Ważny apel! Upaństwowić wszystkie polskie autostrady. Od razu potanieją
Z satysfakcją przyjąłem informację, że rząd planuje przejęcie przez "podmiot państwowy", a konkretnie Generalną Inspekcję Transportu Drogowego, systemu poboru opłat drogowych. Jednocześnie pytam: dlaczego dopiero teraz? Od razu rodzi się też następne pytanie: czy naprawdę musiał być on budowany przez firmę zagraniczną? (*)
Mamy w Polsce wiele wyższych uczelni, wielu zdolnych naukowców i ambitnych, odnoszących międzynarodowe sukcesy przedsiębiorców. Co przeszkadzało, by to im powierzyć stworzenie systemu Viatoll? Podobno za jego obsługę płacimy rocznie około 500 mln zł. Pół miliarda! Ciekawe, jakie są faktyczne, niezbędne koszty, które należałoby ponieść dla jego sprawnego funkcjonowania?
Idę o zakład, że znacznie, znacznie niższe. Przecież te wydawane lekką ręką pieniądze mogłyby zostać w polskich rękach, zasilić budżet państwa, posłużyć unowocześnieniu sieci drogowej, a niechby nawet pójść na wypłaty 500 plus dla dzieci. Przynajmniej skorzystałyby na nich polskie rodziny.
Sprawa ma jeszcze jeden, delikatny aspekt. Otóż firma zarządzająca systemem poboru opłat drogowych, w tym przypadku zagraniczna, zyskuje nieograniczony dostęp do informacji na temat polskiego transportu. Wie kto, gdzie, kiedy i z jaką częstotliwością jeździ. Są to dane bezcenne, a z punktu widzenia przewoźników i państwa bardzo wrażliwe. Nie na darmo mówi się, że transport to krwiobieg gospodarki.
Na tym nie koniec. Czytam, że znaczna część środków gromadzonych na Krajowym Funduszu Drogowym (warto przypomnieć, że do KFD trafiają zarówno dochody z systemu Viatoll jak i z podatków nakładanych na paliwa, a płaconych przez każdego, kto te paliwa tankuje) jest przekazywana zarządcom prywatnych odcinków autostrad A1 i A2.
Jak donoszą media, w ubiegłym roku dostali oni od państwa aż 1,55 mld zł. Za co? Tego nie wiemy, bowiem wysokość i cel dotacji jest zawarty w umowach, objętych tajemnicą handlową. Uważam to za niesłychany skandal! Przecież mówimy o ogromnych pieniądzach publicznych, systematycznie przelewanych na konta prywatnych firm.
Jako obywatel żądam natychmiastowego ujawnienia wszelkich danych na ten temat, wraz z treścią umów i towarzyszących im tajnych załączników. Domagam się także powołania sejmowej komisji śledczej oraz wdrożenia prokuratorskiego dochodzenia, które wyjaśnią okoliczności, w jakich owe umowy były dogadywane i podpisywane. Winni muszą zostać ustaleni, publicznie napiętnowani i surowo ukarani.
Grupa Stalexport Autostrady, zarządzająca odcinkiem Kraków-Katowice autostrady A4, chwali się, że roku 2016 wypracowała zysk netto w wysokości prawie 181 mln zł. Stanowiło to niemal połowę jej przychodów z opłat za korzystanie z tej drogi. Powtarzam: czysty zysk to połowa przychodów. Chyba żaden inny biznes nie daje takiej rentowności. Każdy metr bieżący wspomnianego odcinka A4, i to pomimo nieustannie trwających na nim remontów, przyniósł "na rękę" około 3 000 zł. Toż to kura znosząca szczerozłote jajka!
Dlatego kolejnym krokiem powinno być szybkie upaństwowienie całej sieci autostrad w Polsce, nawet za cenę wysokiego, jednorazowego odszkodowania dla ich obecnych koncesjonariuszy.
Pozwoliłoby to na znaczące, być może nawet o połowę, obniżenie opłat za korzystanie z dróg szybkiego ruchu, a ponadto umożliwiło wreszcie wprowadzenie jednolitego, nowoczesnego systemu poboru myta, który zastąpiłby obecne bramki.
(*) Wasz stały czytelnik
(imię i nazwisko do wyłącznej wiadomości redakcji)