Przygoński ma prosty cel: Odrobić straty

Jakub Przygoński wtorkowego etapu Rajdu Dakar nie zaliczy do udanych. Dwukrotnie musiał zmieniać koło w swoim Mini i zajął dopiero 13. miejsce. "Straciliśmy trochę czasu, ale postaramy się to nadrobić w środę" - powiedział kierowca Orlen Teamu.

Dzień wcześniej Przygoński był trzeci, po drugim etapie spadł na 12. pozycję. Na razie różnice w czołówce nie są jednak duże.

"Za nami 340 kilometrów wydm i kamieni plus 50 kilometrów jazdy po plaży wzdłuż oceanu, gdzie mogliśmy rozwinąć największą prędkość. Praktycznie na starcie etapu przebiliśmy oponę, uderzając w kamień ukryty w piasku. Co więcej, po 20 kilometrach zaliczyliśmy kolejnego kapcia - łącznie kosztowało to nas jakieś cztery minuty. Czterdziesty kilometr, wytracony rytm i niepewność, bo mamy tylko trzy koła zapasowe" - mówił na mecie polski kierowca, który po raz kolejny startuje z belgijskim pilotem Tomem Colsoulem.

Reklama

"Straciliśmy trochę czasu, ale postaramy się nadrobić to w środę. Różnice w czołówce są małe, startujemy z tyłu, będziemy mieli lepszą trasę i lepiej widoczny ślad. Najważniejsze, by dbać o koła i się nigdzie nie zakopać" - dodał piąty kierowca ubiegłorocznego Dakaru.

We wtorek powody do zadowolenia mieli za to pozostali Polacy jadący samochodami. Tuż za Przygońskim uplasowali się Aron Domżała i Maciej Marton (Toyota), a 16. czas uzyskała litewsko-polska załoga Benediktas Vanagas, Sebastian Rozwadowski (Toyota).

"To był dla nas bardzo udany oes. Obyło się bez kapci, błędów nawigacyjny i nigdzie się nie zakopaliśmy. Odcinek w wielu miejscach zachęcał do szybkiej jazdy, ale nie brakowało też pułapek i wracających co kilkadziesiąt kilometrów sekcji wydm. Trzeba było więc bardzo uważać" - podkreślił Domżała.

"Przejechaliśmy ten etap bardzo czysto. Realizujemy nasz plan. Czasami Aron być może jechał trochę za szybko, ale cały czas bezpiecznie, więc zarówno z wyniku, jak i z tempa jesteśmy bardzo zadowoleni" - dodał Marton.

Bardzo równo jadą motocykliści Orlen Teamu Maciej Giemza i Adam Tomiczek. Plasują się w trzeciej dziesiątce, a w klasyfikacji generalnej dzielą ich dwa miejsca i niecała minuta.

"Drugi etap był już typowo dakarowy - ponad 300 kilometrów, piaszczysty teren i trudna nawigacja. Trzeba było być skoncentrowanym, by nie wpaść w pułapki zastawione przez organizatora. Cały odcinek jechało mi się dobrze, obyło się bez kryzysów, złapałem mocną i szybką grupę, w której się poruszaliśmy i w pięciu mieścimy się w jednej minucie. Podejrzewam, że przez najbliższe dni moja pozycja będzie oscylowała wokół 25.-30. miejsca. Jedyne, co daje o sobie znać, to wysoka temperatura, ale jeśli na kolejnych etapach będzie mi się jechało tak samo dobrze, nie będzie powodów do narzekania" - powiedział Giemza.

"To był niezwykle wymagający odcinek, po trasie mocno rozbitej przez jadące przed nami samochody. Na 40. kilometrze zakopałem się na miękkich wydmach, ale na szczęście udało mi się szybko wydostać i całą resztę odcinka pokonać bez problemu. W środę zapowiada się kolejny trudny nawigacyjnie dzień, połączony z wieloma godzinami na motocyklu, co na pewno wpłynie na poziom zmęczenia. Rajd się rozkręca, będzie coraz trudniej, ale liczymy się z tym" - dodał Tomiczek.

W środę uczestnicy Dakaru pokonają 3. etap z San Juan de Marcona do Arequipy (799 km, w tym OS 331 km).(


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy