie w połowie kosztów dokumentacji projektowej i badań archeologicznych.
Czy wynik wyborów w Krakowie i fakt wypadnięcia ważnej dla miasta inwestycji z planu, mają ze sobą jakiś związek?
Przed ostatnimi wyborami kandydat PO na prezydenta Krakowa i wojewoda zapewniał, że sprawa sfinansowania przez GDDKiA kolejnego odcinka S7 do węzła Igołomska jest przesądzona. Przetargi trwają, budowa miała ruszyć już na wiosnę. Niestety, kandydat wybory przegrał, a kilka dni temu Ministerstwo Infrastruktury ogłosiło Projekt Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011-2015, w którym budowa drogi S7 na odcinku do węzła Igołomska znalazła się na liście... rezerwowej!
Wzburzenie krakowian
Oznacza to tyle, że w ciągu najbliższych 5 lat nie ma co liczyć na przedłużenie istniejącego odcinka drogi S7 i chociaż częściowe uwolnienie Krakowa od korków.
Co więcej przez ten czas kilkukilometrowy odcinek drogi ekspresowej będzie się kończył… niczym, bowiem GDKKiA nie wybudowała węzła Rybitwy, a jedynie połączenie z ulicą Śliwiaka. Fakt ten - szczególnie wobec dotychczasowych obietnic i już wydanych pieniędzy - wzburzył krakowian.
Korzystając z faktu, że do końca grudnia trwają jeszcze konsultacje społeczne ws. Programu Budowy Dróg, na najpopularniejszych serwisach społecznościowych zorganizowali oni akcję zbierania podpisów pod petycją do Ministerstwa Infrastruktury o przywrócenie drogi S7 na listę podstawową.
Swoją drogą ciekawe, czy wynik wyborów w Krakowie i fakt wypadnięcia ważnej dla miasta inwestycji z planu, mają ze sobą jakiś związek...
Jak sądzisz?