​Samochody z duszą na Złotym Stoku

52. Rajd Dolnośląski z bazą w Zieleńcu stanowił trzecią rundę Motul Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Po raz kolejny bezapelacyjnie najszybszy na trasie był Michał Pryczek jadący w parze ze swoim ojcem, Jackiem. Załoga Subaru Imprezy 555, podobnie jak wszyscy uczestnicy mistrzostw miała przed sobą nie lada wyzwanie.

 Organizatorzy zaplanowali bowiem niezwykle długą trasę, która prowadziła zarówno przez kompleks Duszniki Arena, jak również przez odcinek "Złoty Stok" ostatnio rozgrywany 26 lat temu.

Wiele rajdów w kalendarzu Motul Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski jest okazją do pokonania słynnych, kultowych odcinków specjalnych, na których historyczne rajdówki wiodły kiedyś prym. Jednym z nich jest z pewnością Rajd Dolnośląski, biegnący po trasach zlokalizowanych w rejonie Gór Stołowych. Jego pierwsza edycja odbyła się w 1957 roku, ale w jeszcze nieodległej przeszłości był znany przede wszystkim jako rajd zimowy. Tym razem zawodnicy zostali zaproszeni do Zieleńca na wiosnę, co sprawiło, że rozgrywane w górach odcinki specjalne były zdecydowanie bardziej gościnne, choć nadal niezwykle trudne.

Reklama

Po starcie honorowym z rynku w Dusznikach-Zdroju zawodnicy zostali od razu rzuceni na głęboką wodę - czekała na nich pętla składająca się z trzech odcinków specjalnych z cieszącym się ogromną popularnością zakończeniem - próbą Duszniki Arena.

 Debiutujący w zeszłym roku odcinek rozgrywany w kompleksie biathlonowym, na którym zawodnicy rywalizują w pętli, został bardzo ciepło przyjęty nie tylko przez uczestników zawodów. Docenili go także kibice, którzy mogą z jednego miejsca obejrzeć więcej przejazdów swoich ulubieńców.

Dzień kończył się powtórką popołudniowych oesów, przy czym dwie ostatnie próby rozgrywane były już po zachodzie słońca, co dostarczało jeszcze większych emocji. W niedzielę uwaga wszystkich skupiała się na powrocie wielkiego nieobecnego - odcinka specjalnego "Złoty Stok", który nie był rozgrywany od 1992 roku, gdy na jego trasie śmiertelny wypadek miał Marian Bublewicz. By podkreślić jego wagę, był on zaplanowany jako Power Stage - ostatnia, dodatkowo punktowana próba rajdu.

Zgodnie z przewidywaniami rajd ten okazał się niezwykle trudny dla samochodów historycznych, zarówno ze względu na długie dojazdówki, jak i charakterystykę prób. Przebiegały one bowiem przez największe podjazdy - co było ogromnym wysiłkiem dla silników, jak i przez strome zjazdy, które sprawdzały wytrzymałość hamulców.

Najlepszym tempem po raz kolejny popisał się Michał Pryczek, który ponownie wespół ze swoim ojcem Jackiem osiągali iście piorunujące czasy, choć - po raz pierwszy w tym sezonie - nie wygrali wszystkich odcinków specjalnych.

Załoga Subaru Historic Rally Team triumfowała również w klasie PZM 6 przed Marcinem Gaciarzem jadącym z Marcinem Kowalikiem (Nissan Sunny GTi) oraz Arkadiuszem Kulą i Jarosławem Janaszem (Renault Megane Maxi).

W PZM 5 triumfowała rewelacja weekendu w Zieleńcu - Dawid Smółka jadący w parze z Mateuszem Radeckim (BMW 318 iS). Co więcej byli oni najszybsi na aż dwóch odcinkach specjalnych. Grupa FIA 4, to triumf załogi Elefant/Kornobis (BMW 318 iS) przed duetem Molickich (Łada 2107) oraz Jerzym Skrzypkiem i Dariuszem Pydą (Fiat Ritmo Abarth). Grupa FIA 3 została zdominowana przez duet Zaleski/Gruszczyński (Porsche 911 RS SC), który konsekwentnie dąży do zwycięstwa w Historycznej Klasyfikacji Generalnej. W FIA 1 był tylko jeden finiszujący, ale za to nie byle jaki - Tomasz Curyło i Jarosław Skwarek jadący FSO Syreną 104.

W poszczególnych klasach zwyciężyli:

 

PZM K6/I1 - Pryczek/Pryczek (Subaru Impreza 555)

PZM K5/F3 - Smółka/Radecki (BMW E30 318is)

FIA K3/D5 - Zaleski/Gruszczyński (Porsche 911 SC RS)

PZM K6/H3 - Gaciarz/Kowalik (Nissan Sunny GTI)

FIA K3/D4 - Grzelewski/Niedbała (Ford Escort MKII RS)

PZM K5/G1 - Polak/Gargas (Audi B2 Coupe Quattro)

FIA K4/E3 - Elefant/Kornobis (BMW 318is)

FIA K4/E5 - Molicki/Molicki (Łada 2107)

PZM K5/F2 - Żwirek/Daniec (Citroen AX Sport)

FIA K4/E4 - Luty/Gurdziołek (Subaru Legacy)

FIA K1/B1 - Curyło/Skwarek (FSO Syrena 104)

Wypowiedzi zawodników po Rajdzie Dolnośląskim 2018:

Michał Pryczek (zwycięzca klasy PZM 6): - Rajd zaczęliśmy dosyć pechowo. Już w czwartek na testach wypadłem z trasy i lekko uszkodziłem samochód. Na szczęście ekipa stanęła na wysokości zadania i przygotowała go do startu. Wystartowaliśmy, ale już pierwszego dnia złapaliśmy kapcia na Duszniki Arena, podobnie zresztą było w niedzielę. Wypracowana wcześniej przewaga była więc potrzebna, bo gdyby nie ona, to na pewno nie ukończylibyśmy rajdu na pierwszej pozycji. Na domiar złego w niedzielę obudziłem się z dziwnym bólem ręki, co jest dość problematyczne przy braku wspomagania. Wynik jest tym bardziej ważny, bo nawet mimo trudności ponownie byliśmy pierwsi. 

 

Robert Luty (4. miejsce w klasie FIA 4): - Na pierwszej niedzielnej próbie mieliśmy problemy z elektroniką i straciliśmy minutę. Załadowaliśmy słabszy program i przejechaliśmy dwa odcinki, podczas których sprawdziliśmy ustawienia. Ostatni oes, "Złoty Stok" owszem jest kultowy, ale nie do końca mi pasował. Był bardzo szybki, w sumie wyścigowy, a ja jeszcze nie jestem asfaltowym kierowcą. Muszę się lepiej wykorzystywać opony na takich próbach

 

Mariusz Ziółkowski (4. miejsce w klasie FIA 3): - Nasze największe obawy przed startem budził sprzęt, jednak ten spisał się doskonale, nie licząc jednego kapcia. Dojazdówki podczas rajdu były bardzo długie, a przejeżdżany kilkukrotnie odcinek Duszniki Arena okazał się męczący dla zawodników i sprzętu. Z kolei opis trasy mieliśmy bardzo dobry. Jeżdżę z doświadczonym pilotem, Przemkiem Boskiem i to dzięki niemu ukończyłem rajd. Potrafi mnie on w odpowiednich momentach przystopować i można powiedzieć, że jechaliśmy faktycznie to co było zapisane w notatkach.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy